niedziela, 20 października 2013

Rozdział 16 --> Conversation


Mogę powiedzieć tylko jedno: "Łuups, aj dyd yt egen!"  -->  (Koniecznie w wykonaniu Maxa Raabe!)

I did it again... 
Wybaczcie, sama nie wiem kiedy minęły te dwa tygodnie. 
Taka długa przerwa między publikowaniem rozdziałów nie wynika z mojego lenistwa (no dobrze, może odrobinkę), lecz z braku czasu oraz shakespeare mode (tzw. weny) niestety. 

Rozmowa Lokiego z Odynem sprawiła mi niemało trudu.
Nie chciałam, by wyszła banalnie. Dialog ten redagowałam tyle razy, iż zaczął mnie już irytować. Mam nadzieję, że nie jest źle. 

To co znajdziecie poniżej, to jedynie 4,5 strony z 8, które mam. Pozostałe są nadal w trakcie przerabiania :P 


Na polepszenie humoru -->  
"While there's children to make sad
While there's candy to be had
while there's pockets left to pick
While there's grannies left to trip down the stairs"

Wyobraźcie sobie Lokiego, który czai się za jakimś rogiem i czeka na dzieciaczki, chcąc tylko jednego - ich słodyczy ^^
Ta piosenka niby mi do niego pasuje, jednak nie do końca. No bo w końcu nasz badass nie jest zły do szpiku kości! Chociaż ta końcówka... No cóż, ona jest moim zdaniem idealna.

"Robi się tak samotnie, kiedy jest się złym.
Co bym zrobił, by zobaczyć uśmiech,
Nawet przez krótką chwilę.
I nikt cię nie kocha, kiedy jesteś zły.
Kłamię przez zęby!"


Pozdrawiam ciepło, 
Kinnisidee 3:}

PS. Na potrzeby tej części wprowadziłam niewielkie zmiany w rozdziale 13 oraz 14. (Tak niewielkie, że pewnie nawet niezauważalne.)
Dotyczą one pojawienia się jakże tajemniczych wojowników na Kreganie. Dopiero teraz dostrzegłam, iż nie zawarłam tam pewnych informacji. Ich brak nie wadził jakoś wybitnie, łatwo można było się domyślić co i jak, jednak było to niedopatrzenie z mojej strony. A niedopatrzeń należy się pozbywać.




( Powyżej: Loki nawiązujący zarówno do rozdziału, jak i do mnie tworzącej rozmowę, którą znajdziecie poniżej.)



***


                        Frigga spędziła u niego jeszcze ponad dwadzieścia minut, próbując chociaż trochę podnieść go na duchu. Jednak ani jej uspokajający głos, ani delikatne gesty świadczące o trosce, nie przyniosły zamierzonego efektu. Pogrążony głęboko w swych myślach, niemal zupełnie nieobecny Loki siedział na łóżku i pustym wzrokiem wpatrywał się w ścianę. Co jakiś czas udzielał zdawkowych odpowiedzi na zadawane przez nią pytania. 
                       Zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że w zaistniałej sytuacji kontakt z młodszym synem jest bardzo utrudniony, właściwie niemożliwy. Na co dzień nie należał do osób nad wyraz wylewnych, więc nie spodziewała się, by teraz zaczął nagle opowiadać o swoich strapieniach i udrękach.  
                       Jednak nie odpuszczała. Wytrwale starała się dojść do tego, co mogło doprowadzić go do takiego stanu. Nie chodziło jej o zaspokojenie własnej ciekawości, nie była wścibska. Po prostu musiała posiąść tą wiedzę, aby zrozumieć, wesprzeć, pomóc. Uważała to za swój matczyny obowiązek.  


***


                        Słyszał słowa matki, jednak ich nie słuchał. Nie miał zamiaru się jej zwierzać. Lata, w których biegł do niej z każdym problemem, już dawno przeminęły. Siedział więc w milczeniu, nie ukrywając swego braku zainteresowania monologiem kobiety.  

                      Gdy w końcu odeszła, pozostawiając go samemu sobie, uznał, iż nadeszła odpowiednia pora. Zwlekł się z posłania i niechętnie doprowadził do jako takiego porządku. Zmierzwione włosy zaczesał gładko do tyłu, tak, jak zwykł to robić od dawna, a do zatuszowania reszty chwilowych mankamentów swego ciała wykorzystał moc. Obawiał się towarzyszącej temu kolejnej dawce niewyobrażalnego cierpienia, lecz ku jego uldze było inaczej. Co prawda użycie magii w dalszym ciągu sprawiało mu ból, jednak był on teraz o wiele słabszy i, co zadziwiające, wymieszany z pewnym rodzajem cielesnej przyjemności. 
                      Kiedy był już gotowy opuścił swój zaciszny kąt i nieśpiesznie skierował się ku komnacie Odyna. Nadal był obolały, chociaż teraz nie wskazywało na to nic, prócz wykonywanych ostrożniej niż zazwyczaj ruchów. Każdy niechętnie wykonywany krok przybliżał go do tego spotkania, tej rozmowy, której zdecydowanie nie miał ochoty przeprowadzać. Jednak czy dano mu jakikolwiek wybór? Prośbom Wszechojca nikt się nie sprzeciwiał. Należało je traktować niczym rozkaz wydany w nieco subtelniejszy niż zazwyczaj sposób. Sposób mający sprawiać pozory, że istnieje inne wyjście, niż posłuszne usłuchanie. Zastanawiał się nad powodem wezwania. Gdyby był synem kogokolwiek innego niż Boga Bogów, pewnie natychmiast uznałby, iż chodzi o najzwyklejszą ojcowską troskę. Jednak tak nie było, a przyczyna pozostawała tajemnicą niepokojącą jego bystry umysł.  
                         W zamyśleniu dotarł do ogromnych wrót i przystanął, czekając aż się otworzą. Po chwili misternie rzeźbione skrzydła zaczęły rozsuwać się z cichym stękiem od dawna nie oliwionych zawiasów. Gdy tylko przekroczył próg, drzwi same zaczęły się zamykać, wydając przy tym ten sam nieprzyjemny dla uszu dźwięk. Po chwili zawahania podszedł wolno do łoża stojącego pośrodku pomieszczenia. Wykonano je na specjalne zlecenie, z najlepszych jakościowo materiałów. Twórca musiał podołać trudnemu zadaniu i sprawić, by posłanie wyglądało niczym pomniejszony drakkar. Zamysł ten wymagał naprawdę ogromnych umiejętności, a wykonanie poświęcenia wielu godzin na wytrwałą i uważną pracę. Opłacało się jednak, gdyż końcowy efekt był doprawdy imponujący. Mebel wyglądał imponująco i tak pięknie, iż z trudem można było oderwać wzrok od jego misternych rzeźbień.  
                        Loki niepewnie usiadł na samym skraju stojącego przy posłaniu krzesła i utkwił wyczekujące spojrzenie w leżącym nieruchomo starcu. Odyn okryty był purpurowo-złotymi pierzynami, ozdobionymi przez Friggę własnoręcznie haftowanymi kwiatami. Jego broda i włosy lśniły nieskazitelną bielą, po karmazynowych plamach krwi oraz drobinkach pyłu nie pozostał nawet najmniejszy ślad. Miał zamknięte oczy, a na jego twarzy malował się wyraz błogiego spokoju. Resztę ciała skryto pod kołdrami, by nie było widać licznych bandaży oplatających jego pokaleczony tors. 
- Ojcze?
Nie uzyskał odpowiedzi, więc spuścił głowę i podniósł się z miejsca z cichym westchnieniem ulgi. Radowało go, że rozmowa odwlecze się nieco w czasie. Jeszcze przez chwilę patrzył na spokojną twarz odpoczywającego boga, po czym odwrócił się i ruszył w stronę drzwi, z zamiarem jak najszybszego powrotu do swej komnaty. 
  - Wracaj tu - głos Wszechojca był słaby, jednak wystarczająco stanowczy, by go usłuchać.  
Wołany zatrzymał się w pół kroku i niechętnie zawrócił, klnąc siarczyście w myślach. Ponownie usiadł na krześle, czując narastające napięcie. 
  - Czekam na wyjaśnienia - wycharczał starzec, uważnie lustrując go wzrokiem.  
Jego jedyna powieka drgała, jakby ledwo, ostatkiem sił utrzymując się w górze. Po chwili wygrała i przysłoniła mu wzrok. Leżał tak przez kilkanaście dłużących się niemiłosiernie sekund, po czym gwałtownie się ocknął.
- Wyjaśnienia - powtórzył jeszcze ciszej, niż chwilę wcześniej.
- Ojcze, nie rozumiem...  
- Loki! - ewidentnie chciał zaostrzyć ton, jednak z jego ust wydostało się jedynie coś pomiędzy warkotem, a jękiem w brzmieniu przypominającym imię. - Nawet nie próbuj kłamać.  
Brunet podniósł gwałtownie głowę i spojrzał prosto w pół przymknięte oko władcy.  
- Słucham? - zrobiło się mu nieprzyjemnie gorąco.
Próbował w myślach przekonać samego siebie, że nie mogło chodzić chodzić o TO. Przecież nikt nie miał pojęcia... Z pewnością były to jedynie majaki chorego, urojenia umysłu trawionego gorączką.
- Nie pozoruj niewiedzy, ni zdziwienia mymi słowami. To obraza zarówno mojej, jak i twojej inteligencji - Odyn z trudem uniósł dłoń i w wymowny sposób dotknął swej skroni palcem wskazującym. - Wiem więcej, niż ci się wydaje - oznajmił, po czym opuścił poznaczoną bliznami i zmarszczkami rękę z powrotem na pościel.     
                        Zielonooki zamarł. Nagła myśl spadła na niego niczym grom z jasnego nieba. Doskonale zrozumiał wykonany przed chwilą gest. Czując przerażenie skupił się i zamknął umysł, tworząc w swej głowie coś na podobieństwo muru w mentalnym wymiarze. 
- Na to już za późno - na twarzy Wszechojca pojawiło się coś na kształt krzywego uśmiechu. 
- Od kiedy?
- Od momentu, gdyś się z chęcią zgodził na poświęcenie własnego życia. 
- Cóż w tym było podejrzanego?  
- Nie jesteś zdolny do takich czynów. To nie leży w twej naturze.
                         Odpowiedź ta wywołała w nim niemałe rozżalenie. Nawet własny ojciec mierzył go tą samą miarą, co wszyscy inni. Wiedział o tym już od dawna, jednak przez cały ten czas karmił się zwodniczą nadzieją, wmawiał sobie, iż tak nie jest. A teraz zyskał pewność. 
- Więc pozwoliłeś mi na to wszystko - warknął po chwili milczenia. - Wiedziałeś co planuję niemal od samego początku. Nie zrobiłeś nic, by temu przeszkodzić. I mówisz, że to moja wina? Dlaczego? Jaki miałeś w tym cel?
- Mylisz się. Poczyniłem kroki, dzięki którym nie doszło do pewnych niepożądanych działań.
- Tulekhajowie... - wyszeptał. - To przez ciebie nie przybyli.
- Tak. 
- Byłeś na Soojusie...
- Tak.
- Zniszczyłeś tamtejszy portal! Uniemożliwiłeś mym oddziałom rozpoczęcie wojny, a sam nakazałeś wymordować grupę Kregańczyków - starał się hamować narastającą złość, jednak jego głos z każdym słowem przybierał na sile. 
- Kregańczycy będą przekonani, iż moje przybycie nie miało nic wspólnego z najazdem na ich krainę, a jedynie nieszczęśliwie zgrało się w czasie z atakiem. Nie mają również pojęcia o twych planach dotyczących dowództwa nad tymi odrażającymi istotami. W ich mniemaniu zjawiłem się, by uratować syna od niechybnej śmierci, co jest zgodne z prawdą. Nie działam pochopnie Loki. 
- Ja również. Wiedziałem co robię. Powiodło by mi się.
Odyn zbył jego słowa milczeniem. Przymknął na chwilę oko i odetchnął głęboko, rzężąco.
- Powiedz mi, o czym myślałeś stojąc tam, w tym korytarzu? - zapytał po chwili. - Gdy spokojnie przyglądałeś się, jak gigant próbuje wyrwać ze mnie życie, miażdżąc mi kości? 
- Ojcze... - zamilkł, spuszczając głowę.
- Czyżby po raz pierwszy zabrakło ci słów w ustach? Milczysz, gdyż nic nie jest w stanie usprawiedliwić twych czynów. Zdradziłeś mnie, a co za tym idzie cały Asgard.  
- Jako książę w czystej linii i przyszły pretendent do tronu, uważam...
- Do tronu? - przerwał mu Odyn. - Ty nigdy byś na nim nie zasiadł, chłopcze.
- Gdyby Thor z jakiś względów abdykował, to mnie przypadłaby w udziale władza.
- Prędzej rządy sprawowałoby któreś z jego przyszłych, nieślubnych dzieci - wychrypiał cicho starzec. - Twe zamiary były jasne. Chciałeś doprowadzić do niechybnej wojny, dążyłeś do tego z pełną świadomością, wiedząc jakie skutki ona ze sobą przyniesie. Nie nadajesz się na króla.
                         Loki wyprostował się na krześle, przywdziewając na twarz maskę obojętności. Nie chciał okazywać jak silne było ukłucie zawodu, które przeszyło jego ciało po ostatnich słowach ojca.
 
- Stanowisz zagrożenie dla nas wszystkich - kontynuował starzec. - Posiadasz moc, jednak nie potrafisz nią w pełni władać. Opanowanie takiej energii wymaga czasu i poświęcenia. Na nic te iluzje chłopcze. Wiem doskonale, co dzieje się z twym ciałem.
- Co więc teraz? - zapytał, siląc się na neutralny ton.
- Twój czyn nie może pozostać bezkarny. Nic nie pozwala mi mieć pewności, iż nie będziesz dalej spiskował w ukryciu.
- Czekam więc na werdykt. 
- Jeszcze nie podjąłem decyzji w tej kwestii. Chciałem tylko, byś wiedział, że nie jesteś tak przebiegły, jak ci się wydaje. Póki co zniknij mi z oczu.  
Brunet wstał i bez słowa, posłusznie skierował się ku wyjściu. 
- I nie próbuj umykać z pałacu. Znajdujesz się pod stałą kontrolą.  

***

                            Od czasu jego rozmowy z ojcem minął już niemal tydzień, lecz Odyn w dalszym ciągu nie podjął decyzji co do sposobu ukarania. Przynajmniej Lokiemu nie było o tym nic wiadomo. Mógł robić wszystko, na co miał ochotę. Ograniczał go tylko jeden warunek - nie miał prawa opuścić pałacu. Brakowało mu potajemnego wymykania się poza mury, oraz towarzyszącej temu odrobinie adrenaliny. A także wolności. I swobody. Miał do dyspozycji ogromne królewskie ogrody, jednak nie lubił się po nich przechadzać - zazwyczaj przebywało tam zbyt wiele nieprzychylnych mu osób. Nie bał się ich wrogości. Była mu ona skrajnie obojętna. Po prostu nie miał ochoty ich spotykać. W związku z tym niemal cały czas spędzał w swej komnacie lub w bibliotece. Irytowała go jedynie ciągła obecność dwóch strażników przydzielonych mu przez Wszechojca. Chodzili za nim jak cienie, pilnowali na każdym kroku, towarzyszyli w każdym momencie i miejscu, nie spuszczali ani na chwilę z oczu. Znosił to w spokoju, z godnością, zachowując wszelkie uwagi dla siebie. Ich zadaniem było jedynie pilnowanie, by nie uciekł. Nic więcej.

***

                            Kolejny dzień. Kolejne godziny przepełnione niemiłosiernie nudną rutyną. Kolejny raz siedział bezczynnie w swej komnacie. Było to jego własne, małe królestwo niedostępne dla osób, których towarzystwa sobie nie życzył. Leniwym ruchem sięgnął po dużą, niemal już pustą butelkę stojącą na stoliku obok łóżka i wypił kilka łyków mętnego alkoholu. Ciecz przyjemnie rozluźniała i ogrzewała od środka, jednak nie powodowała otumanienia. Był bogiem, nie dane mu było poznanie tej wątpliwej przyjemności płynącej ze schlania się w trupa. Żałował tego. Miał ochotę odpłynąć chociaż na chwilę, wyrwać się z otaczającej go, ponurej rzeczywistości. Stojący w kącie zegar dźwięcznie wybił godzinę szesnastą. Zbliżała się pora posiłku. Westchnął cicho i niechętnie zwlókł swe szczupłe ciało z posłania, z zamiarem udania się do sali jadalnej. Szedł szybko, chcąc jak najprędzej zjeść i wrócić do swego zacisznego kąta. Był już w połowie drogi, gdy usłyszał głos Thora dobiegający zza załomu korytarza. 
- Proszę, zachowaj tą wiedzę jedynie dla siebie.
                             Zatrzymał się w pół kroku i ruchem ręki nakazał idącym kilka metrów za nim strażnikom, by również przystanęli. W milczeniu wykonali polecenie. Nie miał ochoty spotykać się z bratem. Od czasu wydarzeń z Kreganu unikał go, gdy tylko było to możliwe. Zmarszczył brwi, uważnie przysłuchując się dalszej wymianie zdań.
- Ale dlaczego ma to być tajemnicą? Nie rozumiem!  
- Pomyśl o jego uczuciach.
- Czym? Thor! Ocknij się wreszcie!  
- Sif, uspokój się. 
- On nie ma czegoś takiego, jak uczucia. Nie jest jak my!
- Sif!  
- Nigdy nie pałałam do niego chociażby krztą sympatii, wiesz o tym. - Wiem, jednak to nie znaczy, że możesz go traktować w ten sposób. Nadal jest księciem i tak masz go tytułować. 
                      Loki poruszył się niespokojnie w miejscu. Nie miał wątpliwości, iż rozmowa ta dotyczy jego osoby.
- Księciem? - prychnęła pogardliwie. - Nie mam zamiaru dłużej zwracać się do niego w ten sposób. Mam swoją godność. A wobec niego straciłam nawet ten znikomy cień szacunku, wymagany w związku z jego pochodzeniem.
- Proszę...
Na chwilę zapanowała zupełna cisza, którą w końcu przerwało ciche westchnienie wojowniczki.  
- W porządku. Niech będzie. Ale nie myśl, że robię to dla niego. 
- Dobrze.
- I nie oczekuj, że zmieni się wiele. Mogę go jedynie tolerować.
- To wystarczy.
- Wiedziałam, że coś jest z nim nie tak, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, że przez te wszystkie lata żyję tak blisko czegoś takiego. Tuż obok jotunheimskiego bastarda. 
Brunet oparł się ciężko o ścianę, nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszał.
- Jego pochodzenie nie jest istotne.
- Jest tutaj tylko z litości twego ojca. Nawet jego pobratymcy nie chcieli mieć z nim nic wspólnego. Jest zbyt słaby, wybrakowany, w pewien sposób upośledzony. Czyż nie mówiłeś, że pozostawili go na pewną śmierć? Miał zginąć. Taka była wola Laufeya. Dlaczego więc my mielibyśmy...  
                          Nie mógł tego dłużej słuchać. Łgała. Musiała łgać. To wszystko nie miało prawa być prawdą. Pchnięty nagłą wściekłością niemal wypadł zza rogu, zatrzymując się dopiero w odległości trzech metrów od swego brata i rozmawiającej z nim kobiety.

***







17 komentarzy:

  1. Tyle słów ciśnie mi się na usta że nie wiem co wybrać rozmowa z Odynem cudo :) a podsłuchana rozmowa Thora z Sif naprawdę nie mogę doczekać się co dalej.
    Pozdrawiam i rzyczę weny, Rox

    OdpowiedzUsuń
  2. O Jezu "życzę" no i tak to jest jak pisze się pod wpływem emocji :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahh, dziękuję :) Namęczyłam się nad tym fragmentem co niemiara... I ulżyło mi, gdy w końcu przybrał tą formę, w której go Wam zaprezentowałam.
      Wena się przyda!
      Pozdrawiam,
      Kinnisidee 3:}


      Usuń
  3. Teoretycznie od godziny śpię jak aniołek, a wyrażałam już kiedyś pogląd, że lubię swoją szyję, a także to, co ponad nią. Skutkiem ubocznym ucięcia głowy będzie poniekąd utrata włosów, a tego bym nie przeżyła.
    Okey, moja recenzja będzie do dupy i będzie miała tyle personalnych wycieczek, ile w życiu nie widziałaś."D Wiesz, czym jest to spowodowane i znasz mój pogląd na temat zawodzenia kogokolwiek. Jesteś ostatnią twórczynią fanfików, którą chciałabym zawieść, dlatego też z góry mówię -- musisz mi wybaczyć. Wiem, że mogę do Ciebie pisać "normalniej", bo mimo tego, jak to napiszę i tak zapewne wszystko zrozumiesz doskonale. To rzadka zdolność :)
    Entery, już widzę, poprawione -- i bogu dzięki, bo od tego braku przejrzystości w zapisie prawie dostałam oczopląsu. Więc zaczynamy...
    Stylistyka. Tutaj się przeplata kilka wpływów -- myślę, że potrafię dostrzec, które zdania (a nawet ich fragmenty) są dorabiane, poprawiane, zmieniane. Nie powiem, jestem z siebie dumna. I z Ciebie. Bo jeśli faktycznie jest to fragment z wakacji, który dopiero teraz przerobiłaś -- to widać progres. Rozwijasz się, kochanie, wiesz, że tak. Chyba piszesz z większą łatwością, precyzyjnością. I starannością. :)
    Jednakże... Nadmiar przecinków w pewnych miejscach -- i, tak dla równowagi, brak kropki (przestudiuj raz jeszcze dialog Sif i Thora). I prawdziwie niezdrowy afekt do spójnika "iż". Pamiętaj, że "iż" jest zamiennikiem "że". Teoretycznie nie powinno się go wykorzystywać w innej sytuacji niż chwila, kiedy niewykorzystanie go grozi powtórzeniem. "Iż" wcale nie uszlachetnia, a nawet jeśli dzieje się tak w niektórych przypadkach -- Twój styl jest zbyt prosty i konkretny, by uszlachetniać go na siłę. Które wybiegi mi się nie podobały -- " Nie łżyj". Moim zdaniem to wyrażenie po prostu źle brzmi w tym dialogu. Kiedy piszesz dialog, jakikolwiek, zwracaj uwagę na naturalny wydźwięk rozmowy. Rozmówcy mogą odpowiadać sobie skomplikowanie, ale muszą przy tym zachowywać adekwatny sobie wydźwięk i słownictwo. W większości sobie z tym radzisz, większość dialogów układasz na podobną modłę, opierasz na pewnej naturalnej prostocie -- teoretycznie to nie jest de facto wybieg stylistycznie doskonały, ale na pewno zgodny ze stanem rzeczywistym. Pomimo starań zachowałaś brzmienie lekkiej banalności, chociaż efekt jest tutaj bystrze zawoalowany i zredukowany do minimum. Ale jednak... jest. Niemal każdy zahacza o lekki infantylizm - ja na ten przykład u siebie zamaskowywałam go sporą ilością erotycznie niedwuznacznych aluzji oraz mocnego sarkazmu. Do wydźwięku Twojego opowiadania to z całą pewnością nie pasuje, ale musisz odnaleźć taką uniwersalną emocję, która zabarwi całokształt na mniej przypadkowe odbarwienie.
    Hey, hey -- cielesna przyjemność, powiadasz.Tak bardzo tak. Przecież po tylu stuleciach seks musi się nudzić. "D
    Skrajna obojętność, powiadasz. Lubię to wyrażenie.
    "Odyn z trudem uniósł dłoń i w wymowny sposób dotknął swej skroni palcem wskazującym." Waham się pomiędzy dwoma wariantami -- czy Odyn właśnie puka się w czoło z miną pod tytułem "tu się puknij, a nie pierdo isz", ewentualnie robi palcem takie kółeczko tłumacząc w ten sposób nierówności stropu.
    Pewne fragmenty, całe akapity -- podobnie jak ostatnim razem -- wydają się zbędne. Na ten przykład opis łóżka Odyna jest rozciągnięty do granic możliwości, co według mnie jest zabiegiem skrajnie bezsensownym. Ponadto, dwukrotnie użyłaś słowa "imponujący" i nie wydaje mi się to być bynajmniej zabiegiem celowym.
    (Coś nie styka z bloggerem, dzielę recenzję na 2 części)
    Massie.



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwestia fabularna. Nie zastosowałaś półśrodka, chociaż nie wiem, czy ten wariant przełomu fabularnego wybrałaś precyzyjnie. Uważaj, żeby się nie zapętlić. I podejmij decyzję, do jakiego stopnia chcesz się trzymać kanonu. Mam mieszane uczucia co do tego wątku z "jotunheimskim bastardem". Pochodzenie Lokiego było przerabiane w tylu fanfiction, pod tyloma kątami, względami, motywami... Ech, nie popadnij w powtarzalność, bo to właśnie oryginalna kwestia fabularna była u Ciebie punktem wybicia. W sytuacjach takich, jak te, które prawdopodobnie nakreślisz w nadchodzących częściach, łatwo można się zapętlić. Pamiętaj o półśrodkach. W niektórych momentach to przydatne rozwiązanie jeśli służy jako element elementu, nigdy jako całość.
      Druga kwestia -- przy pisaniu myśl o wiarygodności bohaterów, o ich psychice jak i tendencjach na tle emocjonalno-społecznym. Dostosowuj ich pod bardziej naturalnymi kątami, nie nakierowuj na jeden konkretny kierunek. Ludzie mają pewną awersję do podejmowania jednoznacznych decyzji i afiszowania się z jednoznacznymi wyborami. Każdy będzie się trzymał punktu wyjścia jak długo może, każdy chce jak najdłużej zachować bezpieczne miejsce, do którego może wrócić. Postać, która podejmuje jednoznaczną decyzję (Odyn i poniekąd Sif) jest owszem, szczera wobec kwestii fabularnej, ale mało wiarygodna dla odbiorcy. Jeżeli mam oprzeć to o moją teorię półśrodków -- ludzie w fanfiku najczęściej są półśrodkami, ale nie może to się przelać na całość kwestii fabularnej.
      Myśl także o wpływie przypadku na życie. W Twoim fanfiction za wiele rzeczy dzieje się przypadkowo. Przynajmniej takie jest moje odczucie.
      Ogółem, nie jest źle. Wiem, że moja recenzja raczej przypomina monolog osoby o przerośniętym ego i nabrzmiałym przekonaniu o swojej nieomylności -- ale uwierz mi, zawsze zachowuję pewną dozę pokory -- trzeba ją tylko umieć znaleźć między wierszami "D
      Pamiętaj o wszystkim, co Ci mówiłam i nie ustawaj w dążeniu do możliwie jak najlepszych rezultatów. Ach, cóż jeszcze. Przepiękny wydźwięk Twojej przemowy początkowej. Efekt psują tylko te niewysublimowane, kochanie, aluzje przy okazji PS2 :)
      Zła jesteś na mnie za tą epopeję narodową? Mam nadzieję, że nie.
      Ze zniecierpliwieniem czekam na ciąg dalszy oczekując, że pojawi się szybciej.
      Massie.

      Usuń
    2. No dobra, zabieram się z tego potwora! Najdłuższy komentarz w „karierze” tego bloga, Massie. Gratuluję :D Przeczytałam wszystko uważnie, moje pierwsze przemyślenia już znasz. Teraz pora na konkretniejszą odpowiedź. (Twoja recenzja i słowo „dupa” raczej się nie łączą. Przynajmniej w moim mniemaniu.)

      Entery poprawione natychmiast. Tym razem sprawdziłam tuż po opublikowaniu, czy wszystko jest dobrze. Nie było, ale stosunkowo szybko pozbyłam się problemu. Jak będzie mi się tak dalej robić, to kiedyś dostanę z tego powodu szału.

      My Master! Trochę zmieniłam podejście do pisania i teraz faktycznie – skupiam się nad rzeczami, które wcześniej jakoś mi umykały. Staram się, tak jak napisałaś, aby było starannie i precyzyjnie. Wiadomo, nie zawsze wychodzi, ale nieskromnie muszę przyznać, że jest lepiej niż kiedyś. Dużo lepiej, patrząc na niektóre z moich innych opowiadań.

      Fragment jest w ogóle sprzed wakacji jeszcze. Pierwsza wersja rozmowy była... cóż, tragiczna. Co prawda zawierała wszystkie elementy fabularne, które miały się w niej znaleźć, jednak jej styl był taki, że szkoda gadać. Teraz wydźwięk dialogu pozostał ten sam, ale zapis uległ ogromnej zmianie. Wersji powstało, no, co najmniej dziesięć. Masakra. Jestem świadoma, że to nadal nie jest bardzo dobre i zalatuje infantylizmem. Jednak w porównaniu z tym, co było... Wszystkie rączki by Ci poopadały z przerażenia, gdybyś to zobaczyła moja droga ;P

      Wiem co miałaś na myśli, ale jak przeczytałam to o „erotycznie nie dwuznacznych aluzjach” i pomyślałam o rozmowie Loki-Odyn... Oh Lord... Ta wizja łatwo nie zniknie z mej głowy.

      Interpunkcja, cholerne przecinki. Czasem zaczynam za dużo myśleć nad tym, czy mam postawić, czy może jednak nie i im dłużej się zastanawiam, tym mniej jestem pewna.

      Kropka to wypadek przy edytowaniu tekstu już na bloggerze, dziękuję za zwrócenie uwagi. Poprawiona!

      Używając spójnika „iż” nie myślałam o uszlachetnianiu wypowiedzi bohaterów. Starałam się nie powtarzać w kółko „że”. Chyba trochę się zapędziłam...

      „Nie łżyj!” - zmienione.

      Odyn pukający się w głowę - pierwsza wersja Twojej interpretacji jest cudowna, doprawdy :)
      Ale ten szalony gest miał uzmysłowić Lokiemu, że Odyn wszystko wie. Myślę, że się domyśliłaś :P
      Ewentualnie możemy przyjąć, że podnoszenie ręki to jedyny rodzaj sportu, jakiemu w zaistniałej sytuacji może oddawać się Wszechojciec.

      Tak, przeciągałam... scenę łóżkową ^^
      Czasem mam wrażenie, że akcja się za szybko toczy. Wtedy wyskakuję z takim fragmentem.

      Myślę, że po prostu wykorzystałaś maksymalną ilość znaków dostępną w jednym komentarzu :)

      Uważam na zapętlenia. Przynajmniej tak mi się wydaje... Kanonu nie będę trzymać się mocno. I bynajmniej nie zamierzam jakoś głębiej i wymyślniej roztrząsać kwestii związanych z pochodzeniem Kłamcy. Zobaczymy jak to dalej będzie... Na pewno nie mam zamiaru doprowadzić do sytuacji, w której będę opisywać fabułę filmu swoimi słowami. Moja historia jest powiązana z Marvel'owską wizją, jednak nie jest jej odzwierciedleniem. I nie będzie :)

      Zwrócę większą uwagę na tych moich nieszczęsnych bohaterów. Postaram się poprawić w kolejnych rozdziałach.

      Nad tymi przypadkami też się skupię, chociaż tu się trochę nie zgodzę, ponieważ nie wydaje mi się, że jakoś BARDZO dużo rzeczy dzieje się „niechcący”...

      Jakże mogłabym być zła?

      Kinnisidee 3:}

      Usuń
    3. Haha, rekordowo długi komentarz :D
      Jestem z siebie dumna.
      Właściwie wszystko już powiedziałaś w swojej odpowiedzi "D Naprawdę cieszę się, że robisz progres, stosujesz do krytyki.
      Mówisz tylko, że nie chcesz zbędnie zagęszczać akcji -- nie musisz się tego obawiać. Te wtrącenia ze sprzątaczkami (czy kto tam był) oraz nadmierne rozbudowywanie względnie nieistotnych opisów w tym - były po prostu zbędne i to w wysoce odczuwalny sposób.
      To dobrze, że jotunheimski wątek nie będzie rozwijany jakoś nadmiernie. Wszyscy piszą o tym, mówią o tym, poruszają tą kwestię. Nie zdzierżyłabym tego tutaj :D
      Nie mówię nic więcej.
      Massie.

      Usuń
  4. Nienawidzę jak ktoś kończy w takich momentach, bo później nie mogę się na niczym innym skupić i tylko myślę co się stanie. :)
    Cały rozdział również mi się podobał. Zwłaszcza rozmowa Lokiego z Odynem. Nie wiem czy dałabym, jak Loki, tam usiedzieć i pewnie wyszłabym z przytupem i klaśnięciem.
    Sif poniekąd rozumiem. Przez tyle lat żyła obok człowieka, którego, jak się okazała, wcale nie znała, który knuł, kłamał i jest synem wroga. No ale z drugiej strony przykro mi, że Loki przez całe życie jest tak traktowany.
    Także ten, uzbrajam się w cierpliwość i czekam na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarz ode mnie, byłam zalogowana na złego maila.

      Usuń
    2. Ja często w takich kończę stety/niestety ^^
      Czyli punkt "chociaż trochę zaintrygować Kolejnego Człowieka" mogę sobie odznaczyć zatwierdzającym ptaszkiem?
      No i Sif odkryła nowy powód, dla którego może jeszcze bardziej Lokiego znielubić. Do tej pory był to jedynie charakter, a teraz... się porobiło.
      Powiem tyle --> Zbroja przyda się przy następnym rozdziale!
      Pozdrawiam,
      Kinnisidee 3:}

      Usuń
    3. "Chociaż trochę"?! Dziewczyno, ty mnie intrygujesz swoim opowiadaniem od samego początku! Odznacz sobie tysiącem zatwierdzających ptaszków i z każdym rozdziałem dodawaj nowe. :)
      No to ja już nie wiem czego mam się spodziewać w kolejnym rozdziale, skoro dopiero wtedy mam się uzbroić, ale jestem pewna, że jak zwykle będę pod wielkim wrażeniem.

      Zapomniałam wspomnieć... Piosenkę Voltaire znam już od dłuższego czasu przez "Supernatural", ale i tak zawsze myślę o Lokim gdy ją słucham. Także bardzo się ucieszyłam jak ją zobaczyłam u ciebie na blogu.

      Również ciepło pozdrawiam.

      Usuń
  5. Uff... No w końcu porządny rozdział! :)
    Bardzo się cieszę, że w końcu coś dodałaś bo bym chyba umarła z niecierpliwości.
    No dobrze. Przejdźmy do rzeczy.

    Rozdział bardzo dobry. Nie doszukałam się błędów, więc jest okej.
    Mam takie jedno "ale". To zdanie: "Słyszał słowa matki, jednak ich nie słuchał." No nie wiem czemu, ale ono tak śmiesznie brzmi. Bo mimo tego, że jest to zdanie zrozumiałe to według mnie jest tu taki mały konflikt. Słyszał, ale nie słuchał... Hmm... Muszę się nad tym głębiej zastanowić. Oczywiście, wiem co miałaś na myśli i o co chodzi, ale to tylko moje zdanie.

    Fragmentem rozmowy Odyna z Lokim się nie zawiodłam. Wręcz poleciało parę łezek, naprawdę. To było takie smutne...
    A rozmowa Thora z Sif dobiła mnie do końca. Jak tam można mówić o Lokim? Ja rozumiem, że Sif nigdy nie pałała do niego miłością i chociaż tak sobie myślała to nie powinna tak mówić. W końcu Loki nie był winny temu, że urodził się taki a nie inny. W sumie to powinno się winić Laufey'a, że takie geny...
    Dobra, gadam już od rzeczy... Nie zwracaj na to uwagi... Ten tydzień już zaczął sie dla mnie ciężko i mimo tego, że jest dopiero poniedziałek to ja już jestem zmęczona.

    Ech, nie zanudzam Cię moimi problemami. :)
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział. Starałam się stosować do Twoich rad o wprowadzaniu akapitów i myślę, że jest lepiej. Ale to już ocenisz Ty sama.

    Pozdrawiam serdecznie!
    Stella.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu porządny rozdział?
      Jak mam to rozumieć? (Ehehe ^^ )
      Nie wiem kiedy minęły te dwa tygodnie. Jakoś nieproporcjonalnie szybko w stosunku do tempa mojej pracy...
      Dobrze, przejdźmy do rzeczy:

      Dziękuję. Na jakieś tam nieliczne błędy interpunkcyjne zwróciła mi już wcześniej uwagę Massie, więc zdążyłam je poprawić.

      To zdanie... No tak. Może powinnam je sformułować w nieco inny sposób. Lepiej brzmiało by samo „Słyszał, lecz nie słuchał”, ale wtedy nie wiadomo by było, o co właściwie chodzi.
      Każde zdanie się liczy :)

      Sif nie mając pojęcia, że ktoś (że Loki!) mógłby ich podsłuchiwać, wypaliła w końcu to, co chodziło jej po głowie. Powinna bardziej myśleć nad tym, co mówi

      Sama czuję się, jakby był już przynajmniej środek tygodnia, więc łączę się z Tobą w ogólnym zmęczeniu :)

      Pozdrawiam,
      Kinnisidee 3:}

      Usuń
    2. Hmm... Jak to rozumieć?
      Chodziło mi o to, że to bardzo porządny rozdział jaki ostatnio czytałam, stąd takie zdanie. :)
      Ale każdy różnie to odczytuje. :D

      Usuń
    3. No to odetchnęłam z ulgą ^^

      Usuń
  6. Jak ty to robisz, że każdy rozdział jest cudowny i po prostu z niecierpliwością czeka się na następny. Czytając każdy rozdział właśnie się nad tym cały czas zastanawiałam. Piszesz świetnie :) Rozmowa Odyna i Lokiego była ciekawa. Ja na miejscu Lokiego, tak jak chyba to nade mną pisano, wyszłabym z pomieszczenia.
    I jeszcze podsłuchana rozmowa Sif i Thora, gdzie on mówi jej o pochodzeniu Lokiego.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. (I proszę wyłącz weryfikację obrazkową)
    Pozdrawiam!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  7. "wypił kilka łyków mętnego alkoholu. Ciecz przyjemnie rozluźniała i ogrzewała od środka, jednak nie powodowała otumanienia. Był bogiem, nie dane mu było poznanie tej wątpliwej przyjemności płynącej ze schlania się w trupa. Żałował tego." Hah XD Nie dane mu było poznanie tej wątnpliwej przyjemności? Dobre! A "żałował tego" mnie dobiło! (w pozytywny rzecz jasna sposób)

    OdpowiedzUsuń