Witajcie.
Rozdział został trochę zmieniony. Głównie w momencie, gdy wymierzano Lokiemu karę. Dopisałam trochę, coś pozmieniałam i uważam, że teraz jest lepiej :D
Pozdrawiam,
Kinnisidee 3:}
***
Sif usiłowała opanować słowa, które usilnie cisnęły się jej na usta. Wiedziała, że mogłyby one urazić Thora, a nie chciała niszczyć ich więzi, mieć w jego osobie wroga. Jotunheimskie pochodzenie Lokiego z pewnością nie miało większego znaczenia dla Gromowładnego. Od zawsze byli dla siebie braćmi, nie dało się tak gwałtownie przekreślić tych wszystkich wspólnie przeżytych lat.
Brunet już w dzieciństwie był wyobcowany, izolował się. Może robił to nieświadomie. Może nie. W jego obecności wszystko zdawało się być tajemnicze, jednak nie w ten przyjemny, przyprawiający o dreszcz fascynacji sposób. Nie. Towarzyszył mu zawsze chłód i irracjonalny niepokój. Czasami zastanawiała się co jest tego przyczyną, nigdy jednak nie przyszło jej do głowy takie wytłumaczenie.
Teraz,
gdy znała już prawdę, poczuła do niego nienawiść większą niż
do tej pory. Nigdy go nie lubiła, jednak okazywała mu szacunek. Był
księciem, więc wymagała tego dworska etykieta. Kurtuazja i nic
więcej. Żadnej sympatii.
- Jest tutaj tylko z litości twego ojca. Nawet jego pobratymcy nie chcieli mieć z nim nic wspólnego. Jest zbyt słaby, wybrakowany, w pewien sposób upośledzony - nie mogła się powstrzymać. - Czyż nie mówiłeś, że pozostawili go na pewną śmierć? Miał zginąć. Taka była wola Laufeya. Dlaczego więc my mielibyśmy...
Siarczyste przekleństwo Thora wypowiedziane cichym tonem spowodowało, że urwała wypowiedź w pół zdania. Gdy otworzyła usta, chcąc zapytać o co chodzi, syknął przez zęby i uniósł dłoń w wymownie powstrzymującym geście. Posłusznie usłuchała rozkazu, patrząc na niego spode łba. Spomiędzy jej wpółprzymkniętych warg wydarło się ciche westchnienie. Więc jednak. Niepewnie spojrzała na jego twarz, lecz nie dostrzegła tam tego, czego się spodziewała. Nie wyglądał na dotkniętego jej słowami. Zmarszczone brwi i zaciśnięta szczęka świadczyły raczej o napięciu i skupieniu.
- O co chodzi? - zapytała cicho.
Wykorzystał wściekłość do ukrycia rozżalenia targającego jego ciałem. To był najlepszy sposób, jedyny sposób.
Nie zwrócił najmniejszej uwagi na fakt, iż iluzja do tej pory okrywająca jego ciało, teraz niemal całkowicie zanikła. Zeszła z niego w momencie, w którym utracił kontrolę i pozwolił sobie na okazanie gwałtowniejszych emocji. Gdy tak niespodziewanie dowiedział się kim, nie, nie kim, lecz CZYM jest.
Z szalonym uśmiechem, niemal w demoniczny sposób wykrzywiającym jego twarz, szybkim ruchem ręki jeszcze mocniej zacieśnił niewidzialny stryczek na szyi kobiety. Czuł jej przerażenie i ból. Nie bez uciechy stwierdził, iż sprawia mu to niemałą satysfakcję. Był panem sytuacji.
Przyglądał
się jej usilnym próbom zaczerpnięcia oddechu, jej nabierającym
konwulsyjnego charakteru ruchom. Wisiała bezradnie w powietrzu,
skazana na jego łaskę bądź niełaskę. W końcu dostała to, na
co od dawna w jego mniemaniu zasługiwała. Chciał aby cierpiała.
Przyjemność płynącą z obserwowania jej powolnych tortur
wzmacniały przeszywające jego ciało, odrętwiające dreszcze
wywołane nagłym wyzwoleniem mocy.
Stał w lekkim rozkroku, wpatrując się w nią dzikim wzrokiem. Oddychał ciężko, a jego oczy błyszczały spod zmrużonych w grymasie złości powiek. Wąskie usta zacisnęły się jeszcze mocniej niż do tej pory, tworząc bladą linię przecinającą jego twarz na podobieństwo krzywej blizny.
- Loki, przestań! - donośny głos Thora poniósł się echem po korytarzu. - To nie jest rozwiązanie. Jej męki niczego nie zmienią.
Przekrzywił lekko głowę, poświęcając uwagę słowom Gromowładnego.
- Masz rację... - odparł po chwili. Opuścił dłoń, uwalniając Sif z silnego chwytu mocy. Z głuchym tąpnięciem upadła na ziemię, jednak niemal od razu podniosła się do klęku. Oddychała z trudem, łapczywie zaczerpując powietrze w płuca. - To jest rozwiązaniem - dodał.
Zamachnął się jak do rzutu sztyletem, a spomiędzy rozczapierzonych palców jego dłoni wstrzeliła mała, mieniąca się ciemnozielonymi błyskami wiązka energii. Szybko pomknęła w kierunku wojowniczki, by po chwili zderzyć się z jej okrytą jedynie lekką koszulą piersią. Zdezorientowana kobieta otworzyła szerzej oczy i poruszyła wargami, jednak z jej ust nie padło ani jedno słowo. Upadła bezwładnie do boku, uderzając głową o twardą posadzkę.
Z zadowoleniem przyglądał się swojemu dziełu, patrzył jak Thor podbiega do ciała, ostrożnie odwraca je na plecy i przykłada dłoń do delikatnej, jasnej szyi. Naiwny. Potrzebował kilku chwil na uzmysłowienie sobie, że nie wyczuwa pulsu. W końcu dotarło to niego to, co dotrzeć powinno. Uniósł głowę. Niebieskie oczy na chwilę spotkały się z zielonymi. Loki wykrzywił usta w lekkim uśmiechu pełnym satysfakcji.
- Czemu tak na mnie patrzysz...bracie? - wycharczał, bez skrupułów spluwając na złotą podłogę. - Nie musisz dziękować. To tylko niewielka przysługa dla całego Asgardu. Jedna kłamliwa suka mniej.
Nie brał udziału w pogrzebie Sif. Nie pozwolono mu. Nie czuł żalu. Obce mu były wyrzuty sumienia. Siedział w siadzie skrzyżnym na całkiem sporym łożu i patrzył na kamienną ścianę celi. Pomieszczenie nie różniło się wiele od jego komnaty, znajdującej się w drugiej części pałacu, jednak było nieco ciemniejsze i mniejsze. Nie miał tu balkonu, a jedynie jedno, oczywiście zakratowane okno z widokiem na dziedziniec. Widok ogromnego placu pogłębiał w nim uczucie klaustrofobii. Tutaj mógł jedynie krążyć bezmyślnie dookoła, niczym zwierzę zamknięte w klatce. Nie mógł opuścić swego więzienia nawet na chwilę. W kącie znajdowała się mała łazienka, a jedzenie przynoszono mu trzy razy dziennie. Przynajmniej karmiono go dobrze - jadł to samo, co ludzie, których jeszcze do niedawna brał za swoją rodzinę. Dostawał te same potrawy i napoje ułożone na złotych talerzach, które znał od dzieciństwa. Teoretycznie nie było mu źle. Zapewniano mu rzeczy, których potrzebował do dalszego życia.
Chwytał się wszystkiego, co pozwoliłoby chociaż w pewnym stopniu zapomnieć o żalu, złości i drzemiących pod jego skórą pokładach mocy. Od czasu do czasu przynoszono mu książki, aby mógł czymś wypełnić sobie czas. Właśnie to było najgorsze - czas, który tak niemiłosiernie wolno płynął. Każda godzina ciągnęła się niczym przynajmniej kilka. Każdy dzień zdawał się być tygodniem. Nienawidził nudy. Nie wystarczało mu samo zagłębianie się w lekturze - owszem, pozwalało chociaż na chwilę zapomnienia, ale na dłuższą metę...
- Wychodź - stanowczy głos wyrwał go z drzemki.
Otworzył niechętnie oczy i spojrzał w stronę wyjścia z celi. Stało tam trzech strażników w srebrnych pancerzach, dzierżących długie, ostro zakończone halabardy oraz sir Roderick. Był on członkiem Rady, ale także głównym dowódcą wojsk asgardzkich. Gdy Odyna nie było na polu walki to on sprawował najwyższą władzę.
- Słyszysz co mówię? Idziemy!
Brunet podniósł się niechętnie i wolnym krokiem podszedł do drzwi. Przechylił lekko głowę w bok i spojrzał wyzywająco prosto w oczy dowódcy gwardzistów. Czekał, aż mężczyzna opuści wzrok, jednak ten twardo wytrzymywał. W końcu lekko skinął ręką, a jeden z jego podwładnych bez ceregieli pchnął go mocno w stronę korytarza. Poleciał do przodu, niemal tracąc równowagę i lądując na ziemi. Wyprostował się i dumnie uniósł brodę do góry. Był zmęczony. Nie spał przez całą noc, rozmyślając o swojej ponurej sytuacji. Dopiero kilka minut przed nie miłą pobudką udało mu się choć na chwilkę odpłynąć. Jednak jak widać nie dana mu była nawet ta mała przyjemność płynąca ze snu.
- Jest tutaj tylko z litości twego ojca. Nawet jego pobratymcy nie chcieli mieć z nim nic wspólnego. Jest zbyt słaby, wybrakowany, w pewien sposób upośledzony - nie mogła się powstrzymać. - Czyż nie mówiłeś, że pozostawili go na pewną śmierć? Miał zginąć. Taka była wola Laufeya. Dlaczego więc my mielibyśmy...
Siarczyste przekleństwo Thora wypowiedziane cichym tonem spowodowało, że urwała wypowiedź w pół zdania. Gdy otworzyła usta, chcąc zapytać o co chodzi, syknął przez zęby i uniósł dłoń w wymownie powstrzymującym geście. Posłusznie usłuchała rozkazu, patrząc na niego spode łba. Spomiędzy jej wpółprzymkniętych warg wydarło się ciche westchnienie. Więc jednak. Niepewnie spojrzała na jego twarz, lecz nie dostrzegła tam tego, czego się spodziewała. Nie wyglądał na dotkniętego jej słowami. Zmarszczone brwi i zaciśnięta szczęka świadczyły raczej o napięciu i skupieniu.
- O co chodzi? - zapytała cicho.
- Spójrz
- odparł krótko, wskazując głową coś znajdującego się za jej
plecami.
Zanim
zdążyła wykonać jakikolwiek ruch, poczuła delikatny uścisk na
swoim gardle. Nie dała po sobie niczego poznać, uznając, iż to
jedynie chwilowe skutki poddenerwowania. Postanowiła w spokoju
poczekać na moment, w którym dziwne uczucie przeminie. Chciała się
odwrócić i zobaczyć kto, lub co było na tyle zuchwałe, by
przerwać im rozmowę i wywołać u Odinsona taką reakcję, jednak
niespodziewanie ten z początku słaby, niemal niewyczuwalny uścisk
wzmocnił się i zaczął z każdą chwilą przybierać na sile.
Uniosła dłonie i przyłożyła je do szyi, nie wyczuwając pod
palcami żadnej przeszkody. Niewidzialne macki jeszcze bardziej
wzmocniły chwyt i agresywnie pociągnęły ją w górę. Jej stopy
oderwały się od ziemi i zawisły kilka centymetrów nad posadzką.
Zaczęła chaotycznie wymachiwać nogami, jednocześnie próbując
oswobodzić się z duszącego uścisku.
***
Wykorzystał wściekłość do ukrycia rozżalenia targającego jego ciałem. To był najlepszy sposób, jedyny sposób.
Nie zwrócił najmniejszej uwagi na fakt, iż iluzja do tej pory okrywająca jego ciało, teraz niemal całkowicie zanikła. Zeszła z niego w momencie, w którym utracił kontrolę i pozwolił sobie na okazanie gwałtowniejszych emocji. Gdy tak niespodziewanie dowiedział się kim, nie, nie kim, lecz CZYM jest.
Z szalonym uśmiechem, niemal w demoniczny sposób wykrzywiającym jego twarz, szybkim ruchem ręki jeszcze mocniej zacieśnił niewidzialny stryczek na szyi kobiety. Czuł jej przerażenie i ból. Nie bez uciechy stwierdził, iż sprawia mu to niemałą satysfakcję. Był panem sytuacji.
Stał w lekkim rozkroku, wpatrując się w nią dzikim wzrokiem. Oddychał ciężko, a jego oczy błyszczały spod zmrużonych w grymasie złości powiek. Wąskie usta zacisnęły się jeszcze mocniej niż do tej pory, tworząc bladą linię przecinającą jego twarz na podobieństwo krzywej blizny.
- Loki, przestań! - donośny głos Thora poniósł się echem po korytarzu. - To nie jest rozwiązanie. Jej męki niczego nie zmienią.
Przekrzywił lekko głowę, poświęcając uwagę słowom Gromowładnego.
- Masz rację... - odparł po chwili. Opuścił dłoń, uwalniając Sif z silnego chwytu mocy. Z głuchym tąpnięciem upadła na ziemię, jednak niemal od razu podniosła się do klęku. Oddychała z trudem, łapczywie zaczerpując powietrze w płuca. - To jest rozwiązaniem - dodał.
Zamachnął się jak do rzutu sztyletem, a spomiędzy rozczapierzonych palców jego dłoni wstrzeliła mała, mieniąca się ciemnozielonymi błyskami wiązka energii. Szybko pomknęła w kierunku wojowniczki, by po chwili zderzyć się z jej okrytą jedynie lekką koszulą piersią. Zdezorientowana kobieta otworzyła szerzej oczy i poruszyła wargami, jednak z jej ust nie padło ani jedno słowo. Upadła bezwładnie do boku, uderzając głową o twardą posadzkę.
Z zadowoleniem przyglądał się swojemu dziełu, patrzył jak Thor podbiega do ciała, ostrożnie odwraca je na plecy i przykłada dłoń do delikatnej, jasnej szyi. Naiwny. Potrzebował kilku chwil na uzmysłowienie sobie, że nie wyczuwa pulsu. W końcu dotarło to niego to, co dotrzeć powinno. Uniósł głowę. Niebieskie oczy na chwilę spotkały się z zielonymi. Loki wykrzywił usta w lekkim uśmiechu pełnym satysfakcji.
- Czemu tak na mnie patrzysz...bracie? - wycharczał, bez skrupułów spluwając na złotą podłogę. - Nie musisz dziękować. To tylko niewielka przysługa dla całego Asgardu. Jedna kłamliwa suka mniej.
- Straże!
Zza
rogu wypadło kilku postawnych mężczyzn. Nie
zwrócił na nich najmniejszej uwagi. Narastająca euforia zalewała
jego ciało, mieszając się z przyjemnym odczuciem towarzyszącym
przepływowi mocy. Czuł, że zrobił to, co już dawno zrobić
powinien. Po kilku krótkich rozkazach Gromowładnego żołnierze
złapali go pod ramiona i poczęli ciągnąć w kierunku lochów.
Poddał się bez walki. Nie oponował. Nic nie miało już sensus,
całe jego dotychczasowe życie okazało się być jednym, wielkim
kłamstwem. Dlaczego tyle lat był oszukiwany? Nie. Nie chciał
wiedzieć. Przynajmniej nie teraz. Korytarz
wypełnił się jego pozbawionym jakiejkolwiek
litości śmiechem.
***
Nie brał udziału w pogrzebie Sif. Nie pozwolono mu. Nie czuł żalu. Obce mu były wyrzuty sumienia. Siedział w siadzie skrzyżnym na całkiem sporym łożu i patrzył na kamienną ścianę celi. Pomieszczenie nie różniło się wiele od jego komnaty, znajdującej się w drugiej części pałacu, jednak było nieco ciemniejsze i mniejsze. Nie miał tu balkonu, a jedynie jedno, oczywiście zakratowane okno z widokiem na dziedziniec. Widok ogromnego placu pogłębiał w nim uczucie klaustrofobii. Tutaj mógł jedynie krążyć bezmyślnie dookoła, niczym zwierzę zamknięte w klatce. Nie mógł opuścić swego więzienia nawet na chwilę. W kącie znajdowała się mała łazienka, a jedzenie przynoszono mu trzy razy dziennie. Przynajmniej karmiono go dobrze - jadł to samo, co ludzie, których jeszcze do niedawna brał za swoją rodzinę. Dostawał te same potrawy i napoje ułożone na złotych talerzach, które znał od dzieciństwa. Teoretycznie nie było mu źle. Zapewniano mu rzeczy, których potrzebował do dalszego życia.
Chwytał się wszystkiego, co pozwoliłoby chociaż w pewnym stopniu zapomnieć o żalu, złości i drzemiących pod jego skórą pokładach mocy. Od czasu do czasu przynoszono mu książki, aby mógł czymś wypełnić sobie czas. Właśnie to było najgorsze - czas, który tak niemiłosiernie wolno płynął. Każda godzina ciągnęła się niczym przynajmniej kilka. Każdy dzień zdawał się być tygodniem. Nienawidził nudy. Nie wystarczało mu samo zagłębianie się w lekturze - owszem, pozwalało chociaż na chwilę zapomnienia, ale na dłuższą metę...
***
- Wychodź - stanowczy głos wyrwał go z drzemki.
Otworzył niechętnie oczy i spojrzał w stronę wyjścia z celi. Stało tam trzech strażników w srebrnych pancerzach, dzierżących długie, ostro zakończone halabardy oraz sir Roderick. Był on członkiem Rady, ale także głównym dowódcą wojsk asgardzkich. Gdy Odyna nie było na polu walki to on sprawował najwyższą władzę.
- Słyszysz co mówię? Idziemy!
Brunet podniósł się niechętnie i wolnym krokiem podszedł do drzwi. Przechylił lekko głowę w bok i spojrzał wyzywająco prosto w oczy dowódcy gwardzistów. Czekał, aż mężczyzna opuści wzrok, jednak ten twardo wytrzymywał. W końcu lekko skinął ręką, a jeden z jego podwładnych bez ceregieli pchnął go mocno w stronę korytarza. Poleciał do przodu, niemal tracąc równowagę i lądując na ziemi. Wyprostował się i dumnie uniósł brodę do góry. Był zmęczony. Nie spał przez całą noc, rozmyślając o swojej ponurej sytuacji. Dopiero kilka minut przed nie miłą pobudką udało mu się choć na chwilkę odpłynąć. Jednak jak widać nie dana mu była nawet ta mała przyjemność płynąca ze snu.
***
Omiótł spojrzeniem salę, do której został
wprowadzony. Tyle osób. Tyle osób zgromadzonych po to, by napawać
się jego upokorzeniem. Tyle osób w milczeniu czekających na
rozpoczęcie przedstawienia. Ilu znało prawdę
o jego pochodzeniu? Ilu czekało na moment, w którym jotunheimski
bastard w końcu zostanie ukarany za swe przewinienia?
W rogu pomieszczenia dostrzegł Thora wraz z jego
niezawodną, okrojoną nieco w ostatnim czasie drużyną. Stali
wyprostowani, ponurzy, w dalszym ciągu niepogodzeni ze stratą
przyjaciółki. Wiedział co chcą zobaczyć. I wiedział, że
trawiąca ich od środka żądza zemsty zostanie przynajmniej
częściowo zaspokojona.
Jeden z żołnierzy pchnął go na ziemię. Po sali
rozniósł się nieprzyjemny, głuchy odgłos uderzenia kolanami o
twardą posadzkę. Wtórował mu cichy szmer podekscytowania. Nadal
trzymano go w mocnym uścisku, wykręcając jego ramiona do tyłu i
jednocześnie do góry w taki sposób, by plecy pozostały
odsłonięte. Ktoś silnym szarpnięciem zerwał z niego cienką,
ciemnozieloną koszulę, którą nosił przez cały ten czas, kiedy
był uwięziony. Drażniła ona niemiłosiernie jego delikatną,
jasną skórę. Teraz, gdy w końcu się jej pozbył, poczuł ulgę.
Nie było mu jednak dane dłużej rozkoszować się tą chwilą.
Usłyszał za sobą ciężkie kroki. Doskonale zdawał sobie sprawę
z tego, czego zapowiedź stanowią. Trzymający go strażnicy
odstąpili na boki, jednak jego ręce pozostały nad głową.
Unieruchomiono je inną metodą. Jego własną bronią. Czuł na
przegubach lekkie mrowienie wywołane przez moc.
- Pięćdziesiąt - krótki rozkaz wypowiedziany
szorstkim tonem rozdarł panującą wokół ciszę.
Zacisnął zęby i przymknął oczy, oczekując na pierwszy bat.
Zacisnął zęby i przymknął oczy, oczekując na pierwszy bat.
Raz.
Uderzenie było bezlitośnie mocne. Wygiął się do
tyłu, automatycznie próbując uniknąć kolejnego smagnięcia,
jednak nie pozwoliły mu na to unieruchomione dłonie.
Dwa.
Trzy.
Poczuł pierwsze, leniwie spływające stróżki
ciepłej krwi. Towarzyszyło temu dziwne, drażniące pieczenie,
jakby rzemienie dodatkowo pokryto jakąś substancją... Po sześciu kolejnych razach był już pewien, iż
nie jest smagany zwykłym biczem. Nie krzyczał. Cierpiał w ciszy, z
kamiennym wyrazem twarzy, jedynie w środku wyjąc z bólu. Wiedział,
że po wszystkim z jego pleców pozostanie jedynie krwawa mieszanina
postrzępionej skóry i poranionych mięśni.
Gdy padło dwudzieste uderzenie nie wytrzymał.
Rzucił się do przodu, zawisając w dziwnej, przypominającej
napięty łuk pozycji. Spróbował pozbyć się zaklęcia
trzymającego jego ramiona, jednak starania te na nic się nie zdały.
Pozostał unieruchomiony, bezbronny. Uniósł głowę i spojrzał
spode łba na siedzącego na złotym tronie Wszechojca. Starzec
przyglądał się wszystkiemu ze swojego królewskiego podestu i nie
robił nic, aby przerwać egzekucję. Był trupio blady, a na jego
twarzy malowało się wycieńczenie i ból. Jednak był to ból
wywołany przez chorobę, a nie to, co działo się przed nim.
„Teraz widać, ile naprawdę dla niego znaczę” -
pomyślał, nadal patrząc wprost na boga bogów.
Gdy napotkał jego spojrzenie w oczach Odyna pojawił
się smutek i... współczucie. Współczucie! Ukłucie nienawiści
przeszyło na wskroś jego klatkę piersiową. TO było jedną z
rzeczy, których najbardziej nie znosił przez całe swoje życie.
Jego zdaniem współczuć można było istotom nędznym, upadłym,
bez nadziei na lepszy los. A teraz według ojca to jemu, Lokiemu,
księciu Asgardu należało współczuć. To zabolało bardziej, niż
wymierzane baty. Czuł się jeszcze bardziej obcy i samotny. O bólu
mógł zapomnieć. O upokorzeniu, który mu towarzyszył już nie.
Postanowił, że chociażby nie wiadomo co miało go jeszcze spotkać,
nie da po sobie poznać, że się boi. Nie okaże słabości. Nigdy.
Nie liczył już uderzeń. I tak nie czuł pleców.
Miał wrażenie, że każda minuta ciągnie się w nieskończoność.
Był osłabiony, krew z ran utworzyła już małą kałużę wokół
jego kolan. Była szkarłatna. Któż by pomyślał, że krew
Lodowego Olbrzyma jest taka zwyczajna, tak ludzka, a nie czarna.
Widział w niej odbicie swej twarzy. Była przerażająco pusta,
wyprana z emocji, dokładnie taka, jak chciał.
Odrętwiałe ciało nie reagowało już na ból
związany z kolejnymi uderzeniami. Przyjął ten fakt z ulgą. Nie
dbał o to, co będzie się działo później. Ważna była ta
chwila, ten brak jakiegokolwiek czucia w plecach. Chwilowe wyzwolenie
poprzedzające nadejście jeszcze gorszych męczarni.
Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że w
sali panuje niezmącona nawet najcichszym szmerem cisza. Umilkł
świst, który towarzyszył każdemu opuszczeniu rózgi. Jego ręce
zostały uwolnione i opadły bezwładnie po bokach jego nagiego
torsu. Oderwał wzrok od karmazynowej plamy na posadzce i wolno
uniósł głowę. Rozejrzał się dookoła, utrzymując na twarzy
maskę beznamiętności. Obserwowały go dziesiątki par oczu.
Wszechojciec podniósł się z tronu i niespiesznie ruszył w jego
stronę. Loki śledził uważnie każdy jego krok aż do momentu, gdy
zatrzymał się nie cały metr przed nim i... wyciągnął dłoń.
- Wstań synu - było to coś między rozkazem a
prośbą.
Spojrzał na rękę starca, po czym wybuchnął śmiechem przypominającym charkot jakiegoś konającego zwierzęcia.
Spojrzał na rękę starca, po czym wybuchnął śmiechem przypominającym charkot jakiegoś konającego zwierzęcia.
- Nie nazywaj mnie tak. Nie jestem nim. I nigdy
nie byłem - odparł w końcu.
Ignorując ofertę pomocy samodzielnie podniósł się
z ziemi. Bolał go każdy skrawek ciała, a gorąca krew nadal kapała
z jego tułowia, jednak zdołał się wyprostować i stanąć na tyle
dumnie, na ile mógł. Rozejrzał się po sali. Frigga, jego...
matka... stała przy tronie i patrzyła na niego przez łzy. Spojrzał
prosto w jej czekoladowe, łagodne oczy i wykrzywił usta w gorzkim
uśmiechu kiedy dostrzegł, że kobieta zaczyna płakać.
Ps. Przefascynująca ciekawostka: Scena biczowania Lokiego jest fragmentem, od którego rozpoczęłam pisanie tego opowiadania. Miała być pierwsza, a wyszło jak wyszło i pojawia się dopiero w rozdziale 17, na 75 stronie.
***
Ps. Przefascynująca ciekawostka: Scena biczowania Lokiego jest fragmentem, od którego rozpoczęłam pisanie tego opowiadania. Miała być pierwsza, a wyszło jak wyszło i pojawia się dopiero w rozdziale 17, na 75 stronie.
made by me
Okey, przyznam, że lepiej to się czyta na laptopie niż na ekraniku telefonu (jakkolwiek wielki on by nie był) "D Czy ta recenzja będzie jakoś wysublimowanie długa -- a mówię to, bo ostatnio biłam wszelkie rekordy -- cóż, nie wiem, raczej nie. Moje pierwsze bardzo subiektywne wrażenia już znasz. Widzę, że Sera nie ma, a Rada jak każda inna, przypadkowo. Czas mnie nagli, więc nie przedłużam.
OdpowiedzUsuńStylistyka. Zacznę subiektywnym, jak zwykle, stwierdzeniem. Strasznie się gęsto zrobiło. Tak, jakbyś próbowała opisać konkret, a wychodziło Ci zupełnie coś przeciwnego. Albo jeszcze inaczej -- niekiedy, zamiast chwili oddechu, dostajemy dziwacznie skondensowane zdania o chaotycznej budowie, która teoretycznie jest w miarę poprawna w sensie ogólnym, ale jakaś taka... rozpraszająca w niezamierzony sposób. A więc choć teoretycznie wszystko jest niezłe to w niektóre fragmenty wydają się hamować akcję, wywoływać specyficzne i bardzo prywatne odczucie, że są one niesamowicie wręcz zbędne. Czasami ubarwniane, uszlachetniane, a niektóre przeciwnie -- choć całość jest w dobrym stylu da się tu natknąć na naprawdę niewyszukane wtrącenia, wyrywki czytaj: poszczególne wyrazy lub związki wyrazowe. Dużo zdań, które chyba nie nazywa się warunkowymi, ale ja użyję takiej nazwy. Zdań pisanych od końca, znaczy zaburzenie chronologiczne -- potem zaklął, ale najpierw zrobił coś innego, etc. Wiesz o co mi chodzi?
Zawsze chwaliłam Cię za konsekwencję. Nie tym razem. Piszesz za razem zbyt prosto jak i zbyt skomplikowanie. Półśrodkiem się tego nazwać nie da, a jeśli da, to jest to półśrodek bardzo dwuznaczny i obusieczny. Czy jest źle? Nie. Czy czyta się to w miarę dobrze? Tak. Czy ostatnie dwie odpowiedzi są w pełni satysfakcjonujące? Tak i nie. Zależy.
Detale, takie jak brak myślnika w rozpoczęciu dialogu, etc. pomijam, bo to jest dla Ciebie dostrzegalne. Są oczywiście, tego odmówić nie mogę. Na wymienianie, jak sama wiesz, mam stanowczo zbyt mało czasu. Po prostu przeczytaj rozdział jeszcze raz, niektóre Cię uderzą. Takie jak ten bogu ducha winny SER Roderick (już poprawiony) -- nieuświadomionych uświadamiam, że to brzmi jak hit garmażeryjny. Chyba, że ktoś oglądał Grę o Tron z napisami. To wtedy nie. Chociaż ja nie wiem, GoT nie oglądam, podobno tam tłumaczą ten jakże wspaniały tytuł szlachecki (przypomnij mi -- co on robi na dworze Odyna?) na SER właśnie. Nie widzę też pisania słów "brat'' czy "matka" wielkimi literami - można pokazać ich "sarkastyczne" znaczenie w inny sposób. I w jednym miejscu zabrakło wszechobecnej kursywy, tzn. chyba w sposób niezamierzony zmieniłaś styl czcionki.
(dzielę na 2 części)
Fabuła. I znowu, subiektywne odczucie. Dlaczego on zamordował Sif? Loki jest zimny i wyrachowany, nie pozwoliłby sobie na taką głupotę jak tego typu czyn -- dla mnie to swoista i zamierzona niekanoniczność postaci, ale kanonu przecież trzymać się ściśle nie trzeba... Pomijając więc fakt, że tą scenę nieźle się czytało, to całokształt sytuacji wydaje mi się mocno naciągany. Wątek tak naprawdę ucięty w dziwaczny sposób, a konsekwencje są mocno ukrócone. Ogółem, sens merytoryczny rozdziału jakoś mi umknął, nie został precyzyjnie (moim zdaniem) nakreślony. Wszystkie sceny są dobre, ale jakoś tak... osobno. Może to te gwiazdki tak je mocno okrajają i odseparowują... Subiektywne odczucie. Niewiele więcej.
UsuńCóż, kimże bym była, gdybym nie dała więcej subiektywnych odczuć? Tym razem dotyczących całokształtu, swego rodzaju podsumowanie. Jak mówiłam. Wszystko jest dobre. Ale osobno. Brakuje w tym takiej jakiejś spójności, konsekwencji. Tym razem nie ma infantylnego wydźwięku, ale jest jakoś... dziwacznie. Karykaturalnie, wszystko tak miękkie, tak obrzydliwie elastyczne (ale to tylko i wyłącznie przez moje dziwaczne poglądy). Chociaż plot jest niezły, stylistyka też... To jest jakiś taki ledwo wyczuwalny posmak, który pewnie sobie uroiłam. Wiem już chyba, jak nazwać to, czego brakuje. Harmonia. Melodyjność, płynność wydźwięku.
Moja recenzja jest niekonkretna i s ie jak cholera. Może uda mi się w najbliższym czasie napisać coś lepszego. Ach, byłabym zapomniała. Ładne rysunki. Oba Twoje? Zastanawia mnie, co wisi w tle na ścianie. Jakiś kolaż czy co? Moje zamiłowanie do oglądania tła też jest już niemal legendarne "D
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy,
Massie.
Zdecydowanie lepiej, wiem o czym mówisz. Tak sobie patrząc na długość Twojej wypowiedzi stwierdzam, że w tyle z długością nie pozostajesz :) Ser został zlikwidowany niemal natychmiast, jeszcze w szkole na telefonie, przez co potem pozmieniały mi się na chwilę wielkości czcionki, pochyłość itd. Ale sytuacja została sprawnie opanowana. No tak. Przy „Radzie z dupy wziętej” możemy postawić krzyżyk. Obecna. Nie wiadomo skąd, nie wiadomo jak, wiadomo tylko, że zawsze jest i czuwa! Zauważyłam, że niemal zawsze się z Tobą zgadzam i... no cóż, dzisiaj raczej nie będzie inaczej. Ale tym razem to oczywiste, że są jakieś niedopatrzenia. Uprzedzałam, że są ^^
UsuńKonkret w nie konkrecie. Takie rzeczy to tylko ja potrafię.
Właśnie z tych wszystkich powodów, które wymieniłaś w akapicie dotyczącym stylistyki, nie czułam się zbyt pewnie dodając ten rozdział i z tego wszystkiego wynika ta notka początkowa. Coś jest nie tak. Nie jedno coś. Ogólnie niby ok, ale jednak jakiś taki zgryz się wkrada. Nie dałam rady go zlikwidować przed 8.11 niestety. Dlatego też nie powinnam była tej części dodawać, póki nie byłam z niej w pełni zadowolona. Albo chociaż bardziej, niż jestem. Ale sytuacja była jaka była, tragiczny ten tekst nie jest chyba :P
Wiem doskonale o co chodzi, ale szczerze mówiąc nie widzę tej dużej ilości zdań pisanych od końca. Nie mówię, że ich nie ma. Pewnie gdzieś się wkradły, ale czy w takiej ilości?
I znowu - chyba tylko ja potrafię pisać jednocześnie prosto i skomplikowanie. Cholera.
Zaginam wszystko, nawet półśrodki. Same nie wiedzą czy nimi są, czy może jednak nie do końca.
Cicho Massie, Rada nagle się pojawia, to SER Roderick też może, a co! Sir Roderick Zdupywzięty. Godna to chwały i szacunku persona!
Oglądałam GoT, bardzo lubię ten serial (książkę zresztą też), ale nie kojarzę jak oni tam sobie tłumaczyli te tytuły (w ekranizacji oczywiście).
Matki i brata wielkimi literami już nie ma. Zostali zdegradowani do normalnej czcionki.
Z tą wielkością fragmentów tekstu czasem coś się robi.
Co do fabuły - tak, też mi czegoś brakuje podczas sceny biczowania i przed nią. Dopracowania. Rozbudowania. Kilku, kilkunastu zdań uzupełniających, wnoszących coś więcej.
Już wolę dziwaczność od infantylnego wydźwięku. Dobra, chyba nie rozumiem o co chodzi z obrzydliwą elastycznością. Ten posmak jest pewnie posmakiem...sera.
(Ehehe, suchar, śmiejmy się razem, a potem natychmiast popijmy wó...odą.)
Moja odpowiedź za to jest głównie przytakiwaniem, momentami popartym energicznym kiwaniem głową, którego nie możesz zobaczyć.
Dziękuję. Dumnie przyznam - tak, moje!
Aaa, to plakaty z Johnnym Depp'em sobie wiszą spokojnie.
Kinnisidee 3:}
Widzisz, to kwestia połączenia myślowego! To jest dziwne, bo my naprawdę się strasznie często ze sobą zgadzamy. Zabawnie :)
UsuńWłaśnie! Ty zaginasz wszystko, wszystko przy Tobie staje się ewenementem!
Pomimo tych wszystkich mankamentów -- przecież wiesz, jak bardzo mnie cieszy przedwczesne dodanie tego rozdziału. I zgadzam się, ustal regularne wpisy. Tłumaczyłam Ci już kiedyś przykrą konieczność wprowadzenia pewnej metodyki i systematyczności. Kwestia tylko z pozoru nieoczywista.
Co do obrzydliwej elastyczności to jest to po prostu chory wymysł autorki recenzji! ^^ Wiesz, ujęłam w tym tą dziwną wybuchową mieszankę, jaką jest równoczesna mdłość i nadmierna ekspresja wyrazu. To jest coś na wzór półśrodka, bo nie można określić, czym konkretnie jest całość...
TEN SUCHAREK BYŁ WSPANIAŁY. LEPSZY NIŻ HIT GARMAŻERYJNY! "D
Optymistycznie zakończę, a co!
Massie.
Bardzo fajny rozdział xD szybko go przeczytałam... i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńRozdział na serio nie był zły, dobrze się go czytało, według mnie nie musisz nic zmieniać...
Dziękuję :) Jeszcze nie wiem, kiedy będzie następny rozdział.
UsuńChyba muszę wyznaczyć jakiś konkretny dzień, w którym będę wstawiała notki. Będzie motywacja.
Pozdrawiam,
Kinnisidee 3:}
Witaj Kinnisidee!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że byłaś wczoraj na "Thor: Mroczny Świat" i podobał Ci się film. Mnie bardzo i z chęcią pojechałabym jeszcze raz. Jednak, według mnie było wiele scen, które ścisnęły za serce i płakałam jak bóbr. Na przykład to, gdy Loki zaczął przepraszać Thora w momencie, w którym umierał.
Jeśli coś tu "zaspojlerowałam", to przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać.
Ten rozdział czytałam akurat w momencie, w którym byłam na akademii szkolnej, która swoją drogą bardzo mi się podobała. Jako jedna z nielicznych, co naprawdę jest niemożliwe w moim przypadku. Dla mnie każdy apel jest nudny i aż prosi się o wyjście z niego.
Tak więc, jak już wcześniej wspomniałam, czytałam ten rozdział na telefonie. Gdy przyszłam do domu, musiałam przeczytać go jeszcze raz na komputerze.
Rozdział jest genialny, więc nie wiem, dlaczego nie jesteś z niego zadowolona. Podzielę także jedną uwagę z koleżanką Massie. Chodzi mi właśnie o spójność scen. Wszystko czyta się miło, ale... Hmm... Nie umiem do końca opisać tego, co mam na myśli, ale w tej kwestii Massie ma rację.
Zastanawia mnie tylko jedna rzecz.
Dlaczego Loki zabił Sif? Chyba nie byłby aż tak głupi, żeby zabić ją na oczach Thora. Podejrzewam, że ma w tym jakiś ukryty cel.
Może jakiś spisek? Hmm... Kto to wie... Pewnie znów knuje jakiś szatański plan i czeka tylko na odpowiedni moment.
Co jeszcze mogę tu napisać... Hmm... Chyba już nic mi nie przyjdzie do głowy. To wszystko co mam dzisiaj do powiedzenia.
Przepraszam, że komentarz jest taki krótki, ale po wczorajszej premierze nie mam głowy do pisania a tym bardziej do głębszego myślenia, więc myślę, że zrozumiesz.
Czekam na następny rozdział z niecierpliwością.
Pozdrawiam serdecznie!
Stella.
A, właśnie. Zapomniałam dodać.
UsuńŚwietne rysunki. To Twoje? Bo jak tak, to masz talent. ;)
Hej Stello :)
UsuńByłam na całym maratonie Thora już w dniu premiery, jednak napisałam o tym w odpowiedzi na wiadomość Kolejnego Człowieka (jakoś tak wyszło, że zaczęłam od końca), więc nie będę się powtarzać, rozumiesz :)
Trudno jest mnie wzruszyć, dlatego żadne łzy się nie lały. Jedynie co chwilę mamrotałam pod nosem (niestety często z niezadowoleniem) zdania typu: „Jak to?”, „Już?”, „Ale przecież...” i „Cholera, a gdzie ta scena, w której miało być(...)?”
Akademie szkolne? Przeważnie nudy jakich mało. Mój były dyrektor bardzo lubił czytać swoje wiersze, niektóre końca nie miały.
Nie jestem z niego w pełni zadowolona między innymi właśnie z powodu tych niespójności. Ja rozumiem. Jeszcze kilka rzeczy mi nie odpowiada, muszę się kiedyś wziąć i to popoprawiać.
W scenie zabicia Sif chodziło bardziej o to, że Lokiemu puściły w końcu nerwy. Pozwolił emocjom stłumić rozum i przejąć na chwilę kontrolę nad ciałem. Ale właśnie, kto go tam wie ^^ Może jakiś cel w tym miał?
Ależ nie masz za co przepraszać. Myślę, że wiele z nas nie miało po filmie głowy do czegokolwiek, prócz...Sami Wiecie Kogo :)
Tak, rysunki są moje :D Dziękuję!
Pozdrawiam,
Kinnisidee 3:}
Dobrze, dobrze, dobrze. No to chyba czas na mój komentarz ;)
OdpowiedzUsuńTak samo jak Stella, nie do końca rozumiem dlaczego Ci się nie podoba ten rozdział. Ale no wiadomo, jesteś autorką i nie zawsze musisz być zadowolona z tego co stworzysz. Choć jeżeli o mnie chodzi to bardzo mi się podobał.
W końcu (nie żebym na to czekała, ale no cóż) Loki pokazał swoją szaleńczą naturę. Naturę osoby, która całym swoim zachowaniem umie zakpić z innych, jednocześnie wyrzekając się uczuć jakimi ich kiedys darzył. Może jestem nieco dziwna, ale serio podoba mi się taka wersja Lokiego.
Co do sceny podczas sceny w której Loki zabija Sif to... kurde no co dopiero nabrałam do niej jakiejś tam sympatii a Ty mi ją tu ukatrupiasz XD Nie no serio, też nie do końca wiem, dlaczego akurat swoją złość Kłamca wyżył na Bogini Wojny bo w końcu mówiła trochę prawdę, ale no wiesz... Twoje opowiadanie, Twoja koncepcja ;)
Na koniec powiem o rysunkach, a tym bardziej o tym pierwszym który mi się bardzo spodobał :D Serio ;) Masz talent :3
Pozdrawiam,
Mrs. Darkness
PS> Zapraszam do mnie ;)
Nie do końca chodzi o to, że mi się nie podoba. Po prostu coś mi w nim nie pasowało, wiele z tych „cosiów” wskazała Massie w swoim komentarzu :) Gdybym uparcie nie chciała wstawić tego rozdziału przed premierą, pewnie wyglądałby trochę inaczej. Niewiele zmieniłoby się w fabule, właściwie nic. Chodziło bardziej o formę przekazu. Niektóre zdania, wyrażenia wydają mi się nie pasować, lub stanowić...półśrodki. Są zbyt proste.
UsuńDobra, koniec z moimi wywodami.
Tak, Loki (co prawda jeszcze nie zupełnie, ale jednak) pokazał jakie z niego ziółko jest. W końcu doszłam do tego momentu opowiadania, na który czekałam od samego początku. Również lubię to jego oblicze i właśnie dlatego się cieszę.
No cóż, prawda bywa bolesna, szczególnie gdy się ją usłyszy w taki sposób.
Co prawda mógł polecieć do mamy i się jej pożalić, ale tego chyba byśmy nie chciały ^^
Pierwszy był rysowany względnie porządnie, drugi na szybko w szkole, na lekcji ;)
Ehehe, dziękuję!
Pozdrawiam,
Kinnisidee 3:}
No, to rozdział przeczytałam od razu jak się pojawił, ale postanowiłam poczekać, aż obejrzę Thora 2, nie wiem dlaczego, ale mam pytanie, czy również go już widziałaś? Ogólnie to jestem strasznie podekscytowana, bo film okropnie mi się podobał także emocje rozpierają mnie od środka.
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, to cholernie mnie zaskoczył. Śmierć Sif - serio, nie spodziewałam się tego. Jestem teraz okropnie zła na Lokiego, bo w sumie Sif lubiłam, i tą Marelovską, i twoją, więc to oczywiste, że jej śmierć wprowadzi mnie w głęboką depresję, w zasadzie powinnam już dzwonić do terapeuty... Nie żebym się zbytnio przywiązywała do twoich postaci ze względu na to, że w idealny sposób tworzysz ich nieidealnych (wiesz co mam na myśli?) i dlatego, że wspaniale piszesz i całym serduchem żyję tą historią czy coś, prawda...
W ogóle scena biczowania Lokiego strasznie mnie nakręciła (bardzo lubię angsty, mam nadzieję, że to nie znak iż mam zadatki na psychopatę) i po całym zdarzeniu tak bardzo brakowało mi kogoś, kto by go przytulił, pocieszył, opatrzył (w gruncie rzeczy, opatrywanie czyiś ran jest strasznie seksi i tworzy taką niezwykłą, intymną atmosferę. Nie żebym coś sugerowała, jak pomysł na scenę w kolejnym rozdziale, skądże!).
Wiem, że pewnie czytając komentarz myślałaś "jezu, co za wariatka", ale wciąż żyję filmem i tym rozdziałem. Przepraszam.
To może na koniec pozdrowię cię ciepło i życzę mnóstwa weny! I jeśli obejrzałaś T:DW, to na Ask Loki pojawiło się coś co mogło by cię zainteresować (głupio to brzmi, ale inaczej nie mogłam tego obrać w słowa) Jeśli jeszcze nie oglądałaś, to może lepiej tego nie czytaj. Nie chcę ci nic zaspoilerować. :)
Tak, widziałam już film i mam co do niego mieszane uczucia. Uważam, że wybrano niestety niemal same najprostsze rozwiązania, te najbardziej banalne. Wiem, że nie miało to być niesamowite dzieło kinematografii, jednak po tak długim okresie oczekiwania byłam nastawiona na coś nieco bardziej rozbudowanego, bardziej skomplikowanego. Nie było też wielu scen, na które czekałam.
UsuńNie mniej jednak cieszę się z tego, co dostałyśmy. Tom wyglądał bardzo, bardzo korzystnie, według mnie najlepiej z wszystkich trzech części. Podobała mi się również postać Selviga, wniosła sporo humoru do filmu.
Jeżeli upodobanie do krwawych itp. scen oznacza, że ma się zadatki na psychopatę, to nie martw się - jesteśmy już dwie :)
Lubię takie klimaty, a teraz w końcu mam okazję trochę się...powyżywać.
Tak... Takie sceny tworzą intymną atmosferę, jednak ja staram się ich unikać. Dziwnie wyglądałaby teraz jakaś niewiasta pojawiająca się znikąd i oferująca troskliwą opiekę nad jego zbolałym serduszkiem. Zobaczy...my jak to się wszystko dalej potoczy ^^
Spokojnie, nie przyszły mi takie słowa na myśl. Rozumiem Twoje podekscytowanie, nie mogę się już doczekać, aż drugi raz wybiorę się na film :D
Dziękuję i również pozdrawiam,
Kinnisidee 3:}
Nie rozumiem czemu ten rozdział ci się nie podoba. Jest świetny. Tylko jestem ciekawa co wykombinujesz dla Lokiego. Myślę, że nie wsadzisz go po tym celi, ale gdzieś go wyślesz np na Midgard? Zresztą nie mam pojęcia :) Jeśli do więzienia to na pewno stworzyłby jakiś plan ucieczki.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nowy rozdział
Pozdrawiam!
Asia
Ehehe, dziękuje :) Nie zmienię go jakoś radykalnie, jedynie trochę podszlifuję.
OdpowiedzUsuńZobaczysz jak się dalej akcja potoczy, nie będę niczego zdradzać póki co.
Również pozdrawiam,
Kinnisidee 3:}
Więc Nie było mnie u Ciebie dość długo, ale to przez problemy z internetem. Więc musiałam się cofnąć o kilka rozdziałów żeby odświeżyć wiadomości :)
OdpowiedzUsuńCo do biczowania scena lekko zmroziła mi krew w żyłach :p Była świetna :D i na prawdę szkoda mi Lokiego. Nadal uważam że rozdziały pisane z jego perspektywy są najlepsze :) Ale jednego nie rozumiem: żeby Odyn posunął się do czegoś takiego, jak tortury własnego przybranego syna, nie wyobrażam sobie żeby ten kanoniczny bóg bogów się zdecydował na ten karkołomny krok. Ale cóż Ty tu jesteś autorką więć nie zbadane są twoje wyroki :D
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i przepraszam za powyższą paplaninę, ale chyba właśnie tak wpływa na mnie nudzenie się na kursach :/
Powodzenia!!!!
Lokietta.
"Rozdziałowo" niezbyt długo, czasowo a i owszem :)
UsuńTeż najbardziej lubię te z jego perspektywy. Jak już kiedyś wspominałam - te fragmenty zazwyczaj pisze mi się najlepiej.
O tym, dlaczego Odyn zadecydował tak, a nie inaczej, dowiecie się już niebawem, chociaż nie obiecuję, że w kolejnym rozdziale. Jako autorka mam władzę nawet nad Wszechojcem :D Może i normalnie by tak nie postąpił, ale mnie musi usłuchać.
Cóż za władza spoczywa w mych dłoniach.
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie,
Kinnisidee 3:}
Zaczęłam czytaj twój blog dzisiaj i muszę stwierdzić, że ten rozdział był najlepszy. Sama w to nie wierzę, bo... aż się popłakałam kiedy pisałaś o biczowaniu Lokiego i to jak patrzył na niego Odyn i Figga i w ogóle cała ta piękna, a zarazem okrutna scena sprawiła, że z moich oczu wyleciały łzy. Co do reszty początek twoich opowiadań nie był najciekawszy, ale wiem o tym, ze wiele opowieści o nieciekawym początku, ale po pewnym czasie stają się piękne. Można to porównać do gąsienicy, która jest brzydka, a następnie zamienia się w pięknego motyla. Cieszę się, że tak wiele opowiadań z udziałem naszego kochanego Loczka są napisane z lekkością i silnymi emocjami. Oby szło ci tak dobrze jak teraz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Małgosia :*
69 (proszę bez żadnych skojarzeń ^^) stron w jeden dzień. Szybko Ci poszło :)
UsuńNie miałam zamiaru doprowadzać kogokolwiek do łez, ale skoro tak się stało...Wzruszenie nieskromnie odbieram jako komplement :P
Gąsienica powiadasz... Coś w tym jest. Początek jak to początek - najczęściej nudniejszy niż to, co znajduje się dalej. Teraz jednak nadszedł ten moment, ta część historii, na którą najbardziej czekałam. Mam więc nadzieję, że nie będziesz się zbytnio nudzić.
Dziękuję,
Kinnisidee 3:}
Masz nowego czytelnika, nie wiem jednak, czy pozostanę tu na stałe. Sama zastanawiam się nad pisaniem czegoś podobnego [a raczej czegoś o Lokim], powstrzymuje mnie jednak fakt braku czasu. Podoba mi sie jednak twój kunszt pisarski - nie mam zamiaru wytykać Ci błędów, widzę, że poniektórzy nadgorliwi już czynią swoje.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, zę utrzymasz poziom, a nawet jeszcze znacznie go poprawisz.
Życzę wszystkiego dobrego
Szatanirro
Witaj Szatanirro :)
UsuńNie trzymam nikogo na siłę, więc zostań ile chcesz. Dziękuję za miłe słowa, staram się pisać coraz lepiej i lepiej.
Wskazywanie błędów w żaden sposób mi nie przeszkadza, mogę nawet stwierdzić, że wręcz odwrotnie. Oczywiście dopóki robione jest to w sposób kulturalny itd. Dzięki temu mogę poprawiać to, co przeoczę. Ulepszać.
Powodzenia w pisaniu własnego opowiadania!
Pozdrawiam,
Kinnisidee 3:}
haha, jestem nadgorliwcem! ^^
OdpowiedzUsuń(przepraszam, nie mogłam sama tego lepiej ująć, a więc i powstrzymać się przed podkreśleniem mojej wielkopańskiej roli nadgorliwca).
Kinnie, niektórym znana jako POHA, rusz się, kurna i napisz coś wreszcie!
Massie.
Aaaaa, macarena! Hej!
UsuńŻe tak przeleję na klawiaturę swoje obecne myśli!
Kiedy nowy rozdział?
UsuńJa cię buagam napisz coś! Bo ty jesteś jedną z tych najlepszych blogerek^^
Z dużym, DUŻYM opóźnieniem --> dziękuję bardzo.
UsuńNowy rozdział już jest od pięciu dni, odpowiadam dopiero teraz, więc sprawa przeterminowana. Ale co do kolejnego - niestety trzeba będzie trochę poczekać ;/
Pozdrawiam,
Kinnisidee 3:}
Jesteś świetną młodą pisarką. Prowadzisz wspaniałego bloga i za to Cie wielbie. Czytam chyba wszystkie z przyzwoitych blogów o naszym ulubieńcu (mam oczywiście na myśli Lokiego) ale twój jest zdecydowanie najlepszy z rodzaju opowiadań. Tylko wielka szkoda ,że wystawiasz rozdział zaledwie co 3 tygodnie :(. Dziśaj nie mogłam się powstrzymać i przeczytałam kilka rozdziałów jeszcze raz są poprostu niesamowite. A tak pozatym to bardzo fajne ,przynajmniej według mnie, że razem ze sobą rozmawiacie. W sensie wszystkie blogerki Lokiego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mirabell:*
Mirabell,strasznie Cię przepraszam za zwlekanie z odpowiedzią.
UsuńKilku innym osobom też odpisałam dopiero teraz, chociaż Wasze wypowiedzi czytam natychmiast po ich pojawieniu się. Po prostu w końcu znalazłam wolną chwilę żeby przysiąść i odpowiedzieć na wszystko.
Dziękuję bardzo za te słowa, nawet nie wiesz jak miło mi się zrobiło, gdy przeczytałam Twój komentarz. Staram się częściej wstawiać, ale ostatnio coś nie za bardzo mi to wychodzi. Trochę przez egzaminy. Trochę przez brak weny.
Rozmowy z innymi fankami są przyjemne, bo chociaż nie widziałyśmy się nigdy na oczy, jest między nami pewna...powiedzmy, że więź.
Pozdrawiam serdecznie,
Kinnisidee 3:}
Płakałam jak bóbr. Doskonale odzwierciedlilaś jego emocje, charakter.. Te wszystkie sceny są tak dobrze opisane, że czuję, jakbym tam była. Widzę wszystko bardzo dokładnie. Gratulacje. Ciekawe, czy ja bym tak potrafiła, bo narazie tylko tłumaczę:)))))
OdpowiedzUsuń