Jutro wyjeżdżam na żagle, tydzień mnie niestety nie będzie :(( Z racji tego rozdział, który dzisiaj dodaję jest najdłuższym jak do tej pory, to chyba całkiem dobra informacja.
Biorę mój ulubiony zeszyt i pióro, więc będę sobie skrobać opowiadanie po nocach, przy romantycznym świetle bijącym od ekranika komórki...
Mam wrażenie, że trochę powtórzeń może się pojawić w tej części, szczególnie w opisach miejsc (szczerze mówiąc nie czuję się w nich najlepiej :// )
Ehh...
Cóż więc mi pozostaje innego, jak życzyć wam miłej lektury!
Pozdrawiam,
Kinnisidee
utwór--> Audiomachine - Nameless Heroes
Wstawiam akurat tego gif'a, ponieważ:
a) (to oczywisty powód) okropnie mi się podoba
b) Haha, Loki ma tu bardzo podobną minę do mnie, jak dodaję nowy rozdział i zestresowana czekam na Wasze opinie :P
***
- Nie mam zamiaru uciekać - odparł
spokojnie, patrząc mu prosto w oczy.
- Bardzo mądrze - syknął tamten.
- Jeżeli jednak spróbujesz... - wyciągnął z pochwy długi,
ostry miecz oburęczny - ...to osobiście utnę ci nogę. Rozumiesz?
- przyłożył ostrze do uda bruneta i przycisnął lekko.
Loki poczuł, jak stal napiera na jego
ciało i uśmiechnął się nieznacznie. Chwycił broń za płaz i
odepchnął ją od siebie zdecydowanym ruchem.- Spokojnie. Nigdzie się nie wybieram.
- Joonlaud chce cię żywego, jednak o stanie
zdrowia nic nie wspominał. Masz po prostu jeszcze dychać i tyle.
Więc uważaj, bo ten twój uśmieszek w każdej chwili może zejść
z ci z twarzy.
- Jeżeli wprowadzisz swoje groźby w życie,
wykrwawię się, zanim dotrzemy do twego władcy.
- No proszę, mały mądrala... Masz jeszcze inne
części ciała, Odinson - warknął, ponownie przykładając miecz
do jego ciała, tym razem nieco wyżej. - Idziemy!
Bóg zbył tą uwagę milczeniem. Jego myśli zajęło
coś innego.Odinson... Nikt się do niego w ten sposób nie zwracał... To zawsze Thora tak nazywano, Loki był jedynie Lokim, tak już się przyjęło. I był do tego przyzwyczajony. Dlatego teraz, w ustach tego obcego, zabrzmiało to obco, dziwnie... Jednak musiał przyznać, że całkiem przyjemnie. Tak... Był synem Odyna. Był nim tak samo jak Gromowładny. Z jakiej racji jedynie blondynowi dodawano ten człon, świadczący o pochodzeniu? Wyrażający szacunek? Czyżby w oczach innych on, Loki, nie zasługiwał na to? Czyżby uważano go za gorszego?
Weszli na Bifrost. Nie chodził tędy często. Kiedy zachodziła potrzeba korzystał raczej ze starej sekwoi, dlatego teraz z zaciekawieniem przyglądał się mostowi i jego reakcjom w kontakcie z przemieszczającymi się po nim istotami. Powierzchnia pod ich nogami rozbłyskała z każdym krokiem, tworząc za nimi jasne ślady stóp, które po chwili jednak wolno bladły, aż w końcu zupełnie zanikały. Kładka była wąska, miała może ze trzy metry szerokości, dlatego szli blisko siebie, ściśnięci niczym grupa bojących się czegoś dzieci. Loki oczywiście w środku, otoczony ocierającymi się o niego strażnikami.
Pod cienką materią Bifrostu nie było nic. Tylko ciemność. Przepaść nie mająca końca. Czasami zdarzało się, że ktoś spadał. Nie wiadomo, co się z nim działo. Ginął? Krążyły opowieści, że osoba taka przedostawała się gdzieś, do jakiejś innej galaktyki, innego wymiaru... Jednak były to jedynie niewiarygodne bajki, opowiadane przez starych gawędziarzy. Jak było naprawdę? Gdyby ktokolwiek z zaginionych powrócił, można by go zapytać.
- Patrzcie uważnie pod nogi - głos zielonookiego był swobodny, niemal radosny.
- Nie będziesz nam tu
dawał rad chłoptasiu - burknął przywódca, jednak odsunął się
jeszcze dalej od krawędzi.
Gdy znaleźli się niemal
na końcu, wyszedł im na spotkanie Heimdall. Już od samego początku
wiedział,że się zbliżają. W końcu mógł widzieć wszystko,
nieważne jak daleko się znajdowało, a jego ucho było tak
wrażliwe, iż słyszał, jak rośnie trawa.
- Witaj Loki - zagrzmiał niskim, basowym głosem.
- Heimdallu - brunet
skinął lekko głową w geście powitania.
- Smutna to chwila dla
całego Asgardu. Twe męstwo na zawsze pozostanie w pamięci nas
wszystkich.
- Dość tego gadania -
wtrącił się wódz bandy. - Przeprowadź nas, szybko!
Czarnoskóry bóg powoli
zwrócił się w stronę mówiącego i utkwił w nim swe
przeszywające na wskroś spojrzenie. Był jak zawsze opanowany,
niewzruszony.
- Przejdziecie wtedy, kiedy skończę - oznajmił twardo. - Książę, wiedz, że cię podziwiam i będę z tobą aż do samego końca - wskazał palcem swe złote oczy.
- Nie oczekuję podziwu
- odparł, starając się brzmieć skromnie. - Ale dziękuję.
- Czyny wielkie na
niego zasługują. Wejdźcie - strażnik Tęczowego Mostu przesunął
się nieco w bok, odsłaniając wejście do dużego pomieszczenia.
Do miejsca, gdzie znajdował
się teleport.
***
Trwało to tylko chwilę. Ustawili się na specjalnym podwyższeniu, Heimdall wsunął swój ogromny miecz w szczelinę przy nim, aktywując w ten sposób portal. W okół nich zaczęły przeskakiwać drobne iskierki mające intensywnie zieloną barwę. Z każdą chwilą było ich coraz więcej, pojawiały się w niesamowicie szybkim tempie, oświetlając całą salę. Potem cichy syk, uczucie wciągania i... byli na miejscu.
Potężne skały otaczały ich ze wszystkich stron. Były wszędzie i stanowiły jedyny element krajobrazu. Przytłaczające i ponure nachylały się w swoją stronę i niemal łączyły szczytami nad drogą, tworząc coś na podobieństwo tunelu. Przez szczelinę, która między nimi została, widać było fragment szarego, ciemnego nieba.
Loki przymknął oczy i przez chwilę rozkoszował się przyjemnie chłodnym wiatrem, smagającym jego bladą twarz. Czuł jak zimne powietrze przedziera się przez jego szaty i dociera aż do samego ciała, wywołując niekontrolowany dreszcz. Zaczerpnął głęboki oddech i uśmiechnął się lekko. Tego mu brakowało. Asgardzkie zimy trwały krótko, zdecydowanie za krótko.
- Koniec tego dobrego - zawołał dowodzący kregańczyk. - Teraz jesteś u nas, więc podlegasz naszym zasadom. Na kolana.
- Słucham? - zapytał
beznamiętnie, wyrwany nagle z zamyślenia.
- Słyszałeś! Już! -
dał znak swemu towarzyszowi, a ten szarpnął łańcuchem tak
mocno, że brunet polecił na ziemię, uderzając nieprzyjemnie o
twardą powierzchnię.
- Tylko nie przesadź
Raev - odezwał się inny ze zgromadzonych w okół niego olbrzymów.
- Spokojnie - herszt
wykrzywił się z satysfakcją. - Wiem co robię.
Nachylił się nad Lokim
tak, by ich twarze znajdowały się na tym samym poziomie. Brunet bez
lęku spojrzał mu prosto w oczy i uniósł do góry kącik ust.Gest ten musiał zirytować olbrzyma, ponieważ zamachnął się i wyprowadził mocny cios, prosto w policzek zielonookiego. Zabolało, jednak nie dał po sobie nic poznać. Wolno wyprostował głowę, która w momencie uderzenia odleciała nieco do tyłu i pomału oblizał dolną wargę, z której zaczęła lecieć krew.
- Nie szczerz mi się tutaj - warknął Raev. - Bo zaraz niewiele pozostanie z twej pięknej buźki. - dodał. - Nie zwlekajmy! Nie wiem jak wy, ale ja jak najszybciej chcę zobaczyć tego mordercę odpowiadającego za swój czyn!
Pozostali zawyli nieludzko, co z pewnością miało oznaczać, że oni również nie mogą doczekać się tego momentu. Jak na komendę ruszyli przed siebie. Loki nie zdążył wstać. Jõudu pociągnął go za sobą z tak wielką siłą, że bóg przez chwilę sunął na brzuchu po kamieniach, rozdzierajżc sobie przy tym ubranie. Zdołał się jednak podnieść, zanim ostre odłamki wyrządziły mu jakąś większą szkodę.
Szli szybko, od czasu do czasu miał problemy, by za nimi nadążyć. Wtedy bez skrupułów go wleczono, niczym psa, tak, że musiał podbiegać, by nie upaść. Wówczas kregańczycy rechotali wrednie, jeszcze bardziej przyśpieszając. To było upokarzające. Za każdym razem, gdy dorównał im kroku, dumnie unosił brodę, nie chcąc dać im satysfakcji płynącej ze skutecznego poniżania go. Metalowe kajdany natarczywie obcierały jego delikatną skórę, jednak nie dawał po sobie poznać, jak bardzo mu doskwierają. Szedł w milczeniu, pogrążając się w swoich myślach i nie reagując na docinki kierowane od czasu do czasu w jego stronę.
***
Plac, przez który go poprowadzili był mały, sprawiał dość klaustrofobiczne wrażenie z powodu masywnych, skalnych ścian, które zdawały się nad nim nachylać. Na jego końcu znajdował się gigantyczny pałac, górującym nad wszystkim w okolicy. Wyciosany był w kamieniu i lodzie, co nadawało mu surowy i nieprzyjazny wygląd, jednak sam w sobie nie był brzydki. Loki spodziewał się wybudowanego byle jak gmachu, pozbawionego jakiegokolwiek piękna, czy chociażby uroku. Zdziwił się więc, gdy jego oczom ukazało się miejsce, do którego zmierzali. Duże okna poprzedzielano drobnymi kolumienkami misternie wyrzeźbionymi w lodzie. Wieńczące je głowice pokryto kunsztownie wykonanymi wzorami. W okół wejścia do budowli wykuto ozdobny portal, na którym przedstawiono w formie fresków jakieś wydarzenia, z pewnością bardzo ważne dla tego ludu. Dwa tarasy symetrycznie wybudowane po obu stronach wejścia posiadały ładne balustrady, których wykonanie z pewnością zajęło wiele czasu. Znajdujące się na nich lodowe kwiaty wiły się, tworząc cieszące wzrok poręcze. Pałac posiadał nawet dwie wieże, niewysokie co prawda, ale całkiem imponujące.
Podeszli do solidnych wrót. Raev walnął w nie pięścią. Po chwili w bramie otworzyło się małe okienko, w którym pojawiła się para czerwonych oczu. Strażnik uważnie zmierzył wzrokiem przybyłych.
- Przyprowadziliśmy więźnia - oznajmił dowódca, wskazując ruchem głowy stojącego nieco z tyłu Lokiego.
Otwór zamknięto, a po
chwili oba skrzydła zaczęły rozsuwać się z głośnym
skrzypieniem. Znaleźli się w wąskim przejściu, którym tak
niedawno szedł Thor wraz ze swoimi przyjaciółmi.
- Witamy w naszych skromnych progach - mruknął Raev. - Życzyłbym miłego pobytu, ale w zaistniałej sytuacji... - wyszczerzył się, zadowolony z tej wypowiedzi, która w jego mniemaniu z pewnością była zabawna.
- Witamy w naszych skromnych progach - mruknął Raev. - Życzyłbym miłego pobytu, ale w zaistniałej sytuacji... - wyszczerzył się, zadowolony z tej wypowiedzi, która w jego mniemaniu z pewnością była zabawna.
- To jest ten cały
morderca? - zapytał z powątpiewaniem kregańczyk, który ich
wpuścił. - Wygląda mi na takiego, co to na widok krwi natychmiast
mdleje... Jesteście pewni, że nie wcisnęli wam jakiegoś innego
chłopaka?
- Cicho siedź -
warknął przywódca. - To na pewno on - mówiąc to pchnął boga,
zmuszając go do ruszenia naprzód.
Przemierzyli jeszcze kilka
korytarzy, aż w końcu dotarli do sali, pośrodku której stał
prosty tron. Do kanciastego siedziska pozbawionego jakiejkolwiek
poduszki prowadziło kilka schodków. Siedzący w nim król Kreganu
przesunął wzrokiem po przybyłych, a gdy napotkał Lokiego
wykrzywił twarz w szerokim uśmiechu.
- Czekałem na to spotkanie - odezwał się po chwili. - Z ogromną niecierpliwością.
- Niewątpliwie.
Joonlaud przyglądał mu
się z uwagą.
- Nie posądziłbym cię
o zabójstwo chłopcze - oznajmił.
- Już to słyszałem.
Najwyraźniej pozory mylą - odparł obojętnie.
- Uwięzienie Fessesa
wzbudziło we mnie złość, ale byłem w stanie się z tym
pogodzić, chciałem negocjować co do jego uwolnienia.. Ale ty
pokrzyżowałeś mi wszystkie plany swym jednym czynem. Głupim
czynem.
- Cóż... - Loki
wzruszył lekko ramionami.
- Widzę, że starasz
się być twardy... Zobaczymy jak długo uda ci się udawać...
Zawiązać mu oczy i do celi!
Rozkaz został natychmiast
wykonany. Ktoś stojący z tyłu narzucił mu na twarz kawałek
jakiegoś czarnego materiału i mocno związał jego końce z tyłu
głowy. Teraz Loki nie widział kompletnie nic. Zaklął w duchu.
Tego się nie spodziewał. Trudno. Poradzi sobie. Jak zawsze.
Prowadzono go jakimiś licznymi, krętymi korytarzami i wąskimi schodami. Z pewnością była to okrężna droga. Chcieli jeszcze bardziej go skołować. Tylko po co? W ich przekonaniu i tak nie miał ujrzeć już niczego oprócz zimnych ścian pałacu, tłumu kregańczyków i swojego kata. Przecież nie mieli prawa niczego podejrzewać. Byli zbyt głupi i zaślepieni chęcią zemsty.
Szli już kilka dobrych minut, gdy nagle poczuł na klatce piersiowej czyjąś zatrzymującą go dłoń.
- Jesteśmy - oświadczył ten, który ciągnął go na łańcuchu. - Możesz ściągnąć opaskę i rozkoszować się ostatnimi chwilami.
Brunet bez słowa odwiązał i odrzucił na bok kawałek materiału, po czym, gdy tylko zostawiono go samemu sobie, rozejrzał się uważnie dookoła. Znajdował się w małych rozmiarów celi, przypominającej wyglądem te, które znajdowały się w podziemiach Asgardu. Ściany były wykonane ze szkła, z pewnością bardzo grubego i odpornego, a kamienna podłoga uniemożliwiała wykonanie jakiegokolwiek podkopu. Jedyną zastanawiającą go rzeczą był fakt, że miejsce, gdzie został zamknięty, nie posiadało...drzwi. Ale to akurat nie stanowiło żadnego problemu. Te naiwne istoty naprawdę myślały, że takie więzienie uniemożliwi mu ucieczkę. Zabawne.
- Loki!
Drgnął z zaskoczenia i szybko odwrócił się w stronę, z której dobiegał znajomy głos.
Tuż obok, identycznym pomieszczeniu znajdował się nie kto inny, a Thor.
Brunet podszedł do oddzielającej ich szyby i zmierzył wzrokiem jego pokryte lodem ciało.
- No proszę - mruknął - Widzę, że znaleźli na ciebie sposób bracie...
- Jeszcze mi za to
zapłacą. Zadarli nie z tym, co trzeba. Przekonają się o tym.
- W to nie wątpię.
- Cieszę się, że cię
widzę - wypalił Gromowładny, dopiero po chwili uświadamiając
sobie, co to oznacza. Natychmiast spoważniał. - Jesteś tu.
Czyli...
- Przybyłem tu z
własnej woli - przerwał mu. - Ojciec mnie nie wydał.
- Widywałem cię w
lepszym stanie - blondyn zmienił temat, patrząc wymownie na zielone, podarte
szaty oraz twarz zielonookiego, na której zdążył już pojawić
się duży, ciemny siniak po uderzeniu.
- Nawzajem - odparł,
uśmiechając się lekko. - Długo tak tkwisz?
- Nie wiem, nie dłużej
niż kilkanaście godzin...
- Potężny wojownik
unieruchomiony niczym dzieciak - zaśmiał się przyjaźnie.
Szczerze.
Mimo wszystko kochał
brata. Irytowała go jego porywczość i nadmierna pewność siebie,
jednakże nie darzył go nienawiścią. Dorastali razem, rozmawiali
na różne tematy, wiedzieli o sobie bardzo dużo. Nie wszystko,
każde rodzeństwo skrywa przed sobą jakieś sekrety, ale naprawdę
wiele. Łączyła ich braterska przyjaźń. Nawet jeżeli to Thora
wszyscy doceniali, a na niego nie zwracali większej uwagi. W końcu
nie jego winą było to, że urodził się jako pierwszy, jako
dziedzic tronu Asgardu.
- Wiesz może kiedy zostanę uwolniony? Kiedy ty... - blondyn urwał, nie chcąc kończyć.
- Nie. Ale z pewnością
już niedługo bracie, bardzo niedługo - uśmiechnął się.
„Oby jak najszybciej“
- dodał w myślach. Nie chciał, by Gromowładny znajdował się tu,
na Kreganie, w momencie, gdy nadejdzie nieuniknione.
***
Thor uważnie przyglądał się Lokiemu. Coś było nie tak. Ten uśmiech... Ogólny wyraz twarzy... Błysk w oczach... Wyglądał na... zadowolonego. Jakby cieszyło go to, że znalazł się w tym miejscu. Wątpił, że radość ta związana jest ze zwróceniem mu wolności. Może częściowo, ale na pewno nie chodziło jedynie o to. Nie chciał wysnuwać żadnych podejrzeń, ale.. Loki był podekscytowany. I to bardzo. Mógł udawać, że nie, jednak nie oszuka swojego własnego brata. Gromowładny znał go zbyt dobrze. Zazwyczaj, jeżeli zielonooki odczuwał jakieś silniejsze emocje udawało mu się je stłamsić i opanować, a teraz widać było, że przychodzi mu to z trudem. Co mogło go tak poruszyć?
Brunet musiał poczuć na sobie jego spojrzenie, ponieważ nagle przybrał neutralną minę. Wepchnął uczucia w głąb siebie, ukrył je - tak jak zawsze zwykł to robić.
- Powiedz mi, jak w ogóle doszło do tego, że zostałeś uwięziony? - zapytał, siadając na skalnej podłodze.
Thor zaczął opowiadać, co chwilę badawczo zerkając na Lokiego. Na jego twarzy nie pozostał już nawet cień tego, co przed chwilą na niej gościło.
***
I like it. Ciąg dalszy nie zawodzi. Nie będę się rozpływać nad fabułą, bo moje zdeterminowanie do czytania następnych rozdziałów mówi, a przynajmniej taką mam nadzieję, samo za siebie.
OdpowiedzUsuńPodobał mi się fragment z ''innymi częściami ciała'', żart na moim poziomie, jak już zapewne zauważyłaś sądząc po moim usposobieniu i twórczości "D
Jeśli chodzi o sam tekst to jest dobrze, ale nie perfekcyjnie. Trochę za dużo kolokwializmów. Są takie momenty, w których nie ma żadnych, a potem nagle pojawiają się w parach, nawet w trójkach. Tak samo przyłożyłabym większą wagę do dialogów, bo chociaż błyskają błyskotliwe żarty (jw.) w niektórych miejscach kregeńczycy (nigdy nie wiem jak napisać tą nazwę) wyrażają się, przepraszam za dobitność, trochę tendencyjnie, jakbyś pisała, pisała, pisała i nagle taka pustka "jasna i pieprz na cholera, dobre kawałki zostawiłam w ostatnim akapicie'' - w pełni znam ten ból, tak samo dobrze jak wiem, że to tylko skutek uboczny. Niewiele przeszkadza. To błędy techniczne - naprawdę, uwijasz się z pisaniem, więc szczerze zdziwiłabym się, gdybym w końcu jakiegoś nie znalazła - pojawiają się (i ponownie, nikt nie wie o tym lepiej niż ja).
Nie zawodzisz mnie. Bez względu na to, co ci "wytknęłam" nie wątp w moje jak najbardziej pozytywne odczucia związane z całością.
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Massie
Massie, niedobra kobieto!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam najpierw ostatni akapit Twojego komentarza i me serce zamarło!
Ale potem odetchnęłam z ulgą... Wiem! Wiem, wiem, wiem :( Przyznaję, że trochę szybko pisałam ten rozdział, a raczej go uzupełniałam no i wyszło jak wyszło - trochę na siłę niektóre fragmenty . Te dialogi... No tak. Popracuję nad tym, I promise.
Chciałam nawet napisać przed tą notką, że coś nie do końca jestem sama przekonana co do pewnych momentów, ale stwierdziłam: niie tam, nie będę zniechęcać już na samym początku.
Mam czasem takie chwile, że piszę, piszę, wena mi sprzyja i nagle...SRU!(^^) Nie ma.Ale tylko na jakiś tam fragment. Wtedy zostawiam puste miejsce i piszę kawałek dalej... Uhh, ale w końcu trzeba wrócić do tego zawieszenia no i zaczyna się główkowanie, które kończy się nie zawsze najlepiej ://
(Matko jak ja się tłumaczę! :P )
Dziękuję za te słowa krytyki - utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że takie coś nie ujdzie mi płazem :))
Przynajmniej wiesz, że nie będę zbędnie słodzić, a co z tym idzie - możesz przekonać się o moim lojalnym i nieskrępowanym wyrażaniu adekwatnych do całości opinii ''D
OdpowiedzUsuńTłumaczyć się nie musisz. Wystarczy, że zakatuję cię TYM. Więc...Wiesz, co mi pomaga na wenę? Oprócz *backspace backspace backspace* i niekończącym powtarzaniu słów ''jasna i pieprz na cholera'', rzecz jasna. Otóż stwierdzam, że i tak nie będzie mi się dobrze spać z tą czarną dziurą między zapisanym a niedokonanym - idę więc po kawę, względnie energetyk (albo inne substancje pomocnicze - byle nie, że tak powiem, ziołowe - tak, ja wiem jak to brzmi, ale bez podtekstów - po melisie po prostu chce mi się spać). Kiedy jestem już tak śpiąca, że nie jestem w stanie sklecić zdania - nagle pojawia się. Ona. Wena. Psyche. Nazwij to jak chcesz, ja zwykłam nazywać SHAKESPEARE MODE. Dopóki umiesz pisać z półprzymkniętymi powiekami, będzie dobrze. To tak na przyszłość. Uhh, rozpisałam się.
Trzymam za dane mi słowo. Jeśli nie będziesz musiała, nie korzystaj z mojej rady. Nie jesteś masochistką, jak sądzę, więc nawet chyba nie spodziewasz się jej użyć "D
I powtórnie.
Massie
Bardzo, bardzo mnie to cieszy ;) Herbatki ziołowe uzależniają, bo działają podobno jak narkotyk! Zdarzało mi się pijać np. zieloną herbatę podczas nauki - no cóż. Za dużo z mojego skupienia się potem nie wychodziło ^^ Dziękuję za radę! Myślę, że kiedyś ją jednak wypróbuję... Mi się wena czasem pojawia jak już sobie przysnę i potem nagle się obudzę. (Jak emeryt - chrrrr,chrrr,chrząk, ekhhhyyy MAM! ^^)
OdpowiedzUsuńRozpisuj się, rozpisuj! Uwielbiam długie komentarze ;))
hmm... jak narkotyk powiadasz... "D
Usuńhttp://31.media.tumblr.com/72d2e80955424ce24b71dd754c620b22/tumblr_mn7wppuZ9C1srb4uqo1_500.gif
Usuńwhy not? "D
UsuńTo jest niesamowite. Genialnie piszesz i twoje opowiadanie jest ciekawe. To na serio wciąga. Bardzo,się się ciesz że to opowiadanie o Lokim XD <3 Loczek był bardzo dzielny :P a po za tym jak w ogóle Odym mógł wysłać Lokiego na śmierć *Foch forever na Odyna* Ka również zapraszam na mojego bloga, który jest również o Loczku: http://obserwatorka-loki.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Obserwatorka
no no genialny rozdzialik zresztą jak zwykle czekam na następny mam nadzieje że ujawnisz ten genialny plan Lokiego ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,Rox
No nieźle, jestem pod sporym wrażeniem Twojego talentu pisarskiego. Opisy, dialogi, wszystko pieknie sie komponuję. Serio podziwiam :D
OdpowiedzUsuńCzytam juz od dłuższego czasu Twojego bloga, nawet raz skomentowałam (na samaym począteczku :D), ale potem jakos nie miałam jak zamieszczać komentarzy za co bardzo Cię przepraszam.
Co do rozdziału to podobal mi się, tak jak zresztą wszystkie zamieszczone. Jestetm ciekawa co takiego Loki kombinuje :D
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam,
Mrs. Darkness
PS. Zapraszam również na mojego bloga o Lokim oraz na nowego o zupełnie nowej tematyce http://whispers-in-thedark.blogspot.com/
Hej :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że już wkrótce do nas wrócisz wszyscy pewnie czekamy z niecierpliwością na jakąkolwiek wiadomość od Ciebie, i oczywiście na następny tak samo fantastyczny rozdział :P ;D
Ahhh i jeszcze jedno dzisiaj moi znajomi na fejsie opublikowali okładkę do sierpniowego wydania Empire :P a na niej nie kto inny tylko oczywiście nasz Loki :)
Myślałam że mi serce gardłem wyjdzie jak to zobaczyłam genialnie zrobione ale jak On wyszedł to... Ohh Boże chyba muszę zacząć znowu oddychać :)
Daj znać czy żyjesz :)
Pozdrowienia.
Lokietta.
No witam. :)
OdpowiedzUsuńDługo mnie nie było, ale to przez brak czasu. Teraz jednak jestem i komentuję.
No. Usiadłam sobie wygodnie na łóżku i byłam akurat na komórce i sprawdzam czy ktoś czegoś nie dodał i O! Widzę, że Kinni (jeśli mogę Cię tak nazywać :)) coś dodała no to czytam.
Po dobrnięciu do końca moja mina była taka: O.O
GENIALNIE! WSZYSTKO JEST GENIALNE!
Normalnie, aż nie mogę się doczekać tego wszystkiego co będzie później. Swoją drogą to ciekawe co Loki knuje. Podejrzewam spisek i zaatakowanie Kregańczyków (nie miałam pojęcia jak to napisać).
Cóż, przekonamy się w następnym rozdziale jak mniemam. :3
Tymczasem, nie wiem czy byłaś już u mnie, ale dodałam nowy rozdział. :)
Pozdrawiam serdecznie.
Stella.