czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 18 --> Anxiety

At last. Po przerwie nieprzyzwoicie wręcz długiej przedstawiam Wam rozdział 18, długością niestety niezbyt imponujący. Zmieniany był tyle razy, że szkoda gadać. Stąd między innymi to opóźnienie.
Nie mówię nic więcej, moje paplanie jest właściwie zbyteczne. Chcę jedynie przeprosić.
Pozdrawiam,
Kinnisidee 3:}







***


                    Frigga siedziała na złotym krześle ustawionym na podwyższeniu, tuż obok tronu swego męża. W milczeniu obserwowała egzekucję, starając się nie okazywać targających nią od wewnątrz uczuć. Kat wykonywał swą pracę niby od niechcenia, jednak każde uderzenie wymierzone było z niesamowitą siłą i precyzją. Bat raz po raz z cichym świstem opadał na blade plecy jej młodszego syna, a ona nie mogła nic zrobić, by przerwać jego cierpienia. 
                     Gdyby to od niej zależało, gdyby miała chociaż najmniejszy wpływ na wybór kary... Starała się w wyperswadować Odynowi pomysł zastosowania przemocy. Bezskutecznie. Wysłuchał jej słów tylko przez wzgląd na to, kim była. Wysłuchał, po czym po chwili milczenia posłał po więźnia z rozkazem przyprowadzenia go do sali, w której obecnie się znajdowali. Nie pomogły żadne argumenty, ani prośby. Trwał niewzruszenie w swej decyzji.
                      W końcu wymierzono ostatni, pięćdziesiąty bat. Kat przerzucił narzędzie tortur przez ramię, skłonił się, w milczeniu wycofał w cień pobliskiej kolumny. Loki klęczał z nisko zwieszoną głową, pozwalając, by jego czarne, potargane włosy przysłoniły umęczoną twarz. Każdemu ciężkiemu oddechowi towarzyszyło drżące poruszenie klatki piersiowej. Był przytomny, jednak przez oszołomienie nie do końca świadom tego, co działo się dookoła. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że rzemienie nie smagają już jego ciała. Poruszył się lekko, ostrożnie.
                      Położyła dłoń na ramieniu męża, ten jednak strącił ją delikatnym ruchem i podniósł się ze swego miejsca. Spojrzała na niego ze smutkiem, gdy spomiędzy jego warg wyrwało się ciche sapnięcie. Wszyscy stojący najbliżej tronu również musieli usłyszeć ten dźwięk świadczący o wyczerpaniu, o słabości potężnego króla, jednak stosownie nie dali po sobie niczego poznać. 
                      Odyn nieśpiesznie podszedł do klęczącego, zatrzymał się tuż przed nim i wyciągnął dłoń, oferując tym samym pomoc.  
- Wstań synu.
Po sali rozniósł się głośny śmiech. Loki zatrząsł się w spazmach urywanego, zachrypniętego rzężenia. 
- Nie nazywaj mnie tak. Nie jestem nim - odparł w końcu. - I nigdy nie byłem.
Wstał o własnych siłach, chociaż nie budziło wątpliwości, że każdy ruch przychodził mu z niemałym trudem. Poranione mięśnie pleców pracowały, zmuszając ciało do przybrania wyprostowanej postawy. Starając się ukryć wysiłek, którym opłacił pełne wyprostowanie się, uniósł dumnie podbródek i zmierzył tłum wzrokiem pozbawionym jakiegokolwiek wyrazu. Znała go tak dobrze. Zawsze starał się ukrywać swoje słabości pod pozornym przekonaniem o swej wyższości nad innymi. Jego twarz była chorobliwie blada, przybrała odcień niemal zupełnie odpowiadający barwie śniegu. Pod błyszczącymi, zielonymi oczami rozlewały się ciemnofioletowe cienie - ślady pozostawione przez wycieńczenie. Pogłębiły się od momentu, gdy widziała je po raz ostatni, zanim jeszcze zaczął skrywać swój prawdziwy wygląd pod złożoną iluzją. Powodowały, że jego twarz sprawiała wrażenie bardzo wychudzonej, zmarnowanej. Bezbronnej, a zarazem przerażającej.
                       Nagle spojrzał wprost na nią, nawiązał kontakt wzrokowy. Zalała ją nagła fala przejmującego smutku. Wiedziała do czego to wszystko zmierzało. Wiedziała kim stał, lub kim w najbliższym czasie miał stać się jej syn. Widziała to w tych chłodno patrzących, pustych oczach. Łzy pojawiły się nagle, nim zdążyła się opanować. Dostrzegł to natychmiast. Wykrzywił twarz w gorzkim uśmiechu i trwał tak, uważnie ją obserwując. Patrząc na jego oblicze uświadomiła sobie ile musiał wycierpieć w milczeniu, siedząc samotnie z początku w swej komnacie, a później w celi.  
- Do mnie - cichy rozkaz Wszechojca wyrwał ją z zamyślenia.
Myślała, że Odyn zwraca się do więźnia, on jednak ponaglającym gestem przywołał do siebie dowódcę straży i niemal szeptem wydał mu kilka instrukcji. Młody mężczyzna skinął głową, zasalutował, po czym wrócił do swych ludzi, by przekazać im słowa władcy.
                       Odwróciła głowę w bok, spojrzała na stojącego kilka kroków dalej Thora. W dalszym ciągu czuła na sobie wzrok Lokiego. Zerknęła w jego stronę. Patrzył na nią uparcie, teraz jednak jego wargi zacisnęły się w wąską linię, a w oczach pojawił się ledwo dostrzegalny cień wyrzutu. Czyżby winił ją za to, co go spotkało? Z pewnością. Miał jej za złe, że nie powstrzymała ojca i pozwoliła na skrzywdzenie go. I to w dodatku tak dotkliwe.
                       Sześciu gwardzistów otoczyło skazańca ścisłym kręgiem, separując tym samym od osób zgromadzonych w sali.  
- Wyprowadzić - w głosie boga bogów pojawiła się nuta zmęczenia i zrezygnowania.
Loki nie stawiał oporu. Wolnym krokiem, jednak posłusznie opuścił salę, nie zważając na szturchnięcia i ponaglenia padające z ust eskortujących go wojowników.




***



                       Cały ten sztuczny dramatyzm przyprawiał go niemal o dreszcz obrzydzenia. Wszystko było zaplanowane, każdy najdrobniejszy nawet szczegół. Loki miał co do tego pewność. Odyn jako współczujący, proponujący pomoc ojciec. Frigga odgrywająca rolę bolejącej nad losem syna, kochającej matki. Jej uczucia nie mogły być szczere. Nie po tym, co zrobił. Dlatego nie uczyniła nic, by mu pomóc. Dał jej powód, by nie musiała się więcej za nim wstawiać.
                       Jeszcze przed biczowaniem był skłonny żałować swych porywczych czynów. Tak, wbrew pozorom był na to gotów. Jednak podczas wymierzania kary, klęcząc tam, przed człowiekiem, którego brał za swojego ojca i patrząc w jego niebieskie oczy, uzmysłowił sobie, że byłby to czyn skutkujący jedynie dodatkową ujmą. Zostałby wysłuchany. Co do tego nie miał wątpliwości. Wszechojciec zwołałby obywateli Asgardu i pozwoliłby mu mówić, publicznie wyrazić żal za winy. Byłaby to spowiedź wzbudzająca zainteresowanie, jednak nie przyczyniłaby się w żaden sposób do polepszenia sytuacji, w której się znajdował. Został już osądzony w oczach tych wszystkich ludzi. I nie zmieniłyby tego żadne wyjaśnienia, żadne przeprosiny.
                       Gdy tylko przekroczył próg, drzwi zamknęły się powoli - tak, by zgromadzeni w sali mogli obserwować jego nieśpiesznie oddalającą się w towarzystwie strażników postać. By jeszcze przez kilka chwil mieli możliwość oglądania jego pooranych przez bat pleców.  
                        W końcu skrzydła wrót spotkały się z cichym trzaskiem, oddzielając to, co poniżone i godne pogardy, od tego, co z założenia idealne i bez skazy. Stały się symboliczną barierą między ponurą egzystencją skazańca, a boskim, niemal pozbawionym trosk życiem.
                        Szedł bez pośpiechu długim, zdającym się nie mieć końca korytarzem. Wojownicy dostosowali do niego tempo marszu, nie pośpieszali, ale i nie pozwalali zwolnić kroku. Dotarli do rogu, skręcili, gwałtownie nakazali się zatrzymać. Sześć par oczu bacznie patrzyło na każdy jego ruch. Sześć surowych, pokrytych kilkudniowym zarostem twarzy skierowanych w jego stronę.
 „ Teraz ich kolej na wyładowanie nienawiści” - pomyślał, przenosząc ciężar ciała do tyłu i odchylając się lekko na pięcie.  
Czekał na atak. Na pierwsze uderzenie, przełamanie resztek jakiegokolwiek oporu związanego z katowaniem osoby do niedawna stanowiącej część królewskiej rodziny. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Żadna zaciśnięta w pięść dłoń nie uderzyła w jego obolałe ciało. Stali w bezruchu, jakby na coś...
                        Nagle usłyszał dźwięczny odgłos uderzającego o siebie metalu, zapowiedź doznań zgoła odbiegających charakterem od tych przyjemnych. Zza rogu wyszło pięciu mężczyzn w błyszczących złotem pancerzach. Natychmiast dostrzegł gruby łańcuch przerzucony przez ramię jednego z nich. Odetchnął w duchu. Z pewnością nie było to żadne narzędzie tortur. Nowo przybyli bez słowa dołączyli do eskortującej go grupy, kiwając szybko, powściągliwie głowami na powitanie. Ustawili się w zwartym okręgu, własnymi ciałami odcinając każdą potencjalną drogę ucieczki. Jedenastu uzbrojonych wojowników na jednego, okaleczonego więźnia. Po co stosowano wobec niego aż takie środki ostrożności?
                        Bezwiednie postąpił krok na przód. Reakcja żołnierzy była natychmiastowa, profesjonalna. Zwarli szyk, kierując w jego stronę ostrza halabard. Cofnął się zaskoczony. Dostrzegł w ich twarzach coś, czego nie spodziewał się ujrzeć. Lęk. Wszystko nabrało nagle sensu. Oni się go po prostu bali. Dlatego eskortowała go tak duża grupa. Nikły uśmiech zagościł przez chwilę na jego twarzy.
                       Nie opuszczali broni. Pozostawali w pełnej gotowości na odparcie ewentualnego ataku. Zmrużył oczy, po czym wykonał zwinny półobrót w miejscu. Świeże rany zapulsowały piekielnie ostrym, odurzającym bólem, jednak nie mógł się powstrzymać. Nie miał zamiaru uciekać. W obecnym stanie byłby to czyn co najmniej niedorzeczny. Chciał jedynie sprawdzić ich czujność, zagrać im na nerwach. Rozdrażnić.
                       Nie rozczarował się. Asgardczycy drgnęli niespokojnie, pełni obaw co do jego zamiarów. Wyprostował się, uniósł dłonie w jednoznacznym geście poddania. Widząc strach wymalowany na ich twarzach, zaśmiał się po raz kolejny. Cała ta cholerna sytuacja zaczęła go bawić. Wiedzieli już do czego zdolny jest ten niepozorny, chuderlawy w powszechnym mniemaniu chłopak, który do tej pory był dla nich jedynie cieniem potężnego brata.
                        Jasnowłosy mężczyzna trzymający łańcuch wystąpił niepewnie na przód, starając ukryć swe zaniepokojenie pod groźnie zmarszczonymi brwiami. Loki jednak bez trudu dostrzegł obawę w jego oczach. Wyszczerzył zęby w pełnym uśmiechu, przekrzywił głowę w bok. Niełatwo było go oszukać, a już z pewnością nie był do tego zdolny zwykły poddany.
                        Uważnie lustrował spojrzeniem stojącego naprzeciw chłopaka i cmoknął cicho, gdy ten  wyciągnął przed siebie metalowe pęta. Dopiero teraz dostrzegł niezwykłość tego sprzętu. Nie były to zwykłe kajdany, jakie widywał wcześniej. Był to cały mechanizm złożony z pięciu oków połączonych ze sobą solidnym łańcuchem. Przenośne dyby. Jedynie to w miarę zadowalające porównanie przyszło mu do głowy. 
- Streszczaj się Balev - warknął któryś z wartowników. - Zróbmy swoje i kończmy.
Ponaglany blondyn drgnął, po czym szybko postąpił kilka kroków na przód i zatrzymał się bardzo blisko, zbyt blisko. Loki poczuł niemal dziecięcą chęć odepchnięcia go, opanował się jednak i spokojnym, nieśpiesznym ruchem uniósł ręce na wysokość bioder. Z satysfakcją obserwował zgromadzonych wokół mężczyzn. Poprawiali chwyt na trzonach halabard, poniektórzy zaciskali na nich mocno ręce, aż do zbielenia knykci. Strażnik wprawnymi ruchami spętał kajdanami jego dłonie oraz nogi w kostkach. Ostatni okrąg, nieco większy od pozostałych, zatrzasnął mu na szyi
                         Loki próbował sięgnąć przed siebie, ponownie wywołując pełne ostrożności poruszenie wśród mężczyzn, jednak w połowie ruchu został zatrzymany przez więzy połączone z górną częścią instalacji. Westchnął cicho. Uniemożliwiono mu wykonywanie jakichkolwiek gwałtowniejszych ruchów. Rozluźnił ramiona, szybko oblizał spierzchnięte wargi.  
- Ruszajmy - ponaglił. - Wykonałem swe zadanie. Zapewniłem innym rozrywkę. Teraz chciałbym odpocząć.


***

30 komentarzy:

  1. W końcu. Więc... nie przedłużając.
    POHA, początek jest po prostu beznadziejny. Jest strasznie słabo napisany, to wygląda jak nie Ty, że tak powiem. Zdania są zbudowane chaotycznie, logicznie tylko z pozoru, zbędne (moim zdaniem) przeniesienie narracji na innego bohatera, ja na ten przykład takiego skakania od postaci do postaci serdecznie nie lubię. Może nie nienawidzę, ale nie lubię. Drastycznie spowalnia to akcję i wprowadza obcy element, pierwiastek, ogółem - ciało obce samo w sobie. Poza tym - czy wyście kiedyś słyszały o emancypacji kobiet, POHA? Ubezwłasnowolnianie Friggi i nazywanie Odyna "jej władcą" to zabieg sam w sobie nieledwie samobójczy. Postać kobieca ma być przede wszystkim silna i niezależna, bo tego wymaga prestiż naszej płci. Ja wiem jakie są realia w mentalności i światopoglądzie mężczyzny, ale na miłość boską to nie jest średniowiecze. (Nie jest, prawda? Bo czasu akcji nie określiłaś tak naprawdę.) Oczywiście to dygresja, treść pierwszego akapitu - bo to o nim cały czas jest mowa - zrozumiałam, żeby nie było. Trudniej mi zrozumieć te niedorzeczności przy interpunkcji. POHA, refleks Ci szwankuje. Albo ostrożność. Albo i jedno, i drugie. Dawno nie porobiłaś tylu błędów (w tym literówek) i dawno nie miałaś takich dziwnych manier przy składni, zwłaszcza w zdaniach z "jednak". Może nawet nie o składnię tu chodzi, ale o to, że dwie części zdania złożonego nieledwie stanowią dla siebie kontrast, a jest to kontrast nielogiczny, nawet jeśli zamierzony. Brak logiki nie przejawia się też w sensie merytorycznym, ale raczej w tym, że jest nieumiejętnie, a może raczej - dziwacznie - zbudowane. Przecież wiesz, iż (^^) do Twoich umiejętności zastrzeżeń nie mam, bo one są. Raczej refleks, ostrożność i nieogarnięcie ogólne stanowiło w przypadku tych pierwszych akapitów główny problem. Potem było lepiej, bardziej "wizualnie", łatwiej było to sobie wyobrazić. Chociaż tutaj też mam zastrzeżenie - radziłabym skupiać się na bieżącej sytuacji osobno, a osobno na przemyśleniach, albo łączyć to w pewnej dysproporcji. Albo to sytuacja ogólna jest wtrąceniem, albo przemyślenie lub też myśl sama w sobie.
    Cóż, ostatnio mieliśmy ser - będący jak wiadomo hitem garmażeryjnym - teraz mamy wołanie o polewę tudzież odę do polewy "po lewo". Polewa się przyda w moim wypadku, może nie będzie tak sucho ^^
    Powiem dla odmiany coś przyjemnego, dobrze? Niektóre związki wyrazowe, wyrażenia mi się podobają, chodzi mi w głównej mierze o fragmenty zdań ostatnich akapitów. Tylko czasami wkrada Ci się jakiś taki podły wyraz rodem z pogranicza kolokwializmu, fatalny i śmiesznie brzmiący półśrodek, który nie pasuje do żadnego - zapewniam - ŻADNEGO tekstu. Wiesz, o które mi chodzi? "Umykać" na ten przykład, bo to to co mi się pierwsze rzuciło w oczy kiedy przewinęłam na górę w poszukiwaniu przykładu".
    Ach. Kiedy pisałaś końcówkę? Wiem, kiedy pisałaś jej fragmenty, bo przecież je czytałam - ale kiedy skoordynowałaś całość? Na pewno część po odseparowaniu gwiazdkami jest dużo lepsza od tej na górze. Jest dużo bardziej plastyczna, a przez to realistyczna, czynności są doprecyzowane. Musisz zwrócić większą uwagę na płynność w czytaniu fragmentu. Ten poszedł mi jakoś mozolnie, potykałam się na tym, co napisałaś. Musiałam się niekiedy wracać do poprzedniego zdania żeby doprecyzować, co jest w tym aktualnym, konkretnym. Słowem, szło mi jak po grudzie.
    Dzielę na dwie części.
    Massie.


    Dzielę na dwie części.
    Massie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy rozdział tylko trochę za krótki. No niestety muszę się zadowolić tym co jest. Opóźnienie to nic, przecież cię nie zabijemy za to, że dodalaś rozdział później. My tylko zabijamy jeśli zabijesz Lokiego. Czekam na kolejny rozdział :* Zapraszam do mnie, jest tam narazie tylko marny prolog, ale dopiero zaczynam, więc każde uwagi są bardzo przydatne.
    http://mara-charles.blogspot.com/
    Pozdrawiam
    Margaret :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedziałabym, że nawet nie trochę, a zdecydowanie za krótki :/
      Wiem, jednak rozdziały na początku pojawiały się stosunkowo szybko. Bardzo szybko, jak tak teraz zerkam. A ostatnio okres pomiędzy kolejnymi częściami wydłuża się nawet i do trzech tygodni, co jest według mnie zdecydowanie zbyt długą przerwą. Niestety nie poradzę na to zbyt wiele. Tak jest, bo tak być musi (^^).
      Wejdę i przeczytam, jak ten okrutny tydzień w końcu minie.
      Pozdrawiam,
      Kinnisidee 3:}

      Usuń
  3. Dzisiaj proporcje mojej recenzji się zachwiały, ale... Fabuła. Tak naprawdę niewiele co się dzieje. Cisza przed burzą, jeźdźcy burzy, ja wiem, ja rozumiem, a wnikać też zamierzam. Friggi, jak wiesz, nie znoszę, więc rozwój postaci w pierwszym fragmencie mnie nie zachwycił. A Loki, mówiąc szczerze, nie poruszył. Jak mówiłam, już w tym drugim działo się więcej, było lepiej, bardziej systematycznie i dynamicznie, a mniej wrażenia, że fragment pochodzi z odzysku i przejmuje organicznością do granic możliwości. Co do rozwoju postaci... mówiłam Ci. Tutaj potrzebna jest nowa postać. Męska, damska, nie ważne, byle silna (i byle seksy były! żart oczywiście). A właśnie, cieszę się, że nie było seksów Odyna i Friggi, bo Twoje groźby zaczynały wyglądać coraz bardziej realistycznie.
    Czy któryś z tych wojowników jest personą, o której wiadomość do mnie nie doszła? ^^ Jeżeli jest to Balev to radzę zmienić mu imię. Ono jest bezdźwięczne i ma brzydką pisownię. Imiona w każdego rodzaju tekście pisanym powinno przede wszystkim ładnie wyglądać na pierwszy rzut oka, być melodyjne albo budzące przyjemne skojarzenie. Nawet coś tak prozaicznego jak mój "Lambert" (oczywiście, Massie wyjeżdża ze swoim fanfiction) pochodzi od Hotelu Lambert, stowarzyszenia narodowowyzwoleńczego na wielkiej emigracji, nie zaś, jak myślą niektórzy, pewnego wiedźmina z Kaer Mohren :D A przede wszystkim "Lambert" ładnie wygląda i brzmi nie gorzej. Radzę szukać imion w podręczniku do historii. Byle nie Otto von Bismarck, bo ja kretyna zamorduje za to, co zrobił z moim wczorajszym wieczorem. Kretyn to Bismarck oczywiście! (To była kolejna dygresja ^^)
    I teraz to, o co się boję fabularnie. POHA, ja się boję o powtarzalność fabularną! Motywy Lokiego-bastarda są wszędzie, dosłownie wszędzie jest opisywane to, jak on przeżywa tą informację i jak kokoro mu pęka. Łącznie z naszym ukochanym opowiadaniem Rączki i Barku, a pamiętaj, że to nie jest coś, na czym należy się wybitnie wzorować. Ja wiem, że nie odetniesz teraz tego wątku, ale... Zrób z tym coś oryginalnego. Błagam.
    Co jeszcze... bo coś krótka ta wypowiedź... W sumie była ona raczej dość negatywna, ale to dlatego, że naprawdę byłaś mocno nieostrożna i niedoszlifowałaś powyższego jak trzeba. Dziwi mnie to, bo zazwyczaj starasz się to robić, a dziś... Wiem, z czego wynikają te niedopatrzenia, wiem, że miałaś matury i w ogóle, stres, matematyka na poziomie niezdawalnym etc. Ale proszę, nie rób tego więcej. Bo moje kokoro pęknie i taki będzie koniec! :P
    Chociaż nie powiem, końcówka tego krótkiego rozdziału napędza ciekawość. Sprytny zabieg, bo niby dałaś nam nowy rozdział, ale nie omawia on jakiegoś szerszego wątku, jest raczej jednostajnym rozszerzeniem rozdziału poprzedniego. Wiesz, ciekawość podsycona. Teraz złączmy Rączki i ruszmy na poziomie zaginionego Shakespeare mode, ażeby się odnalazło i obdarzyło nas swoim łaskawym spojrzeniem (i obecnością!). A więc - tempo ma być lepsza, a praca bardziej efektywna. Rozkaz, wykonać! Równość płci? Skąd! Mężczyźni by się zbiesili. A więc POHA, weź się w garść, jasna i pieprzona cholera, udowodnij swoją wyższość! Motywacja!
    Co ja robię ze swoim życiem ^^ A raczej co my robimy, transakcja wiązana do pewnego stopnia.
    Ze zniecierpliwieniem czekam na ciąg dalszy,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak. Nie spodziewałam się aż takiego niezadowolenia ^^

      Ale... Takie skakanie między postaciami jest u mnie od samego początku. Chociaż teraz zastosowałam szalony zabieg powtórzenia sceny z poprzedniego rozdziału, widzianej jednak z perspektywy innego bohatera, właściwie bohaterki. Pisanie o tym jest bez sensu, bo przecież widzisz co i jak. Drugi raz napisałam coś w taki sposób. Ot, tak sobie metodą prób i błędów. Właśnie, nie wiem, jak to w ogóle jest odbierane. „(...) przeniesienie narracji na innego bohatera (…)” ← jak kretyn zapytam: chodziło Ci właśnie o to, o czym pisałam przed chwilą, czy tak ogólnie (gwiazdki)?

      Muszę spowalniać trochę akcję! Gdybym tego nie robiła, to hop siup i byłoby po opowiadaniu. Ciesz się, że nie wstawiam kilkustronicowych opisów cudownej, asgardzkiej fauny i flory.

      Fragment z uległością, władaniem nad Figgą itd. został usunięty, więc nie mówmy już o tym :(
      Jestem ślepotą, bo nie widzę tych dzikich przecinków. I literówek. I wybitnie dziwnej składni po „jednak”. Ale oczywiście przejrzę jeszcze raz, tylko może o jakiejś bardziej ludzkiej porze dnia. Skoro mówisz, że są, to możliwe (bardzo możliwe), że tak jest. Jeśli ta, to i tak wszyscy już to widzieli i zdążyli się pośmiać. Mogę poczekać na wolniejszy moment.

      Dobrze, że chociaż dalsza część jest dla Ciebie w miarę. Się poprawię z tym poplątaniem emocji z akcją właściwą. Albo przynajmniej postaram się poprawić, bo cholera wie jak to będzie.

      Polewy już nie ma! Tudzież umykania.

      Początek miałam napisany wcześniej. Ale zmieniałam go kilka razy i to tak porządnie. Myślę, że wcześniejsza wersja jeszcze bardziej by cię załamała ^^

      Jak już pisałam - spowolnienia akcji. Nie wiedziałam, że nie lubisz Figgi... Nie będę zbyt często pisała z jej perspektywy, teraz tylko właściwie...muszę. W kilku najbliższych rozdziałach może się zdarzyć.

      Nowa postać będzie, ale jeszcze trochę. Gdybym teraz ją na siłę wciskała nie wyszłoby zbyt dobrze.
      Nieee, to nie będzie Balev. On jest zwykłym żołnierzyną.

      Mam plan. Zobaczymy jak to wyjdzie. Nie mam zamiaru powtarzać historii opisywanej przez kogokolwiek innego, chociaż wiadomo - nawiązania do fabuły filmu były, są i będą obecne. Na szczęście coraz rzadziej.

      Teraz chwilowo nie w głowie mi pisanie niestety : ( W przyszłym tygodniu niestety może coś dopiero się ruszy do przodu. Teraz jest koniec semestru, poprawianie, poprawianie i jeszcze raz poprawianie. Cholera.

      Usuń
  4. Gdy ostatnio czytałam Twego bloga, miałam niezły ubaw. Przez te przeszło 17 rozdziałów, przebrnęłam pieruńsko szybko. Później znalazłam sporo innych blogów o tej samej tematyce i przyznam, że ty jednak wyróżniasz się spośród tłumu. Poświęcasz swe opowiadanie Lokiem, gdzie większość autorek blogów swata go z przeróżnymi kobietami o różnych rasach i narodowościach – czy jak inaczej określić w tej sytuacji różne światy… Nie istotne… dziś mogę się przyczepić tworzonej przez Ciebie fabuły, przez pryzmat wszystkich Twych rozdziałów, łącznie z tym 18-nastym. Przyznam się, że zachowujesz pewien schemat, który powtarzalny jest w wielu blogach, a który coraz bardziej wpływa na mój odbiór postaci Lokiego. Czynisz z niego ofiarę jego życia, jego pochodzenia, jego historii… Często zielonooki –jak ktoś ładnie używa tego określenia[już nie pamiętam u kogo to pierwszy raz wyczytałam]-traci kontrolę nad sobą, wpada w szał, a jego moc wykracza poza zwyczajne granice jej użytkowania. Okazywanie ludzkiej strony w postaci Lokiego długi czas kojarzyło mi się z czymś niezgodnym z jego naturą. Teraz zaczęłam się do tego przyzwyczajać, wcale nie uważam go przez to słabego – jak zwykłam myśleć wcześniej. Ty jego siłę ujęłaś właśnie w rozdziale 18, gdzie Loki poddany nie lada torturze potrafił odnaleźć siły by wstać po wymierzeniu mu 50 batów. Ja w swym życiu uzyskałam na raz może 20, a może mniej, kiedy na ciało spada taki bat, człowiek tego nie liczy. Wszystko zlewa się w jeden wielki ból, z każdym uderzeniem powodującym osłabienie nawet na odczuwany ból, prawdziwa siła tych uderzeń działa później, gdy tak jak miał później Loki- kazano mu wstać. Każdy ruch naraża na naciągnięcie się skóry w miejscach zranionych. Cholernie to nieprzyjemna sprawa. Sprawiłaś, że współczułam mu do głębi, a równocześnie byłam z niego cholernie dumna. Bo oto bóg kłamstwa nie dał się złamać, wstał i dumnie podniósł głowę do góry i posłał im swój szyderczy uśmiech. Piękna scena, jak na kilka poprzednich, w których zachowywałaś raczej komizm, tu zawarłaś pięknie opisane cierpienie i pewne zwycięstwo nad tym.
    Ale dość chwalenia…ciągle piszesz Figg- zastanawiam się czy tak lubisz figi, czy co XD Wiem, że nie powinnam się naśmiewać, jednak nie potrafię nie. Jednak powinno być: „Frigg – bogini nordycka z rodu Azów.” [ gdzie Azów często wymienia się na Asów- to już kwestia sporna]. Czyli na dobrą sprawę powinnaś odmieniać Frigga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mniejsza jednak o ten szczegół. Całkowicie go wybiela fakt o niezłomności charakteru Odyna, oddajesz Wszechojca w pełnej krasie – boga sprawiedliwego, nie ulegającego uczuciom. Odyn w twym opowiadaniu bardzo oddaje tego z serii Marvela i chyba jest jak najlepiej oddawany niż w większości blogów, jakie do tej pory zdołałam przejrzeć. Jednak jednego zrozumieć nie potrafię – mimo takiego oddania ojca bogów, ty nie skazałaś Lokiego na śmierć – co raczej byłoby stosowniejsze. Jednak im dłużej nad tym się zastanawiam, w Twej wersji Odyn ośmieszył nijako swego młodszego syna, a później dał mu szansę na wyznanie wszystkiego, na spowiedź… Cholernie trudny wątek tu wprowadziłaś. Mogłaś zamiast pozbawiać Sif życia, raczej poważnie ją zranić. Jednak wierzę, że ze swą pomysłowością poradzisz sobie z wyciagnięciem Lokiego z tej sytuacji. Łatwe to nie będzie, już przeczuwam, co możesz kombinować, nie będę jednak wybiegała do przodu ze swymi myślami. Poczekam na następne rozdziały.

      Co do mnie, miałam taką myśl – zacząć opowiadanie utrzymujące daną tematykę, rezygnuję jednak z tego. Muszę zająć się licencjatem, który poświęcony jest właśnie Lokiem, nie mam czasu na pisanie, ale może kiedyś… Zresztą w obecnej chwili jestem pod silnym wpływem opowiadań jakie czytam. Loki w moim mniemaniu był złym bogiem, nie miał żadnej ludzkiej strony – a bynajmniej było to znikome, nie do odratowania. Nienawidził i pragnął władzy wyłącznie dla zemsty, dla zaspokojenia własnego ego, ale teraz… widzę w tym wszystkim jeszcze jeden element, który zdaje się, że dostrzegali wszyscy oprócz mnie.
      To mnie dodatkowo powstrzymuje od pisania własnego opowiadania.

      Cóż czekam na dalsze części. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że ubaw nie w negatywnym tego słowa znaczeniu. Długością moje rozdziały nie imponują, dlatego też nie dziwię się, że czytanie poszło Ci tak szybko :)

      Nie trafiłam jeszcze na opowiadanie ( prócz jednego - tak, tak Massie, to o Tobie), w którym Loki nie miałby żadnej baby. Wcześniej czy później zawsze jakaś się znajduje. Dlatego też postanowiłam publikować swojego fanfika, innego niż wszystkie inne. Żadnych kobiet. Żadnych seksów. Przynajmniej póki co.

      Ten schemat, o którym wspomniałaś, jest jednym z nawiązań do filmu. Z jednej strony odbieram Lokiego właśnie jako istotę ludzką, momentami targaną silnymi emocjami. Z drugiej zaś mam przed oczami taki obraz tej postaci, jaki jest wykreowany w komiksach. Tam nie ma miejsca na opisy uczuć itp.

      Cieszę się, że przypadła Ci do gustu ta scena :) Starałam się, usuwałam, przerabiałam. W końcu przybrała taką formę, w jakiej Wam ją przedstawiłam. I nie powiem - byłam całkiem zadowolona z efektów mojej pracy.

      „(...) Ja w swym życiu uzyskałam na raz może 20, a może mniej, (...)” ← poczekaj... z tego wynika, że byłaś biczowana. Mam nadzieję, że to jedynie błąd w Twojej wypowiedzi.

      Wiem, orientuję się dość dobrze w mitologii nordyckiej. Nie ograniczam swej fascynacji tą tematyką jedynie do filmu. W pierwszych rozdziałach używałam formy „Figg”, jednak jedna z dziewczyn zwróciła mi uwagę, że powinnam odmieniać jej imię normalnie. Zmieniłam wszędzie na spolszczoną wersję, może gdzieś tam wkradło się jakieś „Figg”, ale to jedynie przypadek. Ogólnie piszę Figga. Poza tym: tak, bardzo lubię figi ^^

      Odyn się rozkręca. Zabicie Sif było decyzją dość spontaniczną i nie mówię w tym momencie o zachowaniu Lokiego. Mówię o sobie. Miała zostać poturbowana, ale w końcu skończyła jako trup. Nagle i niespodziewanie. Ale ja już wiem jak to wszystko rozegrać, wiem od dawna, bo jej śmierć i tak współgra z moimi dalszymi planami. Nawet bardziej pasuje od pobicia.

      Co do bloga powtórzę się po raz trzeci niestety. Wolna chwila = wejście i przeczytanie.

      Dziękuję za wyczerpujący komentarz :)

      Pozdrawiam,
      Kinnisidee 3:}

      Usuń
    3. Hehe, ależ dowaliłam z tą orientacją w mitologii... Chociaż ogólnie się orientuję, to tutaj oczywiście masz zupełną rację. Frigga nie Figga. Dopiero teraz zostałam uświadomiona. Pod rozdziałem 15 wyjaśniłam - cały czas czytałam "Figga", nie wiem gdzie mi uciekło to "r". A najlepsze jest to, że w Twoim komentarzu też przeczytałam wtedy po mojemu i nie do końca rozumiałam o co Ci chodzi.
      Teraz mi głupio. Przepraszam za upieranie się przy swoim.
      Kinnisidee 3:}

      Usuń
  5. Mam już Prolog u siebie
    [przełamałam się jednak i założyłam tego bloga jakiś czas temu]
    zapraszam na: http://szatanirro.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam rozdział bardzo mi się podoba no i co ja mogę jeszcze powiedzieć nigdy nie pisałam długich komentarzy więc powiem tylko pisz dalej.
    Pozdrawiam, Rox
    Ps. Zapraszam na mojego nowego bloga. O czym ? O Lokim oczywiście :D. http://cichesia.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa.
      Kolejny fanfik o Lokim... Tak jak w przypadku Margaret - zajrzę za jakiś czas.
      Pozdrawiam, Kinnisidee 3:}

      Usuń
  7. Omgomg omg!!! to jest tak zaje.. bardzo fajne :p pisz pisz pisz pisz dalej!!! duuuu użo weny życzę!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehehe, dziękuję. Wena się przyda, tak samo jak przydałby się wolny wieczór, który mogłabym poświęcić tylko na pisanie. Chwilowo bardzo mi tego brakuje :/
      Pozdrawiam,
      Kinnisidee 3:}

      Usuń
  8. Kiedy następny? Kiedy następny? Kiedy następny? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie! Właśnie! Właśnie! xD

      Usuń
    2. Następny rozdział zaczęłam pisać, ale niestety nie wiem, kiedy skończę :// Gdybym miała więcej wolnego czasu, byłby już w zeszłym tygodniu. Niestety pod koniec semestru pracy jest obrzydliwie dużo i nie mam jak pisać.
      Dziękuję za zainteresowanie :)

      Pozdrawiam,
      Kinnisidee 3:}

      Usuń
    3. No to dużo czasu i dobrych wyników. w nauce życzę ^^

      Usuń
  9. Ale obiecaj że się rozdzialik pojawi w czasie przerwy świątecznej :) prooooooszę xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli nie wcześniej, to podczas przerwy świątecznej na pewno :)

      Usuń
    2. Jeeeeeej :) ale mam zaciesz ;)

      Usuń
  10. Bardzo fajny rozdział. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej. Nominowałam Cię do Liebsten Awards.
    http://casandra-moj-wlasny-swiat.blogspot.com/2013/12/liebsten-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Roxan, Casandro - dziękuję Wam :)
    Niestety z udzielaniem odpowiedzi będę musiała zaczekać przynajmniej do środy.
    Mam nadzieję, że w żaden sposób nie poczujecie się przez to dotknięte!
    Pozdrawiam,
    Kinnisidee 3:}

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, odpisałam w poście Liebster Blog Award, jeżeli to kogokolwiek interesuje :)

      Usuń
  13. Twój blog zachwyca mnie od samego początku. Każdy rozdział jest wspaniały, tyle że ten trochę mniej. Ale i tak nie przysporzył mi rozczarowania. Najgorsze w tym wszystkim jest to że wchodzę tu prawie codziennie, a niema niczego nowego. Liczę że kolejny rozdział pojawi się jak najszybciej bo codzienne patrzenie na to samo nie robi mi dobrze.
    Pozdrawiam, Trixi <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehehe :>
      Bardzo mi miło, że mój blog przypadł Ci do gustu :D
      Rozdział 18 jest jaki jest - niestety. Ale przynajmniej JEST.
      Ekhymnietoco19ekhym.
      Przepraszam za to, że tak długo nic się tu nie pojawia. Nie wiem ile to jeszcze potrwa, póki co ostatni fragment, który napisałam, poszedł całościowo pod delete ://
      Taki chwilowy kryzys.

      Kinnisidee 3:{

      Usuń
  14. Hej :)

    Czyli tak, z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Ci wszystkiego co najlepsze :):)

    Lokietta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i wzajemnie! Bardziej rozbudowane życzenia właśnie przed chwilką wstawiłam, więc nie będę się bez sensu powtarzać :P
      Wesołych Świąt!

      Kinnisidee 3:}

      Usuń