utwór --> Audiomachine - The Truth
***
Loki chciał niepostrzeżenie wymknąć się z pałacu. Niemal mu się udało, od drzwi dzielił go jedynie ogromny, wyłożony złotem hol, gdy nagle za jego plecami rozległ się tak doskonale znany mu głos. Głos jedynej w całym królestwie osoby traktującej go na równi z Thorem, człowieka, z którym zawsze mógł porozmawiać i znaleźć u niego zrozumienie, akceptację.
- Dokąd tym razem się wybierasz?
Zatrzymał się i spuścił
ze zrezygnowaniem głowę. Nie chciał, by ktokolwiek go zobaczył,
szkoda mu było czasu na wymyślanie jakiejkolwiek historyjki na
odczepne i nie miał ochoty nikomu się tłumaczyć. Nawet jej.
- Idę na spacer -
odparł krótko, słysząc za plecami zbliżające się kroki.
- Teraz? O tak późnej
porze? - Frigga stanęła obok i położyła swoją smukłą dłoń na
jego ramieniu.
- Cały dzień siedzę
w pałacu. Chcę się przewietrzyć. Czy to źle?
- Nie, skąd...
Tylko... - urwała, zaciskając mocniej rękę i wbijając paznokcie
w jego ciało.
- Tylko? - powtórzył,
spoglądając kątem oka na kobietę.
- Zaraz kolacja. Wiesz,
że nie lubię, gdy przy naszym stole są puste miejsca.
Brunet ze zdziwieniem
uniósł brwi i spojrzał na swoją matkę.
- Nigdy wcześniej nie
miałaś nic przeciwko temu. Co cię trapi? - zapytał, czując
lekkie zaniepokojenie. Chodziło o coś innego. Widział to
w jej oczach. - Powiedz mi.
- Ojciec ostatnio źle
się czuje. Jest coraz gorzej, chociaż próbuje tego nie
okazywać. Ale ja go znam. Wiem, że coś mu dolega, coś
poważnego... - głos zaczął jej drżeć, a po policzku spłynęła
powoli błyszcząca łza. - Ale on nie chce mi nic
powiedzieć. Thora nie ma, ty chcesz
nagle zniknąć. W dodatku gdybym cię nie
zauważyła, nikt nie wiedziałby gdzieś się podział, a ja nie
spałabym po nocach, myśląc o moich synach, martwiąc się o
nich...
- Niepotrzebnie -
starał się, by brzmienie jego głosu było jak najbardziej
uspokajające. - Thor z pewnością sobie poradzi, znasz go
przecież. A ja wybieram się tylko na nieszkodliwą wycieczkę,
wrócę najpóźniej za trzy dni... Może za dwa.
- A jeżeli ojcu
stanie się coś przez ten czas?
- Nie stanie. Jest
silny. Z pewnością wytrzyma jeszcze długo.
- Mówisz, jakbyś zupełnie nie dbał o jego stan.
- Ależ nie! Dbam, jednak muszę coś zrobić, nie wytrzymuję już w
jednym miejscu.
- Rozumiem... Ale...
Boję się Loki. Tak bardzo się boję - teraz po jej twarzy płynęło
już wiele łez. - Jeżeli coś stanie się któremuś z waszej
trójki...
Nie był dobry w
pocieszaniu, nie lubił tego, więc zamiast odpowiedzieć objął
kobietę i mocno do siebie przytulił. Figg oparła głowę na jego
ramieniu i odwzajemniła uścisk. Stali tak przez dłuższą chwilę,
w zupełnej ciszy przerywanej jedynie zdławionym szlochem bogini.
- Będzie dobrze -
mruknął w końcu, delikatnie oswabadzając się z jej ramion. -
Muszę już iść...
- W porządku. Uważaj
na siebie... - wymamrotała, ocierając policzki wierzchem dłoni.
- Oczywiście - ruszył
w stronę drzwi. - Nie trap się mną - dodał przez ramię i
opuścił pałac.
***
Kierował się na zachód, w miejsce, które było znane jedynie jemu, chociaż znajdowało się stosunkowo niedaleko od murów miasta. Szybkim krokiem można było dostać się tam zaledwie w jeden dzień.
Celem jego wyprawy było strome urwisko znajdujące się nad morzem, a dokładnie jego najbardziej wysunięty nad powierzchnię wody fragment. Rosła tam ogromna, stara sekwoja, która według legend została zasadzona przez samego Ymira - istotę, od której pochodzą Asowie. W potężnym pniu tego drzewa znajdowała się dziupla tak duża, że mogła pomieścić nawet i cztery osoby jednocześnie. Dla każdego innego stworzenia nie byłoby w niej nic niezwykłego, ot, po prostu najzwyczajniejsza dziura w drewnie, mogąca imponować jedynie swoimi rozmiarami. Ale Loki odkrył coś niesamowitego.
Jeszcze jako nastolatek udał się wraz z matką i Thorem na jarmark. Podczas gdy jego brat biegał od stoiska do stoiska, co chwilę znajdując jakiś nowy przedmiot, który koniecznie chciał dostać, on przechadzał się wolno między kolorowymi straganami i z szeroko otwartymi oczyma przyglądał wystawianym na nich rzeczom. Można było znaleźć tam ubrania, jedzenie, zwierzęta, perfumy, biżuterię... Wszystko, czego tylko się zapragnęło. Jednak tylko jeden z kramów naprawdę wyjątkowo zainteresował ciemnowłosego chłopaka. Znajdował się na samym końcu długiej alejki, gdzie nie było już tak gwarno i ciasno jak w pozostałej części targu. Była to mała, ciasna buda ze starymi przedmiotami. Loki z entuzjazmem zaczął grzebać w stojącej w kącie gigantycznej stercie ksiąg i w końcu w ręce wpadło mu dzieło niejakiego Snorriego Sturlusona dotyczące symboliki, runów i magii. Wybłagał wtedy Frigg, aby mu je kupiła. Kobieta zgodziła się, nie wiedząc, że dzięki tej właśnie opasłej księdze jej syn posiądzie ogromną wiedzę.
To w niej właśnie znalazł wzmiankę o pradawnej sekwoi rosnącej samotnie na klifie. Według podań miała ona stanowić jedno z dwóch przejść między światami. Pierwszym był Bifrost - ten jednak był zawsze pilnie strzeżony. Sekwoja za to nie przyciągała uwagi. Była zwykłą, niepozorną rośliną, taką samą jak wszystkie inne. Stawała się drogą między krainami dopiero po wypowiedzeniu odpowiedniego zaklęcia. Tak się składało, że Loki je znał.
***
Podróż minęła mu w miarę szybko. Podziwiał piękno i różnorodność swojego świata. Przemierzał łąki, po których skakały króliki oraz małe laski pełne świergoczących ptaków. Mijał jeziora, z których dochodził zbiorowy rechot tysięcy konnów, większych i uzębionych odpowiedników midgardzkich żab. Wszędzie było tak bardzo spokojnie, zupełnie inaczej niż w pałacu, gdzie zawsze coś się działo.
Wieczorem był już u celu. Ciemny kształt sekwoi wyglądał imponująco na tle zachodu słońca. Całe niebo mieniło się różnymi odcieniami czerwieni, od jasnej, niemal pomarańczowej, aż po ciemną, prawie czarną. Loki przystanął na chwilę i po prostu patrzył, napawając się tym niesamowitym widokiem. Nie był w tym miejscu od kilku lat, a obraz ten towarzyszył mu jedynie we wspomnieniach, więc teraz, na żywo, zachwycił go ze zwiększoną mocą. Mało co wywoływało w nim takie uczucia.
Czy był romantykiem? Nie. Zdecydowanie nie. Ten widok kojarzył mu się z czymś zupełnie innym. Nie z romantycznymi schadzkami zakochanych ani innymi podobnymi bzdetami lecz z krwią. Krwią, która niedługo poleje się strumieniami i stworzy podobnie zachwycający zachód, z tą drobną różnicą, że będzie rozlewał się on nie na wieczornym niebie, a między ciałami martwych kregańczyków.
***
superrrrrrr rozdział! czekam na następny.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Rox
:)) Następny jakoś za tydzień!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Niesamowity rozdział i dedykacja dla Mnie :*
OdpowiedzUsuńDzięki ci serdeczne. Loki jest boski jak ty potrafisz tak ująć jego przemyślenia co? Jestem ciekawa jak rozwinie się sytuacja z Thorem :p będą się bić ? :D
Pozdrawiam i miłych wakacji niestety mnie jeszcze to nie czeka :p
Lokietta.
Przy takim rozdziale nie mogłoby nie być dedykacji dla Ciebie! ;)) Przyznaję, że wyjątkowo dobrze czuję się pisząc o Lokim... Uwielbiam to :D Ręce niemal same stukają w klawisze...
UsuńO dalszych losach Thora i jego gromadki już niebawem!
Dziękuję :*
Kinnisidee
Bardzo fajnie się czyta Twoją twórczość :-)Super pożywka dla wyobraźni ;-D
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następne rozdziały...
Jeej, kolejne opowiadanie o Loczku! *banan na twarzy mode on*
OdpowiedzUsuńDodaję Ci komentarz z komputera w pewnej bibliotece tak więc nie mam wiele czasu. :D
Na początku powiem Ci, że zyskałaś nową czytelniczkę! Jestem Stella i bardzo serdecznie Cię witam. :)
Co do rozdziału to jest on świetny! Pisz, bo bardzo dobrze Ci to wychodzi tak więc pisz, pisz i jeszcze raz pisz!
Bardzo mnie zaciekawiłaś swoim stylem i tym,, że piszesz tak lekko i zrozumiale jednocześnie. Nie używasz zbędnych słów i to jest najlepsze.
No bardzo dobrze, bardzo dobrze. :D
Pragnę Cię zaprosić na mojego bloga-również o Lokim. <3
loki-and-stella.blogspot.com
Pozdrawiam serdecznie!
Stella.
Loczku? Naprawdę? Gdyby miał na imię Lok to mogłabyś tak napisać... Ale on ma na imię Loki!
UsuńHahaha, jak tak dalej pójdzie przeczytam dzisiaj całość, więc pozwolisz, że ponownie nie będę się specjalnie rozpisywać.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się a) relacja Frigg z Lokim b) pomysł na przejście do innych światów.
If fanfic be the food of imagination - że tak sparafrazuję monolog diuka Orsino z Wieczoru Trzech Króli ''D
Droga Kinnisidee!
OdpowiedzUsuńJeśli naprawdę masz aż takie problemy z zapamiętaniem ostatniego zdania, którego przeczytałaś, a cały tekst zaczyna ci latać przed oczami to radzę udać się do specialisty. Dyslektycy często tak mają.
Świetnie, wiesz to.
OdpowiedzUsuń