Pacific Rim - Pacific Rim Soundtrack - Ramin Djawadi
-
Wszechojcze...
- Milcz!
Młody
mężczyzna stojący przed bogato zdobionym tronem władcy Asgardu
zamknął usta i spojrzał z złością na swojego władcę.
Nienawidził, kiedy ktoś nie pozwalał dokończyć mu zdania, jednak
w tej sytuacji nie mógł zrobić nic innego, jak usłuchać rozkazu.
- Nie
wypełniłeś mego polecenia i dopuściłeś do tego, by ten potwór,
Fesses wydostał się z więzienia. Miałeś tylko jedno zadanie.
Jedno!A nie byłeś w stanie go wypełnić. Jakby tego nie było
dość, to jeszcze teraz śmiesz kłócić się ze mną i podważać
moje zdanie! - odziany w złote szaty starzec odwrócił się na
pięcie i spojrzał wprost na swojego rozmówcę.
Mimo
swego podeszłego wieku nadal poruszał się zwinnie i jakby bez
trudu. Był wysokim, postawnym mężczyzną o gęstej, siwej brodzie
opadającej na klatkę piersiową i równie białej burzy włosów.
Budził respekt. Widać było, że w minionych latach trudnił się
wojaczką. Zmarszczki na jego twarzy mieszały się z licznymi
bliznami po przebytych bitwach, a w miejscu, gdzie powinno być jego
prawe oko znajdował się jedynie kawałek metalu zasłaniający
pusty oczodół.
- Wysłuchaj
mego zdania! Choć raz, o wielki Odynie - odparł młodszy,
zaciskając dłonie w pięści. - Musisz rozpocząć wojnę. To
jedyne wyjście! Kregańczycy nigdy...
- Loki!
- głos starca stał się jeszcze bardziej stanowczy i oschły. -
Nie mieszaj się w nie swoje sprawy!
- Nie
swoje sprawy? - młodzieniec wydał się urażony. - Los królestwa
nie jest moją sprawą? Nie powinienem się nim interesować? Mam
siedzieć cicho i przyglądać się, jak ignorujesz
niebezpieczeństwo i doprowadzasz do katastrofy, tak? Nie możesz
choć raz przyjąć do wiadomości tego, że postępujesz źle,
ojcze?
- Rozwiążemy
to chwilowe nieporozumienie na drodze pokojowej.
- Pokój?
Już zawarłeś z nimi pokój! I widzisz co się teraz dzieje!
Czyżby nagle o nim zapomnieli?!
- Nie
ma mowy o żadnej wojnie. To moja ostateczna decyzja.
- Nie
tylko ja uważam, że to najlepsze rozwiązanie! Thor również...
- Wiem
co uważa Thor - przerwał mu Odyn. - Nie dziwi mnie, że chce
walczyć, jest bardzo butny i nic na to nie poradzę. Ale ty? Ten,
który konflikty zawsze próbował rozwiązywać za pomocą słów i
forteli, a nie miecza czy innej broni? Ty, który nigdy nie trzymał
w dłoni prawdziwego oręża? Który nie wie nic o prawdziwej walce?
Loki
umilkł, jednak nie spuścił, ani nie odwrócił wzroku. Stał
wyprostowany, a jego twarz przestała wyrażać jakiekolwiek uczucia,
nawet goszczące na niej do tej pory zacięcie.
- Tak
ojcze, ja - odparł w końcu cichym, pozornie spokojnym głosem.
- W
sytuacji gdy ja nie chcę walczyć, ty nagle zajmujesz przeciwne
stanowisko. Zawiodłem się na tobie.
- Dobrze!
W takim razie pozwól, abym udał się do tej krainy i ocenił
sytuację. Zdam ci pełen raport i może wtedy przekonasz się, że
mam rację.
- Przemyślę
to. A teraz idź do swojej komnaty. Skończyłem z tobą rozmawiać
- bóg bogów odwrócił się przodem do ogromnego okna i spojrzał
z góry na swoje miasto.
Piękne miasto, otulone ciepłym światłem
pochodzącym ze trzech słońc krążących po orbicie. Spokojne
miasto, w którym nikt nie wywoływał niepotrzebnych sporów i
zamieszek. Idealne miasto, zamieszkane przez idealnych i pięknych
bogów, półbogów, nimfy i wiele innych stworzeń, mniej lub
bardziej przypominających swym wyglądem ludzi.
- Popełniasz
wielki błąd - burknął jeszcze młody, po czym opuścił salę,
trzaskając za sobą drzwiami.
***
Kiedy Odyn został sam westchnął cicho i zasiadł na swym wspaniałym tronie. Bolało go to, że musiał tak stanowczo postępować ze swoim synem, jednak nie było innego wyjścia. Nie mógł rozpoczynać bitwy. Nie mógł narażać swych poddanych na niebezpieczeństwo, na strach, głód, śmierć. Postanowił, że trzeba odwiedzić Kregan i załatwić tam parę spraw. Odnowić przysięgę pokoju. A przede wszystkim nie dopuścić do tego, aby ta żmija, Fesses, po 100 latach więzienia znów przejął tamtejszy tron. Loki nic nie rozumiał. Był jeszcze za młody, o wiele za młody, by wiedzieć, co niesie za sobą decyzja o rozpoczęciu wojny.
***
Loki
szedł szybko długim korytarzem prowadzącym do jego komnaty. Długa
do ziemi, ciemnozielona peleryna, którą niemal zawsze miał na
sobie, powiewała za nim w rytm kroków, szeleszcząc cicho. Był
wściekły jak jeszcze nigdy dotąd. Nikt się nie liczył z jego
zdaniem. Nawet ojciec - osoba, która powinna wysłuchać jego rad i
chociaż udawać, że bierze je pod uwagę. Że się z nimi
jakkolwiek liczy. Wykazać zrozumienie. Ale nie. Nawet w najbliższej
rodzinie nie miał oparcia. Czuł się obco. Znowu. Kolejny raz
przepełniało go to rozlewające się po całym ciele niemiłe
uczucie, że nie jest traktowany na równi ze swoim bratem. Thor.
Muskularny i porywczy, o wyglądzie dwudziestopięciolatka. Przystojny, aczkolwiek
nie wybitnie inteligentny blondyn, zawsze odziany w srebrne szaty i
czerwony płaszcz. Wyróżniający się z tłumu już z daleka.
Cudowny bóg piorunów i burzy. Gdzież mu, szczupłemu, blademu
niczym śnieg Lokiemu, do tego chodzącego ideału! Młodzieniec dotarł w końcu do celu. Wpadł do obszernej, jasnej komnaty i zamknął za sobą drzwi. Było to jedyne miejsce w całym pałacu, gdzie mógł w spokoju skupić się nad swoimi sprawami, oddać lekturze książek i pogrążyć we własnych myślach i marzeniach bez obaw, że ktoś mu przerwie. Podszedł do swojego łoża, po drodze odczepiając od kołnierza pelerynę i rzucając ją niedbale na ziemię, po czym opadł na miękkie posłanie i utkwił wzrok w suficie. Jego złość powoli ustępowała miejsca zmęczeniu. Przymknął oczy i przeczesał dłonią swoje błyszczące, czarne jak noc włosy. Był wykończony tak bardzo, jakby przed chwilą nie zakończył jedynie słownej utarczki z ojcem, a ciężki, wycieńczający bój. Fale senności napływały na niego i oplatały swymi licznymi, ciepłymi mackami. Nie stawiał oporu. Zamknął oczy i właśnie zaczął odpływać kiedy...
- Bracie!
- głośny, pełen radości krzyk wyrwał go z przyjemnego
otępienia. - Nie zgadniesz, co się wydarzyło!
Brunet
podniósł się niechętnie do siadu i spojrzał na stojącego w
progu Thora.
- Gretta
wyraziła zgodę, aby udać się dzisiaj z tobą do wspólnego łoża?
- strzelił, mówiąc to, co pierwsze przyszło mu na myśl.
- Uradowało
by mnie niezmiernie, gdyby podjęła taką decyzję, ale nie o to
chodzi.
- W
takim razie...?
- Ojciec
nasz przydzielił mi zadanie.
- Doprawdy?
- Lokiemu zaschło mu w gardle, a krew z podwójną siłą zaczęła
tętnić mu w żyłach.
- Tak. Mam udać się na Kregan i sprawdzić,
jak się tam dzieje!
W końcu chociaż na chwilę wyrwę się z tego nudnego miejsca.
Dawno nie miałem na to okazji - odparł blondyn, uśmiechając się
szeroko. - Coś się stało? - dodał po chwili, widocznie
zauważając grymas na twarzy swego brata.
- Nie,
skądże - wychrypiał.
- To
dobrze, chociaż pobladłeś i teraz wyglądasz już zupełnie jak
trup.
- Dziękuję
za tę miłą uwagę.
Thor
zaśmiał się głośno.
- Zgłodniałem. Wybierzesz się ze mną do jadalni? - zapytał klepiąc się
po brzuchu.
- Nie
mam na nic ochoty.
- Powinieneś
więcej jeść, w przeciwnym razie nigdy nie nabierzesz ciała, a co
za tym idzie porządnych mięśni!
- Niezmiernie
raduje mnie to, że tak się o mnie troszczysz, ale powiedziałem,
że nie chcę - wysyczał brunet.
- W
porządku. W takim razie do zobaczenia - mówiąc to, opuścił
pokój.
Loki
przez chwilę uważnie słuchał jego powoli oddalających się
kroków, a kiedy zupełnie ucichły zerwał się z posłania, złapał
stojącą na stoliku nocnym wazę i rzucił nią z wściekłością
przez całe pomieszczenie. Naczynie uderzyło o ścianę i z głośnym
trzaskiem rozpadło na tysiące drobnych kawałków.
- To
niesprawiedliwe. Ja powinienem tam jechać... Czym zasłużyłem
sobie na takie traktowanie ze strony mego ojca? Nie uczyniłem
niczego, NICZEGO złego! - wyszeptał do siebie i poczuł, że niechciane łzy
wściekłości napływają mu do oczu. Natychmiast wytarł je wierzchem dłoni. Nie
mógł pozwolić sobie na słabość. W końcu był księciem.
***
Thor stał w ogromnym pałacowym holu i oczekiwał na swych kompanów, którzy mieli towarzyszyć mu w wyprawie. Denerwowała go ich niepunktualność, w końcu termin wyruszenia był znany już od ponad tygodnia. Mężczyzna postukiwał delikatnie ogromnym młotem o poręcz szerokich schodów, stanowiących najbardziej ozdobny element pomieszczenia. Młot ten nie był zwyczajnym narzędziem lecz bronią. Kiedy bóg błyskawic nim rzucał, ten leciał bardzo daleko, po czym wracał niczym bumerang wprost w jego dłoń. Ułatwiało to walkę z wieloma przeciwnikami naraz. Dodatkowym plusem było to, że młota tego nie był w stanie podnieść ani używać nikt, oprócz jego właściciela. Thor nie wyobrażał sobie, że mógłby walczyć kiedykolwiek czymś innym. Bez tego kawału najtwardszego kamienia w Asgardzie nie ruszał się właściwie nigdzie.
- Witaj!
- rozległ się niski, zachrypnięty głos.
Thor
spojrzał w kierunku, z którego dobiegło pozdrowienie. Do holu
wszedł Tyr. Bóg wojny i sprawiedliwości był potężnym,
umięśnionym mężczyzną o gęstych, ognisto rudych włosach i
brodzie. Gruby pancerz robiony specjalnie na miarę osłaniał jego
masywny tors.
- Gdzie
reszta naszej ekipy? - zapytał nowo przybyły, rozglądając się
dookoła.
- Jeszcze
nie dotarli - odparł blondyn, krzywiąc się z niezadowoleniem.
- Sif
również? No proszę, nie spodziewałem się, że nie stawi się na
czas. Przecież...
- Skończ.
- ...masz ją poślubić w przyszłości. Może najwyższa pora...
- Jeżeli
mamy rozmawiać o tym, to już lepiej milczmy - warknął bóg
piorunów, siadając na jednym z krzeseł stojących pod ścianą.
Oparł
się wygodnie i zamknął oczy.Sif, bogini urody i urodzaju była naprawdę piękną kobietą. Wyróżniała się spośród innych nie tylko zniewalającą urodą, ale również upodobaniem do walki. Już od dziecka uczyła się szermierki, dzięki czemu teraz znakomicie posługiwała się swoimi dwiema wąskimi szablami, które zawsze nosiła przy sobie, wsunięte za szeroki pas. Lubił ją, ale traktował jedynie jako przyjaciółkę, nie kandydatkę na wspólne życie. Wiedział, że jego matka, Figg, planuje doprowadzić do jego ożenku z nią, jednak jak na razie nie przejmował się tym za bardzo. Miał nadzieję, że od tego dnia dzieli go jeszcze długi czas.
Po około piętnastu minutach na miejsce dotarł Hogun, mistrz w walce szablą i odważny, wyrwały wojownik, a po chwili również i Volstagg, najbliższy przyjaciel Thora. Na samym końcu do grupy dołączyła Sif. Miała na sobie błyszczący gorset z metalowymi wstawkami przechodzący w obcisłe body, jej nogi były chronione przez twarde, porządne nagolenniki, a ręce przez naramienniki. Dziewczyna związała swe długie włosy w gruby warkocz, by nie przeszkadzały jej podczas podróży.
- W
końcu - westchnął blondyn, podnosząc się z miejsca.
- Musiałam
się przygotować - powiedziała kobieta, wzruszając lekko
ramionami.
- Rozumiemy,
przecież musisz ślicznie wyglądać dla... - zaczął złośliwie
Tyr, jednak zanim skończył otrzymał mocnego kuksańca prosto w
żebra od stojącego obok Volstagga.
- Nie
marnujmy więcej czasu! Idziemy do Heimdalla! - zawołał Hogun.
Cała
grupa wyszła z pałacu i udała się długim, wąskim mostem zwanym
Tęczowym, lub po prostu Bifrostem, do najdalej wysuniętego miejsca
w całym Asgardzie. Tylko stąd można było dostać się do innych
krain. Delegacja z synem Odyna na czele weszła do średniej
wielkości budynku składającego się jedynie z jednej sali,
pośrodku której znajdował się spory podest. W miejscu tym
wszystko było złote - ściany, sufit, a nawet podłoga. Na
spotkanie wyszedł im Heimdall , strażnik i opiekun portalu. Był
ciemnoskórym pół olbrzymem mającym już wiele, wiele lat. Odziany
był w zbroję takiego samego koloru, jak całe to miejsce.
- Thorze
- skłonił się lekko przed bogiem - Wszystko już gotowe.
Zajmijcie miejsca na podeście.
Blondyn
skinął głową i wykonał polecenie. To samo zrobili jego
towarzysze. Olbrzym podszedł do małego panelu sterowania
znajdującego się w ścianie, spojrzał na coś uważnie, po czym
wrócił do podwyższenia w centrum pomieszczenia. Wyciągnął zza
pasa swój ogromny miecz i włożył go w wąską szczelinę w
podłodze, która dla niewtajemniczonych pozostawała niewidoczną. Kiedy docisnął
go do oporu, wokół Thora i jego drużyny pojawiły się zielonkawe
smugi światła, pomiędzy którymi przeskakiwały drobne iskry.
- Za dziesięć godzin otworzę portal, umożliwiając wam drogę powrotną.
Jednak musicie o odpowiedniej godzinie stawić się z powrotem
dokładnie w tym miejscu, w którym się zaraz pojawicie - oznajmił
strażnik.
- Oczywiście
- odparł krótko Thor - Będziemy na pewno, bez obaw.
Częstotliwość pojawiania się iskier wyraźnie uległa zwiększeniu, wszystkie lampy znajdujące się w pomieszczeniu przygasły, a zielone światło nabrało mocy i rzuciło na ściany nieprzyjemny, chłodny blask. Ciszę przerwał cichy syk i po chwili grupka ludzi została ciasno oplątana energią portalu. Zaraz potem rozległ się głośny trzask i w sali pozostał jedynie Heimdall.
Częstotliwość pojawiania się iskier wyraźnie uległa zwiększeniu, wszystkie lampy znajdujące się w pomieszczeniu przygasły, a zielone światło nabrało mocy i rzuciło na ściany nieprzyjemny, chłodny blask. Ciszę przerwał cichy syk i po chwili grupka ludzi została ciasno oplątana energią portalu. Zaraz potem rozległ się głośny trzask i w sali pozostał jedynie Heimdall.
Dziewczyno, to jest genialne!
OdpowiedzUsuńSerio czytałam już wiele opowiadań o Lokim (zresztą sama takowe pisze) ale Twoje jest serio... Wow. Cieszę się że zdecydowałaś się na publikowanie swojego dzieła.
Piszesz lekko, aż przyjemnie popatrzeć. Masz talent! :)
Z pewnością będe odwiedzać, a Ciebie zapraszam do odwiedzenia mojego bloga :)
Pozdrawiam,
Mrs. Darkness
Witam! Dzięki za pierwszy komentarz! Aż się zarumieniłam, przez te pochwały ^^ Ehh... No to teraz dostałam kopa energetycznego i mam jeszcze więcej chęci do pisania ;))
UsuńNa Twojego bloga już szybciutko wchodzę i czytam!
Pozdrawiam,
Kinnisidee
Ok, nie mam profilu, ale już po moim charakterystycznym ''ok'' na początku każdej wypowiedzi możesz wnioskować, kim jestem.
OdpowiedzUsuńChwytasz za coś, co jest dosyć rzadko spotykane, znaczy przeszłość Thora i Lokiego. Podobał mi się kawałek z Grettą - ale to w końcu ja ''D Tak serio, dobre opisy. W dialogach jest coś młodzieńczego, niekiedy prowadzisz je z wrodzoną lekkością, co odróżnia twój styl od mojego, przyciężkawego i podniosłego. Twój Odyn ma serce, a przynajmniej organ po właściwym miejscu, to miła odmiana.
Za wcześnie, bym mogła ocenić całość twórczości, zbyt późno, bym mogła przeczytać na tyle, by ją ocenić.
Do zobaczenia jutro w spekulacjach,
Massie.
Ok, poznałam bez problemu ;)
UsuńDopiero zaczynam, 7 rozdziałów może wydawać się nie jakąś małą ilością, ale jeśli przeczytasz dalej to zobaczysz, że są dość krótkie (muszę nad tym popracować!)
Przez Twój styl mam teraz wrażenie, że mój jest taki... dziecinny. Przynajmniej momentami.
W takim razie czekam na opinię o dalszej części! ;)
W momencie, gdy odpisuję, to już do zobaczenia dzisiaj!
Pozdrawiam,
Kinnisidee
Świetny liczę na ogrom Loki'ego <3
OdpowiedzUsuń"Expedition"
OdpowiedzUsuńBo tytuł po polsku brzmi lamersko, prawda.
"Widać było, że w minionych latach trudził się wojaczką."
Trudnił się. Trudzić to się można nad zadaniem domowym z matematyki.
"Który nie wie nic o prawdziwej walce?"
Nie takie znowu nic. Loki co prawda był magiem, ale na walce się znał.
"A teraz idź do swojej komnaty."
Wiem, że nie powinno mnie to śmieszyć, a jednak uśmiałem się, czytając to zdanie. Zabrzmiało jak mamine "Do swojego pokoju! Masz szlaban!".
"- Popełniasz wielki błąd - burknął jeszcze młody, po czym opuścił salę, trzaskając za sobą drzwiami."
Foch!
"Postanowił, że trzeba odwiedzić Kregan"
Kim są Kreganie? Bo mi się kojarzą jedynie z Kroganami z Mass Effect, a jak wpisuję to w Googla to znajduję tylko Kreegan z Heroes of Might and Magic.
"Był jeszcze za młody, o wiele za młody, by wiedzieć, co niesie za sobą decyzja o rozpoczęciu wojny."
Loki wcale nie był taki młody, wiedział co nieco o świecie. Chociaż w filmie Odyn faktycznie traktował Thora i Lokiego jak dzieci, więc przymknę na to oko.
"Był wściekły jak jeszcze nigdy dotąd. Nikt się nie liczył z jego zdaniem. Nawet ojciec - osoba, która powinna wysłuchać jego rad i chociaż udawać, że bierze je pod uwagę!"
Syndrom Zakompleksionej Nastolatki?
"Muskularny, porywczy dwudziestopięciolatek."
Hahahaha. NIE. Thor Z PEWNOŚCIĄ nie ma dwudziestu pięciu lat. Co najmniej kilkaset.
"Kolejny raz przepełniało go to rozlewające się po całym ciele niemiłe uczucie, że nie jest traktowany na równi ze swoim bratem."
Ale przecież Odyn nie przyznał Thorowi racji, więc o co mu chodzi?
"Przystojny, aczkolwiek nie wybitnie inteligentny blondyn"
Dlaczego Thor w każdym, dosłownie każdym blogasku, jest jakimś półmózgiem? Wbrew temu, co można wywnioskować z filmu, Thor był całkiem inteligentny.
"Cudowny bóg piorunów i burzy. Gdzież mu, szczupłemu, blademu niczym śnieg Lokiemu, do tego chodzącego ideału!"
W filmie co prawda nie widzimy młodości Thora i Lokiego (poza tym fragmentem z nimi jako dziećmi), ale uwierz mi: Loki kochał i szanował Thora zanim się dowiedział, że jest adoptowany i mu odbiło.
"Był wykończony tak bardzo, jakby przed chwilą nie zakończył jedynie słownej utarczki z ojcem, a ciężki, wycieńczający bój. Fale senności napływały na niego i oplatały swymi licznymi, ciepłymi mackami. Nie stawiał oporu."
Czyżby pierwsze objawy narkolepsji?
"Mam udać się na Kregan i sprawdzić, jak się tam dzieje!"
Napewno "na Kregan" a nie "do Kregan"? Bo to brzmi, jakby miał ich zaatakować.
"W takim razie ja lecę - mówiąc to mężczyzna opuścił pokój."
"Ja lecę"? Serio? W ustach kogoś, kto przed chwilą rzucał kwestie typu "niezmiernie mnie to raduje"? Coś tu nie pasuje.
"Nie uczyniłem niczego, NICZEGO złego! - wyszeptał do siebie"
A ten wykrzyknik i wielkie litery mają podkreślić to, że on szeptał, tak?
"Lubił ją, ale traktował jedynie jako przyjaciółkę, a nie kandydatkę na wspólne życie."
A to dlaczego? W mitologii była żoną Thora, w komiksie kochanką. W filmie co prawda dziewczyną Thora była Jane Foster, ale się jeszcze nie poznali, więc naprawdę nie rozumiem tej niechęci do małżeństwa z Sif.
"Miała na sobie błyszczący gorset z metalowymi wstawkami przechodzący w obcisłe body, jej nogi były chronione przez twarde, porządne nagolenniki, a ręce przez naramienniki."
Strój rodem z gier RPG - "zbroja", która odsłania więcej, niż zasłania. I jak to coś ma chronić przed odniesieniem ran?
"- Musiałam się przygotować - powiedziała kobieta, wzruszając lekko ramionami."
UsuńTo dziewczyna czy kobieta? Jest różnica, wierz mi.
"- Rozumiemy, przecież musisz ślicznie wyglądać dla... - zaczął złośliwie Tyr, jednak zanim skończył otrzymał mocnego kuksańca prosto w żebra od stojącego obok Volstagga."
Boru, to są bogowie czy gimnazjaliści?
"Olbrzym podszedł do małego panelu sterowania znajdującego się w ścianie, spojrzał na coś uważnie"
Nie przypominam sobie, żebym widział w filmie jakiś panel sterowania, ale może nie oglądałem uważnie.
"zielone światło nabrało mocy i rzucało teraz blask na całą salę. Inne lampy przygasły, więc ww sali zrobiło się całkiem ciemno i ponuro."
No to zielone światło "rzucało blask na całą salę" czy było tam ciemno? Już się pogubiłem.
"Zaraz potem rozległ się głośny trzask i w Bifroście pozostał jedynie Heimdall."
Bifrost to most. Heimdall został w sali.
Co do tyłu - jak kto woli. Zaczęłam nadawać je w języku angielskim i tak sobie kontynuuję. Ale nie ze względu na to, że polski brzmi dla mnie lamersko (cokolwiek to znaczy...)
UsuńOk - poprawiłam na trudnił się.
U mnie Loki nie jest zbyt doświadczonym wojownikiem. Na pewno nie dorównuje Thorowi itd. Pisałam na początku, że tylko opieram się na mitologii, nie jest tu z nią wszystko zgodne.
Na Kregan w sensie krainę/planetę. Mieszkańcy Kreganu to kregańczycy : ) Szczerze mówiąc nie pamiętam jak wpadłam na tą nazwę, ale na pewno nie sugerowałam się żadną z rzeczy, które wymieniłeś. Nie byłam świadoma, że istnieją jacyś Kreeganie w jakimś „Heroes of Might and Magic”, ani Kroganie w „Mass Effect”.
Oni są wyłącznie moim wymysłem.
Loki ma bodajże coś koło 750 lat? Młody jak na standardy Asgardu.
To samo co do 25letniego Thora - nie uściśliłam, bo to było dla mnie oczywiste - on ma jedynie wygląd chłopaka w tym wieku. Zaraz sprecyzuję to w tekście.
Niechęć do małżeństwa z Sif wynika z tego, o czym już wspomniałam - moje opowiadanie nie jest w pełni zgodne z filmem/komiksami/mitologią.
Zbroja Sif - oni nie udają się na Kregan, by walczyć. Mają się tam jedynie rozeznać w sytuacji.
Panel sterowania Heimdalla - ponownie kwestia nie trzymania się mitologii/filmu.
Resztę zaraz poprawiam.
Droga autorko, bardzo mi zaimponowałaś swoim podejściem do moich komentarzy. Cieszy mnie, że uznałaś je za wskazówki (bo nimi właśnie mają być), a nie za hejt. W niektórych kwestiach chyba się nieco nie zrozumieliśmy, ale to nic. I tak masz u mnie bardzo dużego plusa. : )
OdpowiedzUsuńMoże kiedy będę mieć więcej czasu przeczytam kolejne rozdziały twojego bloga, na razie życzę powodzenia w dalszym pisaniu i może nieco więcej researchu.
Pozdrawiam,
Trolovsky
Ucieszyły mnie Twoje komentarze, ponieważ tak jak mówiłam - krytyka też jest potrzebna. Motywuje do działania.
UsuńPoza tym wskazywanie błędów i nieścisłości świadczy o tym, że przeczytało się tekst uważnie, w większym skupieniu, a nie jedynie pobieżnie. To jest dla autora jednym z największych powodów do zadowolenia.
Możliwe, że którąś z uwag zinterpretowałam w inny sposób, ale się starałam :)
Będzie mi bardzo miło, jeśli kiedyś jeszcze znajdziesz czas i tu wpadniesz :)
Dziękuję!
Kinnisidee 3:}
no cóż 1 rozdział za mną i nie mam sie do czego doczepić bo zapowiada się świetnie :D. Jedyne co mam do powiedzenia to kategorycznie żądam zmiany "tapety" czy jak to sie tam zwie bo zamiast czytać tekst zezuję na zdjęcie Lokiego xD. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam w skromnych progach mego bloga!
UsuńMam nadzieję, że dalsze rozdziały również przypadną Ci do gustu :)
Trudno nie zezować, jak się tak uśmiecha... Ehh... To takie utrudnienie ^ ^
Również pozdrawiam!
Kinnisidee 3:}