środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 9 --> Sacrifice

Witam serdecznie Miley, Sellingprice no i oczywiście Massie! :))


Mam nadzieję, że nowy rozdział nikogo nie rozczaruje...No i prosz! Dodaję go grzecznie, tak jak obiecałam w nocy ;)


utwór --> Zack Hemsey - Vengeance (Instrumental)




***


                      Odyn obserwował, jak Loki przestaje pocieszająco gładzić Friggę po ramieniu i powoli się prostuje. Widział, jak wyraz twarzy jego syna ulega zmianie - zacisnął usta, a między brwiami pojawiła się pionowa bruzda wyrażająca zmartwienie, obawę...
                      Musiał dokonać wyboru. Dano mu do namysłu zaledwie kilka chwil, posłaniec zaraz miał wracać i to z konkretną odpowiedzią. Nie zawrze umowy z kregańczykami - Thor i reszta bez wątpienia zginą, zanim zdąży ruszyć im na pomoc. Wyda Lokiego - Gromowładny zostanie uwolniony, ale brunet z pewnością straci życie i to w męczarniach. Potwornych męczarniach. Będą się mścić, torturując go długimi godzinami, poniżając. Byłby w stanie pogodzić się ze świadomością, że na to pozwolił? Że sam, osobiście się do tego przyczynił? Nie. Pamiętałby o tym zawsze, nie ważne czy minąłby zaledwie tydzień, czy długie sto lat. Ból związany z utratą jakiegokolwiek członka rodziny nie dawałby mu spokoju i byłby zawsze tak samo ogromny.
                   Starał się zachować kamienny wyraz twarzy i nie pokazywać tego, jak bardzo jest rozdarty. Biorąc pod uwagę to, że Thor jest pierworodnym, tym, który ma zająć w przyszłości jego miejsce na tronie, to on powinien dalej żyć... Ale przecież Loki - chłopak tak bardzo inteligentny, wykształcony, oczytany i spokojny - też mógłby zostać królem, bardzo dobrym królem... Kochał obu synów, wychowywał ich od lat i nie mógł, nie potrafił, nie chciał decydować o tym, którego z nich skarze na niechybną śmierć. Jednak coś zrobić musiał. Tylko co? Dwa wyjścia, a każde z nich jednakowo złe i nie do przyjęcia...
- Zrobię to - cichy, ale pewny głos przerwał nagle przepełnioną napięciem ciszę.


***




                     Wybór był prosty, tak bardzo oczywisty... Odyn dokonał go już na samym początku, może nieświadomie, ale jednak - co do tego miał pewność. Pewnie gdyby nie znał prawdy, byłby skłonny uwierzyć, że starzec naprawdę się waha... Że rozważa, którego syna ma poświęcić. Ale jemu, Lokiemu, trudno zamydlić oczy. Dobrze wiedział, że został skazany na śmierć, gdy tylko posłaniec wyjawił Wszechojcu cel swej wizyty. Wybór miał się dokonać między Thorem, a nim. Między pierwszym synem, potężnie zbudowanym, walecznym bóstwem burzy i piorunów, ulubieńcem ojca, a drugim, młodszym i chuchrowatym w porównaniu z bratem chłopakiem. 

                   Drażniło go to udawanie, że jest nad czym myśleć. Poza tym nie miał ochoty dawać ojcu więcej czasu na trzymanie matki w niepewności, na męczeniu jej psychiki. Chociaż i ona spodziewała się tego, jaki będzie werdykt. Przekonał się o tym, gdy spojrzała na niego wzrokiem przepełnionym bólem i smutkiem.
- Zrobię to.
Wyrwany z zamyślenia Odyn ze zdziwieniem zmarszczył brwi, a Frigga podniosła się z miejsca i zaczęła nerwowo okrążać stół.
- Loki nie musisz...
- Udam się na Kregan - przerwał jej. - Z własnej woli, nie jako jeniec.
- To bardzo szlachetne - powiedział Odyn, również wstając.
Oczywiście. Szlachetne. A jakże.
- Znajdziemy z ojcem jakiś inny sposób... - oznajmiła kobieta, zatrzymując się obok swego męża.
- Nie ma innego - niemal warknął, nie mogąc już wytrzymać. - Ja albo on. Proste.
- Ma rację - starzec zwracał się teraz do Friggi, obejmując ją ramieniem. - Jesteś bardzo odważny synu...
„Dodaj jeszcze, że mnie o to nie podejrzewałeś” pomyślał brunet, krzywiąc się tak lekko, by nikt tego nie zauważył.
Gdyby oni tylko wiedzieli...


***


                    Posłaniec wyruszył w drogę powrotną piętnaście minut później. Oznajmił przed tym, że mały oddział kregańczyków przybędzie po Lokiego następnego dnia, a Thor odzyska wolność dopiero w momencie, gdy więzień znajdzie się w lodowym pałacu.
- Na pewno chcesz to zrobić? - patrzył na bruneta z niepokojem.
- Tak ojcze - odparł tamten, wracając do jedzenia kolacji.
- Może potrzebujesz jeszcze czasu na zastanowienie?
- Podjąłem już decyzję. Nie zmienię jej.
- Wiesz co cię tam czeka? - zapytała Frigga.
- Wiem.
- I mimo to...
- Braterska miłość jest zdolna do poświęceń - mówiąc to starał się nie parsknąć śmiechem. - Poza tym on ma ważniejszą rolę do odegrania niż ja. Jest twoim następcą...
- Obydwaj znaczycie dla mnie i dla reszty tyle samo - przerwał mu ojciec.
                    Odyn nie musiałby wypowiadać tych kłamliwych słów ani udawać, że mu nie ulżyło, jeżeli wiedziałby, że Lokiemu ta sytuacja jest... na rękę. Że wszystko idzie zgodnie z planem.
Z jego własnym, genialnym, dopracowanym planem. Wiedział, że znajdzie się w niewoli kregańczyków. Wiedział to doskonale już od kilku dni. Kiedy Odinson wyruszył z poselstwem, Loki również wybrał się na krótką wyprawę. Dokąd?
                    Kiedyś Odyn zabrał swoich synów wraz ze sobą pod Yggdrasil,wielki jesion rosnący w Asgardzie, którego konary trzymają cały nieboskłon. Spod drzewa biło pewne źródło. Łyk nieskazitelnej wody z tego strumienie dawał poznanie przeszłości. Nieopodal mieszkały trzy Norny, boginie przeznaczenia, których zadaniem było podlewanie jesionu, aby nie usechł. Ich pochodzenie było tajemnicą, mogły być związane zarówno z karłami, olbrzymami, elfami, jak i z samymi Asami. Spotkali je podczas tamtej wycieczki. Wszechojciec pozwolił chłopcom poznać się z nimi i chwilę porozmawiać.
                   Najstarsza z nich, Urd, odpowiadała za przeszłość. Była kobietą starą, drobną i pomarszczoną, jednak nadal można było dostrzec przebłyski jej dawnej urody. Chociażby długie, proste włosy, które nadal zachowały swój ciemny, brązowy kolor i błysk.
                  Młodszej, Werdandi, podlegała teraźniejszość. Bogini ta uchodziła wśród wszystkich za dobroczynną i troskliwą. Wyglądała niczym dwudziestolatka, chociaż liczyła sobie tysiące lat.
                 Obu kobietom bardzo przypadł do gustu Thor. Zachwycały się jego wyglądem - jasnymi włosami i intensywnie niebieskimi oczami. Żadna z nich nie zwróciła większej uwagi na małego, ciemnowłosego chłopca stojącego obok ojca i kurczowo ściskającego kawałek jego złotej peleryny. Jedynie Skuld, najmłodsza z Norn związana z przyszłością, uśmiechnęła się do niego i wyciągnęła spod ciemnego płaszcza swą bladą, szczupłą dłoń, przywołując go do siebie. Dziecko niepewnie zmierzyło ją podejrzliwym wzrokiem, a potem powoli podeszło i ujęło jej rękę. Nie wiedział, że tą miłą panią postrzega się jako istotę bezlitosną i okrutną, ponieważ określa długość życia narodzonych jeszcze dzieci. Kobieta miał długie, ciemne niczym heban włosy i jasną cerę. Była tak podoba do chłopca, że ten po chwili zupełnie przestał się jej obawiać. Później Loki przychodził do niej raz na jakiś czas, by po prostu porozmawiać. Jako jeden z nielicznych pozostawał z nią w dobrych kontaktach, za to Urd i Werdandi przy każdej wizycie patrzyły na niego wrogo, niechętnie.
                   To właśnie do niej wtedy się udał. Chciał żeby ujawniła mu przyszłość. Nigdy wcześniej o nic jej nie prosił. To był pierwszy raz. Namówienie aby uchyliła choć rąbka tajemnicy nie było łatwym zadaniem i trwało długo, ale cierpliwość w końcu się opłaciła. Wiedza dotycząca tego, co miało nadejść, że niebawem znajdzie się w niewoli kregańczyków, była niezwykle przydatna. Norna nie powiedziała mu nic więcej prócz tego, kiedy się to wydarzy, ale to w zupełności wystarczyło. Teraz jej słowa się ziściły.


***


                  Stał w dużym holu, czekając na przybycie swych przyszłych oprawców. Towarzyszyło mu kilku asgardzkich strażników uzbrojonych w długie, złote halabardy, oraz para królewska, patrząca na niego ze smutkiem w oczach. Nie czuł strachu, ale udawał, że się boi. Musiał. Nie chciał, by ktoś zaczął coś podejrzewać. Dlatego właśnie utrzymywał na twarzy wyraz niepewności i lęku.
                  Był ubrany w swoje wyjściowe, zielone szaty ze złotymi wykończeniami. Pas, w którym zawsze znajdowały się jego sztylety, teraz był zupełnie pusty. Nie mógł ich ze sobą wziąć. Musiał być zupełnie bezbronny. Oczywiście nie był. Pozostawała mu jeszcze moc, jednak nikt nie wiedział o tym, że jest ona tak potężna. Że przez ostatnie lata nauczył się wiele... Bardzo wiele. W tajemnicy, po nocach, w swojej komnacie. Nawet Odyn nie miał o tym pojęcia. Właściwie Loki nie wiedział, dlaczego ciągle to skrywał, nawet przed rodziną. Po prostu czuł, że musi.
- Wyjdźmy im naprzeciw - zaproponował nagle. - Niech tu nie przychodzą.
- W porządku - odparł Odyn, ruszając pod ramię z Friggą w stronę pałacowych wrót.
Przeszli przez dziedziniec, nie zwracając uwagi na nadwornych grajków i kuglarzy, chcących urozmaicić im czas. W milczeniu dotarli do bramy wjazdowej, gdzie jak się okazało znajdowali się już kregańscy wojownicy. Byli ogromni, potężnie zbudowani i uzbrojeni od stóp do głów. Loki, który był przecież wysoki, musiał odchylić głowę do tyłu, by spojrzeć im w twarze.
- Witaj synu Odyna - syknął stojący najbliżej, pokazując w krzywym uśmiechu swe ostro zakończone zęby. - Nie chowaj się za kratami chłopcze.
- Otworzyć - rozkazał stanowczo Wszechojciec.
Jego polecenie wykonano natychmiast i teraz już nic nie stało kregańczykom na przeszkodzie.
- Ręce - warknął bez ceregieli jeden z przybyłych. - Szybko!
- Matko - brunet zignorował olbrzyma, zwracając się do Friggi.
- Tak? - zapytała cicho, robiąc krok w jego stronę.
- Nie trap się tym wszystkim.
Wiedział, jak banalnie brzmią te słowa, ale nie miał pojęcia, co innego mógłby powiedzieć załamanej kobiecie. Nie umiał i nie lubił pocieszać. Nienawidził tego kłamliwego pozorowania żalu i współczucia. Powtarzania, że wszystko będzie dobrze, gdy naprawdę zmierza ku nieuchronnej zgubie.
- Bądź silny synu - Odyn położył mu rękę na ramieniu. - Nie zapomnimy ciebie i twego poświęcenia.
                     Loki skinął głową, wyciągając dumnie dłonie w stronę stojącej naprzeciw istoty. Już po chwili na jego nadgarstkach z cichym trzaskiem zamknęły się grube, metalowe kajdany, połączone ze sobą długim łańcuchem, którego drugi koniec dzierżył inny wysłannik Joonlauda. Potwór niespodziewanie szarpnął mocno pęta i brunet chcąc nie chcąc poleciał przed siebie, ciągnięty niczym zwierze na uwięzi. Znalazł się poza pałacem. Ogromna furta natychmiast się za nim zamknęła.
- Teraz już nic ci nie pomoże - zaśmiał się przywódca grupy, ten, który odezwał się jako pierwszy. - Mamusia i tatuś zostają tutaj, a my ruszamy, mała księżniczko.
Loki prostując się obrzucił olbrzyma niechętnym spojrzeniem, ale posłusznie zaczął iść w stronę Bifrostu, skąd Heimdall miał wysłać go i resztę prosto na Kregan. Obejrzał się tylko raz. Frigga z Odynem stali na dziedzińcu i przytuleni odprowadzali go wzrokiem. Nagle ojciec nachylił się do dowódcy straży przybocznej i coś mu powiedział. Mężczyzna skinął twierdząco głową, po czym stanął przed swoim oddziałem.
- Do salwy honorowej! - rozkaz poniósł się głuchym echem po okolicy.
Strażnicy, którzy do tej pory znajdowali miejsca w okół pary królewskiej, przegrupowali się i teraz stali w równym rzędzie przed nimi, trzymając w dłoniach broń.
- Strzelba!
Z cichym trzaskiem odbezpieczono karabiny.
- Ładuj!
Polecenie zostało natychmiast wykonane.
- Salwą! Pal!
Żołnierze unieśli lufy do góry i wystrzelili. Rozległ się głośny huk, a niebo rozdarły jasne strumienie niebieskiego światła, które rzuciły na wszystko błękitny blask.
                    Ach, cóż za podniosłe pożegnanie. Loki uśmiechnął się do siebie. Spodobało mu się. Już niebawem będą go tak witać.


***

8 komentarzy:

  1. Masz rację. Nie zawiodłam się. W sumie dopuszczałam do siebie myśl, że Loki odda się kregańczykom dobrowolnie, ale nie sądziłam, że tak to się faktycznie skończy. Nie podobała mi się za bardzo analogia do Norn - przy całym tym zamieszaniu związanym z Lokim i jego odrobiną poświęcenia kontrast nawiązujący do wydarzeń z przeszłości był nie tak interesujący jak reszta (tylko i wyłącznie w mojej opinii). Dla wyrównania, bardzo podobała mi się końcówka. Salwa honorowa to coś, co zdecydowanie buduje kogoś o tak niskiej samoocenie jak Loki. Jestem ciekawa, czym zaskoczysz. Wiemy na pewno, że przeżyje (bo gdyby zginął nie byłoby go w ''thorze'') ale jak? Zapewne pomogą mu w tym tajemnicze układy, które wciskały mu szczury i larwy do gardła. ''D,
    Messie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufff, cieszy mnie to bardzo :)
      Norny szczerze mówiąc dorzuciłam potem, jak już skończyłam rozdział... Po prostu... Później pasowałyby tam jeszcze mniej ;)
      Yup, salwa to coś, co Lokusie lubią najbardziej (Cytując Tygryska z KP), a nawet jeżeli nie najbardziej, to jest to w ścisłej czołówce. Takie dowartościowanie.
      Zaspoileruję: Ehehe, gorąco!

      Usuń
  2. Rozdział zdecydowanie najbardziej wciągający w porównaniu do poprzednich. Jestem pod wrażeniem twojego opisu Lokiego, jest niesamowicie kanoniczny i naturalny. Nie widać różnicy między twoją interpretacją postaci, a tą oficjalną, a przynajmniej w moim mniemaniu. Wg mnie Loki postąpił by właśnie tak. Bardzo dobrym pomysłem było wplecenie do historii punktu widzenia Odyna, z jednej strony ojca, z drugiej króla. Podoba mi się to najpierw uczuciowe rozmyślanie, a potem już chłodna kalkulacja: czy Thor, porywczy ulubieniec tłumów będzie lepszym królem od obdarzonego niesamowitym intelektem Lokiego? No i relacje zielonookiego z matką. Coś, czego w Thorze dostaliśmy tak mało. Z jednej strony brunet chce ją pocieszyć, z drugiej strony wydaje mu się to bezsensowne, bo i tak powróci cały i zdrowy (a przynajmniej tak przewiduje plan. Nie wiem jak ty, ale ja ufam planom Lokiego). Mogłabym długo jeszcze zachwycać się nad tym fanfikiem, wychwalać Lokiego i Ciebie, autorko, ale skończę, bo mam poczucie, że to już za dużo jak na jeden komentarz. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę weny (dużo, dużo weny).
    sellingprice

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Się zarumieniłam ;)
      Dziękuję serdecznie za tyyyyle pochwał! 0_0 Teraz to dostałam kopa energetycznego. Staram się, aby Loki nie był postacią zmienioną, ponieważ właśnie taki podoba mi się najbardziej. Nie lubię, jak postać kompletnie różni się od pierwowzoru, bo w końcu nie szukam np. niestabilnego emocjonalnie chłopaczka w hełmie z rogami, którego historia jest tak smutna, że nic, tylko brać opakowanie lodów i szamać prosto z pudełka, tylko chcę poczytać o NIM. Cieszę się więc, że uważasz, iż całkiem mi wychodzi oddawanie go takim, jakim jest (chociaż tu można powiedzieć, że dla każdego może być inny - oczywiście, ale mi chodzi o tą wersję znaną z filmów, mitologii...)
      Dziękuję za życzenia, weny nigdy nie za dużo!
      Pozdrawiam gorąco,
      Kinnisidee

      Usuń
  3. no zaciekawiłaś mnie po prostu nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
    pozdrawiam,Rox

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się z tego powodu :) Kolejny pewnie w piątek wieczorem!
      Również pozdrawiam :))
      Kinnisidee

      Usuń
  4. Wiadomość:

    Więcej Lokiego w filmie Thor 2 :P
    Tom tak się spodobał reżyserowi za to jak wykreował postać Lokiego że postanowili dopisać i dograć więcej scen z jego udziałem.

    Mam tylko nadzieje że nie zniszczą Lokiego jako czarnego charakteru i że się nie znudzi widzą. :/

    Lokietta

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem, już się z tego cieszyłam jak nienormalna ^^ wydaje mi się, że te sceny nie będą miały jakiegoś większego znaczenia, w końcu nie zmienią teraz filmu... Może pokażą więcej z relacji Figga-Loki/ Odyn-Loki... Sceny niewiele wnoszące do akcji, ale dla nas fanek bardzo isttotne :D

    OdpowiedzUsuń